Posiadacze akcji mają za sobą najsłabszy od czasu zakończenia bessy miesiąc, przynajmniej biorąc pod uwagę zachowanie WIG20. Długo można by wymieniać listę czynników, które wyróżniają luty niekorzystnie na tle dotychczasowego trendu wzrostowego.
Chociaż nie był to pierwszy miesiąc pod kreską, to lutowa zniżka WIG20 (o około 5 proc.) okazała się znacznie większa niż dotychczasowe korekty spadkowe (w styczniu indeks spadł o symboliczne 0,3 proc., a we wrześniu ub. r. – o 0,9 proc.). Przecena okazała się na tyle silna, że w najgorszym momencie WIG20 cofnął się do poziomu, który notowany był już w końcu lipca ub. r., niwelując tym samym zwyżkę wypracowaną z mozołem w ciągu pół roku. Niemal bezprecedensowy jest też fakt, że w trakcie miesiąca WIG20 nie zdołał wspiąć się na nowy szczyt trendu wzrostowego – do tej pory udawało się to w każdym miesiącu począwszy od marca 2009 r. (wyjątkiem był jedynie wrzesień).
Sporą dawkę powodów do niepokoju dostali w lutym analitycy techniczni. WIG20 z niebywałym impetem (tworząc tzw. lukę bessy) sforsował poprzednie dołki, a także półroczną średnią kroczącą, powyżej której znajdował się dotąd nieprzerwanie od kwietnia ub. r. Zamiast później podjąć próbę odrobienia strat, WIG20 przy skromnych obrotach dryfował w miejscu, a ostatnie dni miesiąca przyniosły przymiarki do kolejnej fali wyprzedaży.
[srodtytul]PIIGS i stopy procentowe w centrum uwagi[/srodtytul]
Jak zawsze w takich sytuacjach bezpośrednim impulsem były wydarzenia na świecie. Humory inwestorów popsuły przede wszystkim doniesienia o fatalnym stanie finansów Grecji, a wkrótce także innych krajów z tzw. grupy PIIGS (Portugalii, Irlandii, Włoch i Hiszpanii).