W trakcie tych dwóch sesji ceny na rynku w Stanach wzrosły. Wprawdzie na wtorkowej sesji nie zanotowano wyraźnych zmian, ale wczorajsze notowania były dla byków bardziej łaskawe, choć i tym razem skala zwyżki nie była powalająca. Aktualnie ceny na rynku terminowym za oceanem spadają, co sprawia, że pozytywny wpływ wczorajszych notowań został niemal w pełni zniwelowany. Nikkei zakończył notowania spadkiem o 0,7 proc. Kontrakty na SP500 tracą 0,3 proc. względem poziomu zamknięcia.
Rozpoczęciem notowań w okolicy wtorkowego zamknięcia sprawiamy, że przynajmniej teoretycznie istnieje możliwość podejścia w pobliże szczytu tegorocznych zmian. Czy jest szansa na skuteczny atak? Cóż, teoretycznie nie możemy takiej ewentualności wykluczyć, ale popyt nie pokazał ostatnio niczego, co sprawiłoby, by taki scenariusz z czystym sumieniem uznać za najbardziej wiarygodny. Owszem, mamy nastawienie pozytywne, bo szanujemy trend, ale też nie jesteśmy ślepi na to, co się ostatnio działo na rynku. Zwyżka na małym obrocie to nie jest z pewnością to, na co liczą posiadacze długich pozycji.
W trakcie dnia pojawi się kilka publikacji. O 11:00 poznamy dane o dynamice produkcji przemysłowej w strefie euro, a kilka godzin później opublikowana zostanie zmiana liczby wniosków o kredyt hipoteczny oraz liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Tylko te ostatnie dane mają szansę wpłynąć na wyceny akcji, a i tak tylko pod warunkiem, że będą wyraźnie odbiegały od poziomów prognozowanych (510k).