Dwa oblicza lutego

Gdyby poprzestać na analizie wykresu WIG20, to należałoby się zastanowić, czy miniony miesiąc nie postawił pod znakiem zapytania kontynuacji trendu wzrostowego. Do takiej diagnozy nie pasuje jednak mocna kondycja małych spółek

Publikacja: 27.02.2010 08:20

Dwa oblicza lutego

Foto: PARKIET

Posiadacze akcji mają za sobą najsłabszy od czasu zakończenia bessy miesiąc, przynajmniej biorąc pod uwagę zachowanie WIG20. Długo można by wymieniać listę czynników, które wyróżniają luty niekorzystnie na tle dotychczasowego trendu wzrostowego.

Chociaż nie był to pierwszy miesiąc pod kreską, to lutowa zniżka WIG20 (o około 5 proc.) okazała się znacznie większa niż dotychczasowe korekty spadkowe (w styczniu indeks spadł o symboliczne 0,3 proc., a we wrześniu ub. r. – o 0,9 proc.). Przecena okazała się na tyle silna, że w najgorszym momencie WIG20 cofnął się do poziomu, który notowany był już w końcu lipca ub. r., niwelując tym samym zwyżkę wypracowaną z mozołem w ciągu pół roku. Niemal bezprecedensowy jest też fakt, że w trakcie miesiąca WIG20 nie zdołał wspiąć się na nowy szczyt trendu wzrostowego – do tej pory udawało się to w każdym miesiącu począwszy od marca 2009 r. (wyjątkiem był jedynie wrzesień).

Sporą dawkę powodów do niepokoju dostali w lutym analitycy techniczni. WIG20 z niebywałym impetem (tworząc tzw. lukę bessy) sforsował poprzednie dołki, a także półroczną średnią kroczącą, powyżej której znajdował się dotąd nieprzerwanie od kwietnia ub. r. Zamiast później podjąć próbę odrobienia strat, WIG20 przy skromnych obrotach dryfował w miejscu, a ostatnie dni miesiąca przyniosły przymiarki do kolejnej fali wyprzedaży.

[srodtytul]PIIGS i stopy procentowe w centrum uwagi[/srodtytul]

Jak zawsze w takich sytuacjach bezpośrednim impulsem były wydarzenia na świecie. Humory inwestorów popsuły przede wszystkim doniesienia o fatalnym stanie finansów Grecji, a wkrótce także innych krajów z tzw. grupy PIIGS (Portugalii, Irlandii, Włoch i Hiszpanii).

Siła reakcji rynków wynikała nie tyle z troski o losy tych stosunkowo mało znaczących gospodarek, lecz raczej ze spekulacji na temat tego, na ile zaszkodzą one całej strefie euro, tym bardziej że wyemitowane przez nie, a obecnie mocno tracące na wartości papiery skarbowe znalazły się w portfelach zachodnioeuropejskich banków komercyjnych.Jakby tego było mało, na horyzoncie widnieje kolejny problem, nad którym muszą główkować inwestorzy – zaostrzenie polityki pieniężnej w USA (i na świecie), które do niedawna było jedynie kwestią niesprecyzowanej przyszłości, a teraz stopniowo staje się faktem (wyraźnie zasygnalizował to Fed, podnosząc stopę dyskontową).

Wszystko to sprawia, że okoliczności stały się coraz bardziej sprzyjające realizacji zysków z akcji. Nie tłumaczy to jednak faktu, dlaczego regularnie zdarzały się w lutym dni, kiedy WIG20 należał do niechlubnego grona najmocniej spadających indeksów nie tylko w Europie, ale na całym świecie. W atmosferze narastających obaw o stan finansów krajów peryferyjnych strefy euro, WIG20 potrafił iść w dół niemal tak mocno, jak np. indeksy giełd w Grecji lub Portugalii.

Sprawa jest o tyle tajemnicza, że tak słabego zachowania wskaźnika blue chips nie sposób wytłumaczyć obawami o kondycję budżetową naszego kraju – stosunkowo mocne zachowanie złotego, cen polskich obligacji i kontraktów CDS (pozwalających zabezpieczyć się przed niewypłacalnością kraju) zupełnie nie potwierdzają takiego domniemania. Czyżby przyczyna tkwiła po stronie polskich inwestorów, np. funduszy, które przestraszyły się silnej korekty spadkowej?

[srodtytul]Bliżej szczytów niż dołków[/srodtytul]

Takie wytłumaczenie też nie wydaje się jednak najwłaściwsze, biorąc pod uwagę sytuację nie tylko w gronie największych spółek, ale na tzw. szerokim rynku. Analizując wydarzenia na przeciwległym biegunie – w licznym gronie małych spółek – można szybko dojść do wniosku, że luty miał dwa oblicza. Obok zaskakująco słabej postawy WIG20 w oczy rzucała się relatywnie mocna kondycja kojarzonego z „maluchami” sWIG80.

Praktycznie przez cały miesiąc (z krótkimi przerwami) wskaźnik siły relatywnej tego indeksu względem WIG20 (oblicza się go, dzieląc przez siebie wartości obu indeksów) zdecydowanie maszerował na północ. W efekcie znalazł się na poziomie najwyższym od września ub. r. Gdyby udało się przebić to maksimum, wskaźnik zawędrowałby najwyżej od historycznego szczytu z czerwca 2007 r.! W przeciwieństwie do łatwo poddającego się ciosom niedźwiedzi WIG20, indeks sWIG80 kończy miesiąc nie w obliczu groźby przebicia poziomu wsparcia, lecz niewiele poniżej szczytów trendu wzrostowego.

Mocna postawa „maluchów” jest znacząca z fundamentalnego punktu widzenia. Jeśli zgodnie z doświadczeniami ostatnich lat sWIG80 potraktujemy jako barometr kondycji polskiej gospodarki (a precyzyjnie – barometr oczekiwań co do tej kondycji), zaś WIG20 raczej jako barometr nastrojów na światowych rynkach, to mocna postawa tego pierwszego i słaba drugiego sugerują, że ostatnia przecena na warszawskim parkiecie nie jest uzasadniona przez obawy o ożywienie gospodarcze.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów