Powód był prosty. Tak daleko idące ograniczenie działalności instytucji państwowych wywoływało obawy o potencjalne ryzyka z tym związane a w konsekwencji o kondycje rynku. Dziś jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Choć rząd pozostaje „zamknięty”, a duża część agencji i urzędów nie pracuje, indeksy giełdowe notują wzrosty. Skąd bierze się ten paradoks i dlaczego inwestorzy nie reagują spadkami?
Po pierwsze, historyczne doświadczenia uczą, że epizody zamknięcia rządu w Stanach były z reguły krótkotrwałe. Nawet jeśli budziły chwilowe zaniepokojenie, ich skutki nie miały znaczenia dla kondycji gospodarki czy rynków finansowych. Co więcej, statystyki wskazują, że w ciągu pół roku od rozpoczęcia takiego kryzysu amerykańskie indeksy giełdowe zwykle notowały wzrosty. Wynika to z faktu, że samo zamknięcie rządu nie przekłada się bezpośrednio na rentowność spółek i ich zdolność do generowania zysków. Jest to problem polityczny i administracyjny, a nie ekonomiczny. Inwestorzy coraz lepiej o tym wiedzą i dlatego nie traktują obecnej sytuacji jako zagrożenia dla fundamentów wzrostów.
Po drugie, ważny jest wątek polityki pieniężnej. Brak funkcjonowania wielu instytucji ogranicza publikację danych makroekonomicznych, co w naturalny sposób utrudnia prowadzenie restrykcyjnej polityki monetarnej. Jednocześnie niepokoje budżetowe sprawiają, że Rezerwa Federalna znajduje się pod presją, aby przyśpieszyć cykl luzowania polityki monetarnej. Inwestorzy szybko to dostrzegli i obecnie wyceniają niemal pewne obniżki kosztu pieniądza podczas dwóch najbliższych posiedzeń banku centralnego. Już sama perspektywa łagodniejszej polityki monetarnej działa jak paliwo dla giełd i tłumaczy, dlaczego rynki rosną w czasie, który logicznie powinien im szkodzić.
I wreszcie najważniejszy element układanki, czyli interpretowania powodów obecnego zamknięcia rządu przez uczestników rynku. Nie jest ono postrzegane jako oznaka systemowej słabości gospodarki amerykańskiej, ale jako efekt politycznej gry. W tym przypadku chodzi o Donalda Trumpa, który traktuje obecną sytuację jako narzędzie do przeprowadzenia kolejnej fali czystek w administracji publicznej. Jest to zatem manewr polityczny, a nie zagrożenie dla stabilności państwa czy kondycji firm. Dla inwestorów liczy się to, że działania prezydenta nie naruszają fundamentów gospodarki ani wyników przedsiębiorstw. W związku z tym zamknięcie rządu nie tylko nie szkodzi wycenom, ale wręcz sprzyja ich poprawie dzięki towarzyszącej temu narracji o łagodniejszej polityce pieniężnej. Rynki rosną mimo zamknięcia rządu, ponieważ obecny kryzys interpretowany jest zupełnie inaczej niż w przeszłości.
Obecna sytuacja sprzyja również rynkom wschodzącym, w tym polskiemu parkietowi. Lepsze nastroje globalne oraz oczekiwania na łagodniejszą politykę pieniężną w USA wywołują tak sentyment sprzyjający ryzyku. W efekcie korzystają na tym wyceny spółek z rynków rozwijających się, a GPW staje się naturalnym beneficjentem tego kapitałowego przepływu, od których była historycznie zależna.