Dobra passa naszej waluty to wynik poprawy nastrojów wokół rynków wschodzących, co zawdzięczamy spadkom rentowności amerykańskich obligacji i "gołębiej" wymowie piątkowych informacji z Banku Japonii. Tak jak można się było tego spodziewać dane makroekonomiczne, które napłynęły w końcu ubiegłego tygodnia ze Stanów Zjednoczonych nie spełniły oczekiwań inwestorów, a nawet okazały się być nieco gorsze. Wskaźnik inflacji bazowej CPI wzrósł w maju o 0,1 proc. m/m wobec oczekiwanych 0,2 proc. m/m, a w ujęciu rocznym obniżył się do 2,2 proc. r/r. Z kolei dynamika produkcji przemysłowej za ten sam okres nie uległa zmianie (oczekiwano wzrostu o 0,2 proc. m/m), a wstępny odczyt wskaźnika nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan spadł w czerwcu do najniższego poziomu od 10 miesięcy (83,7 pkt.). To potwierdziło prezentowaną przeze mnie opinię, iż oczekiwania na to, że FED podwyższy w perspektywie 12 miesięcy główną stopę procentową są bezpodstawne i prowadzą do nadmiernego wyśrubowania rentowności amerykańskich obligacji. Niemniej jednak ten rynek nadal pozostaje dosyć "rozhuśtany", co może w końcu nadchodzącego tygodnia przełożyć się na nieznaczne osłabienie się złotego.
Naszą walutę wsparły także informacje z kraju. Wbrew obawom, Sejm przyjął rządowy projekt obniżki klina podatkowego zakładający obniżkę składki rentowej łącznie o 7 pkt. proc. w tym i przyszłym roku. Zostanie on teraz odesłany do prac w Senacie. Nie odbyło się jednak bez kosztownych ustępstw - LPR wywalczyła 3 tys. zł kwoty wolnej od podatku na każde dziecko, a partia Andrzeja Leppera najpewniej dostanie większe dopłaty na paliwa rolnicze. Resort finansów zapewnił jednocześnie, iż program konwergencji nie jest zagrożony, a nawet jego ścieżka może przebiegać szybciej. Czy jednak nie mamy tu do czynienia z nadmiernym optymizmem? Przecież dobra passa w gospodarce nie będzie trwać wiecznie i warto wykorzystać ją do znalezienia większych oszczędności w publicznych finansach. Wprawdzie Zyta Gilowska zapowiedziała, że w ciągu 2 tygodni pod obrady trafi projekt reformy finansów publicznych, która może przynieść 10 mld zł oszczędności przez radykalne zmiany w administracji, ale nie wiadomo jaki będzie opór materii ze strony współkoalicjantów. Na razie jednak na rynku utrzymuje się optymizm i inwestorzy zdają się nie przejmować długoterminowym scenariuszem. W ostatnich dniach złotego wsparła także publikacja danych o inflacji konsumenckiej w maju, która okazała się wyższa od oczekiwań. Odczyt na poziomie 2,3 proc. r/r nasilił spekulacje wokół możliwości podwyższenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej już podczas lipcowego posiedzenia. Dlatego też dane publikowane w tym tygodniu (średnia płaca we wtorek, produkcja przemysłowa i ceny PPI w środę i inflacja netto w piątek) będą szczególnie obserwowane przez inwestorów.
Dzisiaj na rynki nie napłyną żadne istotne informacje. Jedynie o godz. 19:00 opublikowany zostanie wskaźnik nastrojów amerykańskich pośredników nieruchomości NAHB. Oczekuje się, że w czerwcu jego wartość nie uległa zmianie (30 pkt.). Z kolei jutro nadejdą dane o liczbie wydanych pozwoleń i rozpoczętych budów w maju. Dlaczego warto zwracać uwagę na te informacje? Niepewna sytuacja na rynku nieruchomości jest wciąż "kulą u nogi" amerykańskiej gospodarki, także jakiekolwiek wyraźnie lepsze informacje zostałyby dosyć dobrze przyjęte i wzmocniłyby dolara. Analiza techniczna pokazuje jednak, że "zielony" jeszcze przez kilka dni pozostanie słaby. Dobrą strategią na dzisiaj będą zakupy EUR/USD w okolicach 1,3380, gdyż celem na ten tydzień są okolice 1,3450. To może sprowadzić notowania USD/PLN w okolice 2,82 zł, przy utrzymaniu się EUR/PLN w przedziale 3,79-3,80 zł. Druga połowa tygodnia może jednak przynieść ponowne osłabienie się złotego.
Sporządził:
Marek Rogalski