Kluczowym momentem sesji będzie publikacja danych o stanie rynku pracy w USA. O znaczeniu dla koniunktury giełdowej tych danych pisałem już sporo. Nie będę się więc powtarzał. Przypomnę tylko, że uważam je za przeceniane. Oficjalnie prognozuje się, że liczba etatów w sektorze pozarolniczym spadła o ok. 175k. Oczywiście pojawiają się zarówno szacunki bardziej lub mniej korzystne. Znaczna większość analityków oczekuje jednak poprawy zarówno względem ostatniego miesiąca (263k), jak i średniej z ostatnich trzech miesięcy (256k). Mniejsza skala spadku liczby etatów ma wynikać m.in. z przypuszczalnym brakiem spadku zatrudnienia z przemyśle. Na takie zachowanie zatrudnienia w przemyśle wskazuje ostatni odczyt wskaźnika ISM, a właściwie jego składowa obrazująca zmiany w zatrudnieniu. Subindeks ten wyniósł 53,1 pkt. Jak podają analitycy z Economy.com w ciągu ponad 30 lat zbierania danych zdarzyło się jedyne czterokrotnie, by w miesiącu w którym ten subindeks był wyższy od 50 pkt. zatrudnienie spadło. Jak widać, nie można powiedzieć, że wzrost zatrudnienia jest pewny, ale spokojnie można powiedzieć, że jest na to spora szansa. Z drugiej strony mamy spadek subindeksu zatrudnienia w usługach. O ile skala tego spadku jest mniejsza, to w liczbach względnych może mieć on większe znaczenie. Stąd m.in. spora rozbieżność oczekiwań związanych z wynikiem końcowego.
Wymowa tych danych w średnim terminie jest mniej istotna, ale w skali jednej, czy dwóch sesji może mieć znaczenie, co z punktu widzenia aktualnej sytuacji na naszym rynku jest czynnikiem istotnym. Można rzec, że to co będzie się działo przed pojawieniem się danych, nie będzie aż tak istotne, jak to, co będzie się działo po publikacji. My zmiany cen będzie obserwować z punktu widzenia możliwości wyjście nad szczyt z 30 października. Wyjście w trakcie sesji jest całkiem prawdopodobne, ale nie oznacza to wcale, że równie oczywiste jest zakończenie dnia na tak wysokim poziomie.