Na krótki czas lepszy dziś fundusz pieniężny od obligacyjnego

Klienci wrzucają często fundusz pieniężny i obligacji do jednego worka tzw. podmiotów bezpiecznych. Tymczasem – głównie w zależności od fazy cyklu zmian stóp procentowych – nie bez znaczenia dla zysków jest to, który produkt wybierzemy. Ale okazuje się, że tylko na krótką metę. Jeśli spojrzeć na okres kilku ostatnich lat, zarówno fundusze pieniężne, jak i obligacji pozwoliły jedynie ochronić kapitał przed inflacją

Publikacja: 01.08.2009 10:07

Na krótki czas lepszy dziś fundusz pieniężny od obligacyjnego

Foto: GG Parkiet

Fundusz obligacji czy pieniężny – w który lepiej dziś zainwestować? Oba należą do grupy tzw. bezpiecznych podmiotów. Ostatnio nie brakowało przypadków spektakularnych strat, jakie ponosiły, wywołanych inwestycjami w trefne papiery, najczęściej korporacyjne (choćby SEB 2, DWS Płynna Lokata Plus czy Skarbiec Gotówkowy). Niemniej jednak na dłuższą metę należy spodziewać się po nich zysków podobnych do tych, jakie dają lokaty bankowe. Zarobek w funduszu obligacji i pieniężnym może się jednak znacznie różnić w zależności od warunków rynkowych. Większość ekspertów przewiduje, że w najbliższych miesiącach więcej zarobimy w funduszu pieniężnym. Jeśli jednak myślimy o inwestycji od razu na dłużej, lepiej wybrać fundusz obligacji.

[srodtytul]Założenie: w długim terminie pieniężny bardziej stabilny, obligacji bardziej zyskowny[/srodtytul]

Fundusz pieniężny i obligacji inwestują w instrumenty o podobnej specyfice, czyli papiery dłużne skarbowe, komunalne i emitowane przez spółki, najczęściej niepubliczne, oraz depozyty bankowe. Podstawowa różnica leży w okresie zapadalności kupowanych papierów. W funduszach pieniężnych znajdziemy, co do zasady, instrumenty o terminie wykupu nieprzekraczającym jednego roku (tzw. krótkie). Z kolei w funduszach obligacji – głównie długie, czyli o terminie zapadalności powyżej jednego roku.

Ta różnica pociąga za sobą rozbieżności w poziomie ryzyka inwestycji. Im dłuższy papier, tym bardziej ryzykowny. Po pierwsze rośnie ryzyko niewypłacalności emitenta – większe jest prawdopodobieństwo, że firma zbankrutuje w ciągu np. dziesięciu lat niż w ciągu np. sześciu miesięcy. Po drugie, rentowność takich obligacji, a zatem i cena (która spada, gdy rentowność rośnie, a zniżkuje, gdy rentowność się podnosi) oraz tym samym stopa zwrotu z inwestycji, podlegają większym wahaniom. Są bowiem bardziej wrażliwe na zmiany stóp procentowych niż w przypadku krótkoterminowych papierów (tutaj chodzi głównie o papiery dłużne skarbowe).

– Zadaniem funduszy bezpiecznych jest ochronienie kapitału oraz uzyskanie stopy zwrotu przewyższającej inflację. Cel ten jest realizowany poprzez odpowiedni dobór instrumentów do portfela oraz, coraz częściej, poprzez aktywny obrót tymi instrumentami – komentuje Marek Kuczalski, zarządzający w Allianz TFI. – Z uwagi na większe ryzyko inwestycyjne należy założyć, że w dłuższym okresie stopa zwrotu funduszy obligacyjnych przewyższy stopę zwrotu funduszy pieniężnych. Natomiast wartość jednostek uczestnictwa funduszy pieniężnych będzie przyrastać w sposób bardziej stabilny – dodaje.

[srodtytul]Pieniężny, ale tylko na krótki czas[/srodtytul]

Niepewna sytuacja makroekonomiczna przyniosła w tym roku znaczne wahania, często nietypowe, na rynku skarbowych instrumentów dłużnych. Po silnym wzroście rentowności w styczniu i lutym koniec I kwartału i cały II kwartał charakteryzowały się umiarkowanym jej spadkiem. Szczególnie silnie poszła w dół rentowność obligacji krótkoterminowych, dzięki czemu w I półroczu średnia stopa zwrotu funduszy pieniężnych przewyższyła zyski z funduszy obligacji.

Zdaniem większości analityków II półrocze powinno być spokojniejsze, choć także nie zabraknie zaskakujących zmian cen instrumentów dłużnych. – Za inwestycją w fundusze pieniężne przemawia prognozowany dalszy spadek inflacji, który powinien skutkować obniżką stóp procentowych. To z kolei będzie sprzyjać zniżce rentowności obligacji krótkoterminowych. Na obniżkę stóp nie muszą zareagować obligacje długoterminowe – uważa Marek Kuczalski z Allianz TFI. Miałoby się tak stać ze względu na i tak bardzo niski poziom stóp – a zatem rynek odczytuje, że każda kolejna obniżka przybliża do podwyżki.

– Z kolei pogłębiająca się dysproporcja pomiędzy rentownością krótkoterminowych i długoterminowych papierów zwiększa atrakcyjność tych drugich. To będzie działać na korzyść funduszy obligacji. A zatem jeśli planujemy wycofanie środków w okresie kilku miesięcy, lepszy będzie fundusz pieniężny. Natomiast jeżeli chcemy zainwestować środki na okres co najmniej roku, należy rozważyć inwestycje w fundusz obligacji – mówi.

[srodtytul]Prze­wi­dzieć cykl pod­wy­żek stóp[/srodtytul]

Zdaniem niektórych ekspertów fundusz pieniężny przyniesie lepszy wynik od funduszu obligacji nie tylko w najbliższych miesiącach, ale i w I połowie 2010 r. Można się spodziewać, że już na początku przyszłego roku Rada Polityki Pieniężnej zacznie podnosić stopy procentowe. Eksperci przewidują, że przyczyni się do tego wyraźny impuls inflacyjny wynikający tym razem z ożywienia gospodarczego, a nie osłabienia złotego, jak to miało miejsce przed kilkoma miesiącami.

– W okresie podwyżek stóp procentowych fundusze pieniężne powinny w średnim okresie dawać lepszą stopę zwrotu niż fundusze obligacji – mówi Piotr Zagała, zarządzający funduszami w Idea TFI. Chodzi o to, że zarządzający w funduszu pieniężnym zazwyczaj trzymają papiery do wykupu, rzadko nimi handlują. W funduszach obligacji ma to miejsce częściej. Oprocentowanie krótkoterminowych instrumentów będzie coraz wyższe, natomiast obligacje długoterminowe w wyniku wzrostu rentowności będą traciły na cenie. Zatem fundusze obligacji mogą nieco tracić na obracaniu papierami (niekoniecznie będą na minusie, bo jednocześnie zarabiają na oprocentowaniu obligacji trzymanych w portfelu).

Piotr Zagała zaznacza przy tym, że wiele jednak zależy od umiejętności zarządzającego. Jeśli trafnie przewidzi początek cyklu podwyżek stóp i w porę zapełni portfel papierami o krótkim terminie do wykupu lub takimi, których nie będzie zamierzał potem sprzedawać, może uniknąć strat wynikających ze wzrostu rentowności dłuższych instrumentów. – Można więc założyć, że świetnie zarządzany fundusz obligacji, który ma szerokie spektrum papierów do wyboru, będzie zawsze lepszy od funduszu pieniężnego. Ale to jest założenie bardzo karkołomne – mówi zarządzający.

[srodtytul]Są argumenty za obligacyjnym[/srodtytul]

Na korzystne rozpoczęcie inwestycji w fundusz obligacji trzeba jeszcze trochę poczekać. Szczególnie dobrym okresem do tego rodzaju lokaty jest bowiem przełom cyklu podwyżek i obniżek stóp procentowych. Wtedy to ceny obligacji, zwłaszcza o najdłuższych terminach zapadalności, są relatywnie niskie, co daje perspektywę sporych zwyżek.

– Generalnie w fundusz obligacji najlepiej inwestować na szczycie koniunktury, w okresie, gdy bank centralny dokonuje ostatniej w serii podwyżki stóp procentowych – mówi Piotr Zagała z Idea TFI. Wówczas można trafić w najwyższą okresowo rentowność długich obligacji i nie dość, że zarobić na wysokim kuponie (gdy trzyma się je do wykupu), to dodatkowo na wzroście ich kursu jako konsekwencji rychłego spadku rentowności (gdy część papierów zostanie sprzedana).

Ale kilka czynników przemawia za tym, by już dziś zainwestować w fundusz obligacji. Chodzi głównie o to, że krzywa dochodowości jest teraz bardzo stroma – czyli dłuższe papiery mają znacznie wyższą rentowność niż krótkie, co – przy założeniu trzymania ich do wykupu – stanowi na korzyść funduszy obligacji. Ponadto spread (czyli różnica pomiędzy rentownością obligacji a stawkami, po jakich banki pożyczają sobie pieniądze, wynikającymi z wartości tzw. swapów procentowych) na obligacjach dłuższych niż rok jest wciąż stosunkowo wysoki. To pozwala je względnie tanio kupować. – To może jednak szybko się zmienić.

Może, ale nie musi. I tu jednak nie ma jednoznaczności. Na polski dług skarbowy działają dwa podstawowe czynniki. Jeśli jesteśmy, z uwagi na bliskość unii monetarnej, traktowani jako kraj rozwinięty, obligacje powinny tracić w okresie wzrostu gospodarczego. Jeśli jednak będziemy postrzegani raczej jako kraj rozwijający się, kursy naszych obligacji wzrosną ze względu na wzmożony popyt na ryzykowne instrumenty ze strony zagranicznych inwestorów – tłumaczy Piotr Zagała.

[srodtytul]Zyski z obu funduszy na podobnym poziomie[/srodtytul]

Jak mówi Dariusz Lasek, zarządzający w Union Investment TFI, teoria podpowiada, że kiedy cykl koniunkturalny osiąga swój szczyt i ryzyko inwestycyjne na rynku akcji jest najwyższe, nadchodzi czas funduszy pieniężnych. Stopy procentowe są wówczas najwyższe, a ryzyko takiej inwestycji – najmniejsze spośród dostępnych. III etap cyklu koniunkturalnego charakteryzuje się wyraźnymi obniżkami stóp procentowych, a to jest optymalny moment do inwestowania w fundusze obligacji.

– Kiedy obniżki stóp wyhamowują i powoli gospodarka przygotowuje się do odbicia, znów nadchodzi czas instrumentów pieniężnych – zgadza się z poprzednikami Dariusz Lasek. Podkreśla, że długość poszczególnych etapów w danym cyklu koniunkturalnym może być różna i trudno jest ocenić dokładny czas ich trwania. – W naszej ocenie w ciągu najbliższych 12 miesięcy większy potencjał wzrostu mają wciąż jeszcze fundusze obligacji w porównaniu z funduszami pieniężnymi, ale różnica w zyskowności obu typów aktywów będzie już niewielka, przy dużo wyższym ryzyku w funduszach obligacji – mówi Dariusz Lasek.

[srodtytul]Tak naprawdę trudny wybór[/srodtytul]

Ocenę, czy lepszy dziś fundusz pieniężny, czy obligacji, utrudnia to, że w ramach danej kategorii podmioty bardzo się między sobą różnią. Wydawać by się mogło, że odchylenie wyniku od średniej w tego typu produktach nie może być duże. Nic bardziej mylnego. Powód? Dzisiaj wielu zarządzających skrajnie małą pulę papierów trzyma do wykupu. Niektórzy wręcz „trade’ują” nimi niczym akcjami. – Część funduszy, szczególnie obligacji, zmieniła się w wyniku walki o stopę zwrotu w hedge fundy obligacyjne – mówi Piotr Zagała z Idea TFI.

– Fundusze obligacji i pieniężne warto kupować po tym, jak ich wyceny spadną, a sprzedawać, jak mocno wzrosną. To jest jedyny dostępny dla drobnego klienta schemat działania. Nie można wymagać od klienta, aby prognozował inflację i stopy procentowe i na tej podstawie dokonywał wyboru. To rola zarządzającego – mówi Witold Garstka, zarządzający w BZ WBK AIB TFI.

