Wspomnianą nadgorliwość widać było już wcześniej. Na początku sesji przewagę miała strona popytowa, co doprowadziło do wyjścia cen nad poziom wtorkowego maksimum. Później rynek się skonsolidował, co po paru godzinach zaowocowało pojawieniem się na wykresie wczorajszych wahań małej formacji głowy i ramion z linią szyi w okolicy 2230 pkt.
Linia została przebita i spadek doprowadził do wyznaczenia nowych minimów dnia. Piszę o nadgorliwości, bo w tym samym czasie rynki światowe słabły tylko nieznacznie po opublikowaniu nieco gorszych od prognozowanych danych makro w USA. Nasz rynek zdawał się występować przed szereg i przewodzić przecenie.
Ta nadgorliwość w spadku przejawiła się w końcowym fixingu, gdy ceny kontraktów spadły wyraźnie pod poziom indeksu. Już w ciągu dnia baza oscylowała wokół zera, a spadek cen pod indeks może sygnalizować nastawienie graczy do gry w dół. Problem w tym, że z takim nastawieniem za daleko rynek nie spadnie.
Być może ma ono swoje źródło w dość powszechnej opinii o nieuchronności spadków. Wielu także widzi wsparcie w okolicy 2000 pkt. Ja wprawdzie zdanie mam podobne, ale nie oczekuję, że kolejna fala przeceny pojawi się już teraz. Kto wie, może właśnie ten pesymizm przyda się do wykreślenia większej korekty?
Swoją drogą spadek cen związany z treścią wystąpienia szefa Fedu jest zastanawiający. Przecież nie zostało powiedziane nic, czego wcześniej byśmy nie wiedzieli. "Sekwencja kroków oraz kombinacja narzędzi, jakich Rezerwa Federalna użyje w trakcie wychodzenia z obecnie mocno akomodacyjnej polityki pieniężnej, zależeć będą od napływających danych gospodarczych i finansowych".