Straty nieśmiało zaczynają też odrabiać giełdy. Dow Jones zyskał wczoraj 87 pkt., zaś S&P 500 wzrósł o ponad 1%. Nie musi to oczywiście, jednak oznaczać końca zawirowań na światowych rynkach finansowych, gdyż po każdej poważnej zmianie poziomów cenowych następuje ruch powrotny. Nocna deprecjacja dolara względem wspólnej waluty zatrzymana została przez 20-dniową średnią kroczącą. Część zysków oddaje także japoński jen i frank szwajcarski. Na rynkach pojawiają się oznaki powrotu apetytu na ryzyko. Część inwestorów wykorzystuje atrakcyjne poziomy cenowe do zajmowania pozycji, ryzykując, zakładając, że nie będziemy oglądali drugiej fali korekcyjnej.
Dziś oczekujemy na wysyp istotnych danych makro, zarówno ze strefy euro jak i z USA. Prognozy mniej ważnych wskaźników nastrojów w państwach "trzynastki" wywołują mieszane uczucia i nie powinny znacząco wpłynąć na kursy. Dobrą wiadomością dla euro byłby z pewnością dalszy spadek bezrobocia w RFN i samej strefie oraz ewentualna poprawa w niemieckiej sprzedaży detalicznej, której dynamika ostatnio nie zachwyca. Wstępny odczyt inflacji HICP powinien raczej przejść bez echa, o ile jej odczyt nie będzie znacząco odbiegał od prognoz. Więcej zamieszania wprowadzić może publikacja serii danych zza Oceanu. Indeks wydatków konsumpcyjnych PCE Core za czerwiec powinien w ujęciu miesięcznym zanotować 0,2% wzrost. Jeśli wskaźnik annualizowany przekroczy prognozę (1,9% r/r) i okaże się wyższy od inflacyjnego celu FED (2%), to oczekiwać można umocnienia dolara. Ewentualne zwiększenie luki między dynamiką wydatków, a dochodów osobistych byłoby natomiast kolejnych negatywnym sygnałem dla największej gospodarki świata. Po wydatkach na cele budowlane nie można oczekiwać zbyt wiele, gdyż sektor nieruchomości w ostatnich tygodniach był źródłem najgorszych informacji dla amerykańskiej waluty. Szereg dzisiejszych informacji uzupełnią wskaźnik Chicago PMI za lipiec oraz indeks zaufania konsumentów Conference Board. W obydwu przypadkach oczekiwane jest lekkie pogorszenie odczytu. Ogół dzisiejszych publikacji, w dużej mierze dotyczących sfery konsumpcji, generującej 70% PKB USA może pogłębić deprecjację dolara - notowania EUR/USD osiągnąć dziś mogą poziom 1,3750. Nie zapominajmy jednak, że w kolejnych dniach czeka dalszy wysyp kluczowych wiadomości nt. gospodarki Stanów (ISM-y, tzw. payrollsy, stopa bezrobocia), które także mogą sprawić rynkom niespodziankę.
Na krajowej scenie politycznej przedłuża się pat. Nie to jednak decyduje o nastawieniu inwestorów do naszego rynku. Wpływ polityki na kurs złotego jest nieznaczny. Wartość naszej waluty jest w ostatnim czasie jeszcze mocniej uzależniona od zachowania się japońskiego jena, franka szwajcarskiego, notowań EUR/USD oraz klimatu wokół rynków wschodzących i poziomu indeksów na giełdach światowych. Przy braku ważnych publikacji makro właśnie to determinować będzie dziś zachowanie par złotowych. Wczorajsze informacje o 100 mln nadwyżki budżetowej są z pewnością pozytywne, jednak w kontekście ewentualnych przedterminowych wyborów budzą obawę o nasilenie rozdawnictwa. Podany do wiadomości publicznej raport BIEC, ukazujący spadek popytu wewnętrznego i gorszą sytuację w firmach potwierdza, że nasza gospodarka, po świetnym pierwszym kwartale zwolniła, tempo. Nie oznacza to jednak, że RPP nie podwyższy już stóp procentowych. Inflacja wciąż, bowiem rośnie, choć spadek dynamiki konsumpcji w końcu przełoży się na zmniejszenie wzrostu cen.
Dziś, z uwagi na fakt, że mamy koniec miesiąca i inwestorzy zamykać będą część pozycji walutowych, co powinno jeszcze umocnić złotego. Traci także jen i osłabia się dolar, co korzystnie wpłynie na wartość rodzimej waluty. Wraz z początkiem miesiąca i ewentualnym powrotem do spadków na giełdach złoty może znów zacząć słabnąć, dlatego spadki do 2,75 i 3,7750 można wykorzystać do zakupu walut.
Sporządził: