Krajowy rynek, a zwłaszcza duże spółki, wciąż ma problem ze zrzuceniem balastu podaży, który narósł w sierpniu. Wrzesień był co prawda pozytywny dla inwestorów, ale tylko dlatego, że końcówka sierpnia była bardzo trudna. Na przełomie września i października wreszcie zaczęły pojawiać się pozytywne sygnały. I rzeczywiście II połowa tygodnia przyniosła wybicie na najwyższe od ponad miesiąca poziomy. Kupujący nie poszli jednak za ciosem, a ostatnie dwa dni tygodnia mogą sugerować tzw. fałszywe wybicie. W czwartek WIG20 zrobił podejście pod 2900 pkt, ale zostało ono storpedowane i koniec końców indeks dużych spółek finiszował niewiele wyżej niż w środę. W piątek mieliśmy drugi atak szczytowy przy wsparciu niemal wszystkich (poza Dino Polska) dużych spółek. WIG20 nie zdołał jednak nawet dotrzeć do maksimów z poprzedniego dnia, a w ostatniej godzinie sesji już zniżkował o 0,24 proc. W tzw. międzyczasie połowa dużych spółek zamieniła kolor zielony na czerwony. Marnie prezentowały się zwłaszcza spółki konsumenckie.

Czytaj więcej

Piątek na rynku: Kadrowe zmiany w JSW, Asseco i Creotech biją rekordy

Trudno jednak oczekiwać lepszego zachowania krajowego rynku akcji, jeśli w USA mamy coraz większe oczekiwania na pęknięcie trendu wzrostowego, przynajmniej w krótkim terminie. Mimo nocnych wzrostów kontraktów na amerykańskie indeksy, im bliżej było otwarcia handlu za oceanem, tym popyt się cofał. Po dwóch kwadransach handlu S&P 500 zyskiwał co prawda 0,22 proc., mając już za sobą nowy rekord, ale popyt z trudem brnął dalej. Słabiej zachowywały się spółki technologiczne.

Większość europejskich indeksów do końca dnia dotrwała w kolorze zielonym, ale główne rynki, czyli niemiecki i francuski, prezentowały się blado. Jeśli jednak apetyt na ryzyko mierzyć nastawieniem do bitcoina, który utrzymywał się na 120 tys. USD, to niedźwiedzie będą musiały włożyć sporo wysiłku w zmianę nastrojów na rynkach.