[srodtytul]Pięć lat na fundusz akcji to już dziś za długo[/srodtytul]

Na rynku nasilają się rekomendacje, że dziś tak naprawdę najlepiej zainwestować w fundusze akcji. Równocześnie w czasie bessy wśród przedstawicieli TFI coraz głośniej się mówiło, że w fundusze, szczególnie akcyjne, trzeba inwestować długoterminowo. Najczęściej pojawiającą się liczbą lat trwania inwestycji jest pięć. Jednak czy nie ma obawy, że za pięć lat zyski z dokonanych dziś inwestycji wcale nie będą satysfakcjonujące? Dziś wielu analityków podkreśla, że indeksy są relatywnie wysoko. Być może za pięć lat będą znów niżej?– Pięcioletni horyzont to minimalny okres inwestowania w funduszach akcyjnych i mieszanych z przewagą akcji. Teoretycznie przy wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach jest możliwe wystąpienie sytuacji, gdy po tym okresie stopa zwrotu z funduszu akcji nie będzie satysfakcjonująca dla uczestnika i wówczas najlepszym rozwiązaniem będzie przedłużenie okresu inwestycji – mówi Garstka.

Tłumaczy, że okres pięciu lat nie jest sztywnym terminem, w którym TFI gwarantuje uczestnikowi osiągnięcie dużych zysków, lecz raczej wskazówką do długoterminowego inwestowania w funduszach akcyjnych i wykorzystania ich potencjału w dłuższym okresie. – To z kolei wiąże się z oczywistą prawdą, że w dłuższym terminie zyski z dobrze zarządzanych firm są znacznie wyższe niż zyski czy odsetki uzyskane poprzez inne formy oszczędzania – wyjaśnia Garstka. Jego zdaniem obecny poziom indeksów wcale nie wyklucza osiągnięcia satysfakcjonujących zysków za pięć lat. – Indeksy są relatywnie wysoko w porównaniu z ostatnimi dołkami, lecz w porównaniu z poziomem z ostatniej hossy nisko – mówi.

Nie wszyscy się z tym zgadzają. – Dość prawdopodobne jest, że za pięć lat indeksy będą notowały niższe poziomy niż dziś, bo wówczas możemy być już w kolejnej bessie. Z kolei można mocno wierzyć w to, że za dwa lata będą to poziomy dużo wyższe niż dzisiejsze – mówi Piotr Zagała. – Dlatego inwestującym dziś w fundusze akcji rekomendowałby dwu- albo trzyletni horyzont – dodaje.

[ramka][b]Tomasz Publicewicz - analizy online[/b]

Rynek długu, podobnie jak akcji, cechują okresy hossy i bessy. Ostatnie 12 miesięcy to okres wzrostu cen papierów dłużnych, który przełożył się na około 10 proc. zysku przeciętnego funduszu polskich obligacji. Jednak sama hossa nie gwarantowała dobrych wyników. Decydujący był wybór funduszu. Najlepsi zarządzający zarobili w tym czasie ponad 20 proc., a najgorszy fundusz potrafił przynieść stratę. Dobrą koniunkturę na rynku długu zauważyli i wykorzystali nieliczni inwestorzy, o czym świadczy bilans przepływów za ostatnie 12 miesięcy. Podejmując obecnie decyzje inwestycyjne, należy brać pod uwagę, że większość hossy na rynku długu jest już za nami, dlatego bezkrytyczne inwestowanie w tzw. długi horyzont nie jest dobrą strategią. Również jeśli chodzi o fundusze pieniężne, najlepszy moment na inwestycję, czyli szczyt wzrostu PKB, jest już za nami. Jednak tutaj polscy inwestorzy, wbrew światowym tendencjom, nie byli zainteresowani tą grupą produktów. W wyniku giełdowych spadków kapitał, który uciekał z funduszy ryzykownych, nie trafiał do funduszy bezpiecznych, ale na bankowe lokaty. Widoczny od maja tego roku niewielki napływ środków do funduszy pieniężnych to w dużej mierze efekt napływu do funduszy dedykowanych firmom.

[b]Natalia Chudzyńska - parkiet[/b]

Średnia stawka za zarządzanie dla funduszy obligacji to 1,3 proc. rocznie, ale można spotkać też 2 proc. Dla pieniężnych jest to 0,9 proc., ale mamy też przypadek ponad 2 proc. Na Zachodzie w obu kategoriach jest to zwykle około 0,5 proc. Gdyby nie wysokie opłaty, fundusze dałyby realnie zarobić, a nie tylko ochroniły przed inflacją. Miałyby szansę być atrakcyjniejsze od lokat bankowych, które – abstrahując od wojny depozytowej – zazwyczaj oferują zysk na poziomie inflacji, i przyciągać klientów. Per saldo TFI mogłyby więc na tym zyskać. [/ramka]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów