Notowania ruszyły od zwyżki, która mogła być początkiem ruchu korekcyjnego, którego spodziewałem się nie tylko ja. Chyba właśnie powszechność oczekiwań sprawiła, że rynek nie zachował się szablonowo. Skala zwyżki była niewielka i podaż powoli zaczęła przeważać. Ruch nie był dynamiczny i minęło trochę czasu do momentu, gdy ceny wyrównały piątkowe minima. Wyznaczenie nowych nieco przyspieszyło zmiany.
Pojawienie się nowych minimów trendu (zakładamy, że na razie obowiązuje spadek przynajmniej w krótkim terminie) wytrąca z rąk graczy, trzymających się wspomnianego trendu, argumenty za tym, by poszukiwać okazji do zagrania w górę. Nowe minima to potwierdzenie tendencji, a nie oznaka jej zmiany. Co ciekawe, spadek zatrzymał się na poziomie kolejnego dołka. Tym razem z początku października.
Jeszcze przed 14.00 ceny rozpoczęły marsz w górę. Dzięki niemu zobaczyliśmy o ok. 60 pkt. Nieźle. Jak na jedną sesję, taki wzrost robi wrażenie, ale tylko jeśli zapomnimy, co się działo przez dwa poprzednie dni. Jeśli jednak nasza pamięć będzie bardziej sprawna, okaże się, że te 60 pkt to marne 60 pkt.
Mamy za sobą przecenę, która niemal nieprzerwanie trwa od okolic 2400 pkt. Jeśli więc popyt stać tylko na te 60 pkt, to kierując się zasadą, że skala odbicia pokazuje faktyczny stan rynku, nie miałbym wielu dobrych wiadomości dla posiadaczy długich pozycji. Przynajmniej w odniesieniu do najbliższych kilku tygodni. Sprawa jednak nie jest jeszcze przesądzona i popyt ma szansę powalczyć.To, co w tej chwili jest dla nas ważne, to fakt, że nadal pierwszy ważny dla nas opór jest tak wysoko, że jego pokonanie musiałoby równać się zanegowaniu całej ostatniej fali spadków.
Oczywiście samo w sobie byłoby to wydarzeniem. Po tym, co pokazał wczoraj popyt, za wiele na taki rozwój wydarzeń bym nie stawiał. Jednak powiększenie korekty jest możliwe, a nawet jest nam na rękę. Solidna korekta będzie mogła być bliższym punktem odniesienia dla ewentualnej zmiany nastawienia. To po wczorajszej sesji pozostaje negatywne.