Ruchy te to efekt pozytywnego zamknięcia poniedziałkowej sesji giełdowej w USA i odbicia na crossach jenowych. Do zakupów złotego skłaniała również inwestorów stabilna sytuacja na rynkach wschodzących i wzmocnienie forinta oraz tureckiej liry.
Nieco niepokoju na rynek wniosła wczorajsza wypowiedź członka Rady Polityki Pieniężnej Jana Czekaja. Jego zdaniem w nadchodzących miesiącach inflacja powinna spaść do około 2 proc., ale później przyspieszy i na koniec roku sięgnie 2,5-3,0 proc. Czekaj uważa, że pojawiające się symptomy spowolnienia gospodarczego mogą wpłynąć na tempo zaostrzania polityki pieniężnej. Mimo tego RPP będzie i tak zmuszona do podwyżek stóp proc., ale wczorajsza wypowiedź sugeruje, że w tym roku podwyżka może być tylko jedna. Rynek praktycznie nie zareagował na ten komentarz. Do końca dnia złoty pozostał stabilny.
Większa przecena złotego nastąpiła dzisiaj rano. Jej przyczyny jak poprzednio tkwią w aprecjacji jena i wyprzedaży akcji na rynkach USD. Po tym jak wczoraj indeks Dow Jones spadł o ponad 1 proc. z powodu obaw o stabilność rynku kredytowego USA i w związku z problemami kolejnej spółki z sektora kredytów hipotecznych, złoty dzisiaj rano stracił ponad pół procenta. Kurs EUR/PLN znalazł się blisko maksimów z ubiegłego tygodnia a USD/PLN wzrósł do poziomu 2,79. Nerwowość na rynkach azjatyckich widoczna w postaci umocnienia jena i silnych spadków na giełdzie w Tokio i Szanghaju dała się również we znaki krajowym inwestorom. Dodatkowo nocna zniżka kontraktów futures na Dow Jones i indeksy europejskich giełd pogłębiły negatywne nastroje na rynku. Splot tych wszystkich czynników powinien prowadzić do dalszej przeceny złotego. Aprecjacja jena i spadki na rynkach kapitałowych mogą w rezultacie doprowadzić do ucieczki inwestorów z rynków naszego regionu. To w efekcie powinno się przełożyć na deprecjację złotego do poziomu EUR/PLN 3,83 i USD/PLN 2,8150.
W poniedziałek i wtorek, z uwagi na koniec miesiąca i rozmiary korekty z tamtego tygodnia na rynkach walutowych i kapitałowych obserwowaliśmy odrabianie strat przez giełdowe indeksy oraz waluty, które podczas pogorszenia nastrojów straciły na wartości. Powrót optymizmu był jednak tylko chwilowy i, tak jak ostrzegaliśmy, po ruchu powrotnym następuje powrót do korekty. Entuzjazm inwestorów, który doprowadził do 2,5% wzrostu londyńskiego FTSE i poważnych zwyżek innych indeksów widoczny był też na początku sesji amerykańskiej. Ogłoszenie przez kolejne fundusze inwestujące na rynku nieruchomości (Sowood Capital i C-BASS) znaczących strat doprowadziło do ogromnych spadków cen ich akcji. AHM, firma ubezpieczająca kredyty hipoteczne, niezaangażowana w segmencie sub-prime ostrzegła, że grozi jej upłynnienie aktywów. Realne wydaje się, zatem widmo rozciągnięcia kryzysu na pozostałe sektory gospodarki oraz inne kraje. Niemieckie banki już ostrzegają, że ich w ich wynikach kwartalnych widoczny będzie negatywny wpływ spowolnienia na amerykańskim rynku nieruchomości. W takiej sytuacji trudno o utrzymanie lepszych nastrojów, mimo, iż wskaźnik optymizmu konsumentów Conference Board był najwyższy od prawie 6 lat, zaś w Europie zanotowano większy od oczekiwań spadek bezrobocia. Inne dane ze strefy euro i USA były raczej mieszane. Spadek o 0,3% w ujęciu miesięcznym wydatków konstrukcyjnych za Oceanem (prognozowano +0,2%) potwierdza, że budowlanka jest kulą u nogi amerykańskiej gospodarki i, jeśli szybko kryzys nie zostanie zażegnany, może odczuć go, nieźle sobie ostatnio radzący, rynek pracy. Na powtórnym wzroście awersji do ryzyka zdecydowanie zyskał japoński jen oraz frank szwajcarski. Zamykanie pozycji opartych o "carry trade" zepchnęło USD/JPY poniżej 55-tygodniowej średniej (do 117,60) i EUR/JPY do 160,50. Było to korzystne dla dolara, któremu sprzyjał napływ środków z bardziej ryzykownych rynków do USA, traktowanych jako "bezpieczna przystań". Widać to we wciąż zniżkujących rentownościach obligacji. EUR/USD przebił linię krótkoterminowego trendu spadkowego i oczekujemy jego dalszego spadku. Po przebiciu wsparcia na 1,3630 kurs spaść powinien do 1,3610 USD. Ponad 1-procentowe spadki na giełdach za Oceanem i 2,5-3-procentowa zniżka na parkietach w Azji na pewno przełożą się na grobowe nastroje także na rynkach kapitałowych w Europie.
Sporządził: