Futures na WIG20 urosły o 10 tys. zł

Za sprawą hossy każdy kontrakt terminowy na WIG20 wart jest blisko 10 tys. zł więcej niż przed rokiem. Co taka radykalna zmiana oznacza w praktyce dla inwestorów?

Aktualizacja: 22.03.2010 11:01 Publikacja: 18.03.2010 11:57

Rynek kontraktów terminowych cechuje się niuansami, które wyraźnie odróżniają go od rynku akcji

Rynek kontraktów terminowych cechuje się niuansami, które wyraźnie odróżniają go od rynku akcji

Foto: PARKIET

Rynek kontraktów terminowych cechuje się niuansami, które wyraźnie odróżniają go od rynku akcji. Jednym z takich niuansów jest wielkość instrumentów. Wartość pojedynczej akcji jest zazwyczaj dość niska (z naszych obliczeń wynika, że obecnie walory jedynie ok. 20 spółek na GPW kosztują więcej niż 100 zł, akcje zaś aż 202 firm są notowane poniżej 10 zł), co pozwala inwestorom dysponującym nawet niewielkim kapitałem budować portfele złożone z różnych papierów. Tymczasem wartość jednego kontraktu na WIG20 to obecnie prawie 24 tys. zł (wartość tę oblicza się, mnożąc kurs futures, który zazwyczaj zbliżony jest do kursu WIG20, przez mnożnik równy 10 zł).

Jak więc widać, kontrakty są instrumentami wielokrotnie większymi niż przeciętna akcja.Tak duża wartość futures oznacza, że gdyby inwestorzy mieli wyłożyć ją w całości, tak jak jest to w przypadku akcji, to prawdopodobnie handel tymi instrumentami byłby martwy. Tymczasem w rzeczywistości jest zupełnie inaczej - na przykład w lutym wolumen obrotu najpopularniejszą serią kontraktów na WIG20 przekroczył 1,2 mln sztuk, na koniec miesiąca było zaś otwartych prawie 98 tys. pozycji.

To zasługa kolejnego niuansu cechującego kontrakty, jakim jest dźwignia finansowa związana z tym, że kwota potrzebna do otwarcia pozycji w futures (depozyt zabezpieczający) jest jedynie ułamkiem wartości rynkowej tego instrumentu. Obecnie depozyt wynosi zaledwie 5 proc. Innymi słowy, aby kupić (lub sprzedać) wart ok. 24 tys. kontrakt, wystarczy dysponować kwotą rzędu zaledwie 1200 zł.

[srodtytul]Większa dźwignia[/srodtytul]

Jakie w tym kontekście znaczenie ma wzrost wielkości futures w ostatnich kilkunastu miesiącach? Z punktu widzenia wielkości samego depozytu zabezpieczającego trudno tu wskazać jednoznaczną zależność, ponieważ jest on obliczany nie tylko w oparciu o wartość kontraktu (która znacznie wzrosła), ale także wspomniany parametr procentowy, który nie jest stały, lecz ustalany przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Nie oznacza to jednak, że wzrost wielkości kontraktu jest neutralny dla inwestorów. Pod uwagę trzeba bowiem wziąć nie tylko sam depozyt zabezpieczający, lecz przede wszystkim tzw. dźwignię finansową, która sprawia, że nawet niewielkie zmiany kursu mają wielokrotnie większe przełożenie na wartość portfela. W tym kontekście wzrost wartości kontraktu przez ostatnie 12 miesięcy od dna bessy o prawie 10 tys. zł ma duże praktyczne znaczenie, decydując o poziomie ryzyka.

Wyjaśnijmy to na przykładzie. Kiedy przed rokiem kurs kontraktu zmieniał się o 10 proc., to dla posiadacza tego instrumentu oznaczało to zmianę stanu gotówki na rachunku maklerskim o kwotę rzędu 1400 zł. Obecnie zmiana kursu również o 10 proc. to już zmiana stanu gotówki o ok. 2400 zł. Wzrost wartości kontraktu powoduje więc również wzrost kwoty odpowiadającej procentowej zmianie kursu.

[srodtytul]Kontrakty mniej poręczne[/srodtytul]

Wyobraźmy sobie teraz, że przykładowy inwestor posiada na koncie 10 tys. zł i zakłada, że długą pozycję w kontrakcie terminowym zamknie, jeśli stan jego rachunku zmniejszy się o 1 tys. zł. Przed rokiem taki ubytek pieniędzy wywołałby spadek kursu futures o ok. 7 proc. Obecnie do spowodowania takiej samej kwotowej straty wystarczyłby tymczasem spadek o ok. 4 proc. Wniosek jest prosty - obecnie inwestor musi godzić się z większymi potencjalnymi kwotowymi stratami niż przed rokiem, operując tą samą liczbą kontraktów przy tej samej wielkości portfela.

Na kwestię tę spójrzmy z jeszcze innej strony. Załóżmy teraz, że inny inwestor przyjął w swojej strategii, że posiadając kapitał 15 tys. zł, będzie operował zawsze taką liczbą kontraktów, by jego portfel cechował się współczynnikiem dźwigni równym w przybliżeniu 3:1 (tzn. łączna wartość kontraktów powinna być trzy razy większa od wartości portfela inwestycyjnego). Przed rokiem przy takim założeniu inwestor ten mógł posiadać pozycję w aż trzech kontraktach. Obecnie przy tych samych założeniach "dozwolona" liczba kontraktów zmniejszyła się do niespełna dwóch.

O ile w przypadku inwestorów dysponujących dużym kapitałem kwestia ta ma czysto techniczny wymiar (tzn. mogą po prostu zmniejszyć wielkość pozycji), o tyle dla graczy posiadających mniejsze kwoty większa wartość kontraktów komplikuje strategię. Przykładowo jeśli w naszym przykładzie zmniejszymy kapitał inwestora do 5 z 15 tys. zł (pozostawiając bez zmian pożądany przez niego współczynnik dźwigni na poziomie 3:1), to o ile przed rokiem mógł on handlować jednym kontraktem, o tyle obecnie zgodnie ze swoimi założeniami w ogóle nie miałby możliwości handlu, bowiem wartość jednego kontraktu jest prawie pięć razy większa od kapitału.

Gdyby w tych warunkach inwestor zdecydował się jednak na wejście na rynek, to współczynnik dźwigni wyniósłby aż 5:1 wobec pierwotnie zakładanego 3:1. Wniosek jest taki, że im droższe są kontrakty, tym też bardziej ryzykowne jest uczestnictwo na rynku futures dla inwestorów posiadających stosunkowo niewielkie kwoty.

[srodtytul]Zmienność też ważna[/srodtytul]

Na szczęście dla graczy, obok wartości kontraktu, istnieje jeszcze jeden czynnik decydujący o tym, jak bardzo ryzykowne jest inwestowanie - zmienność kursów. Co prawda, jak wcześniej stwierdziliśmy, zmiana kursu o 10 proc. jest obecnie warta znacznie więcej niż przed rokiem, ale liczy się również to, na ile rynek ma skłonność do skakania o owe 10 proc. Pod tym względem zmiana sytuacji przez ostatni rok w dużym stopniu zrównoważyła niekorzystny wzrost wielkości kontraktów.

Podczas gdy w kulminacyjnej fazie ostatniej bessy emocje na rynku sięgały zenitu, to obecnie poziom zmienności jest przeciętny. Zobrazujmy to na przykładzie wskaźnika obliczanego jako dziesięciosesyjna średnia z procentowych różnic między dziennymi maksimum i minimum notowań kontraktów FW20. Podczas gdy u dna bessy wskaźnik ten przekraczał 7 proc., to obecnie wynosi niespełna 2 proc. Notowania futures znacznie się więc uspokoiły, a to oznacza spadek ryzyka częściowo rekompensujący mniej przystępne ceny tych instrumentów.

Oczywiście zmienność ma to do siebie, że wymaga ciągłego monitorowania. Zdarza się, że po okresach wyjątkowo stabilnych notowań (przysłowiowej ciszy przed burzą) dochodzi do gwałtownego wybicia kursów i skokowego wzrostu zmienności.

[srodtytul]Jeszcze niższe koszty[/srodtytul]

Na koniec warto zwrócić uwagę, że chociaż wzrost wielkości kontraktów czyni je de facto mniej dostępnymi przy założonym poziomie ryzyka, to jest też jednak zupełnie inny, tym razem bardzo pozytywny dla graczy aspekt tej sprawy - spadek kosztów. Jest to związane z tym, że domy maklerskie pobierają od inwestorów prowizję ustaloną nie jako procent wartości kontraktu, lecz jako stałą kwotę (to kolejny niuans odróżniający rynek futures od akcji). Wraz ze wzrostem wartości kontraktu owa kwota staje się coraz mniejszym odsetkiem tej wartości.

Przykładowo prowizja równa 10 zł przed rokiem stanowiła 0,07 proc. wartości kontraktu, obecnie zaś jest to zaledwie 0,04 proc. Widać więc, że handel stał się tańszy, co ma szczególne znaczenie dla daytraderów, czyli najbardziej aktywnych graczy.

[ramka]

[b]Spadek zmienności przeważył nad wzrostem wielkości kontraktów[/b]

Jak wskazuje wykres liczby otwartych pozycji (LOP), wzrost wielkości kontraktu terminowego na WIG20 nie przełożył się na spadek zainteresowania tymi instrumentami. Wręcz przeciwnie, mimo przejściowych silnych wahań związanych z wygasaniem kolejnych serii, na dłuższą metę w porównaniu z początkiem hossy LOP się wyraźnie zwiększył (dwudziestosesyjna średnia przed rokiem nieznacznie przekraczała 90 tys. kontraktów, podczas gdy obecnie wynosi ok. 110 tys.). Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, wydaje się, że duże znaczenie ma znaczny spadek zmienności notowań futures, który krótkoterminowych spekulantów skłonił do otwierania większych pozycji. Nie jest to jednak jedyne wytłumaczenie, bowiem statystyki Komisji Nadzoru Finansowego wskazują na obecność dużych graczy, posiadających nawet kilkadziesiąt procent całego rynku. Nie jest jasne, jaki jest motyw działalności takich potentatów (szczególnie początkowo nie brakowało "spiskowych" teorii, zakładających, że ich ogromne pozycje mają na celu destabilizowanie lub manipulację rynkiem, pojawiają się też jednak opinie mówiące, że są to raczej pozycje zabezpieczające lub służące do budowy tzw. instrumentów strukturyzowanych). Wiadomo jednak, że ich horyzont inwestycyjny jest zdecydowanie dłuższy w porównaniu z daytraderami, choćby ze względu na fakt, że trudno byłoby szybko zamknąć pozycje obejmujące nawet kilkadziesiąt tysięcy kontraktów. [/ramka]

[ramka]

[link=http://www.parkiet.com/temat/71.html]Sprawdź [b]notowana kontraktów terminowych[/b] » [/link]

[link=http://www.parkiet.com/temat/35.html]Czytaj [b]komentarze Kamila Jarosa[/b] »[/link]

[link=http://www.parkiet.com/forum/viewforum.php?f=2&sid=978507ca09a3dd7e184ef38ce8a71009]Podyskutuj na [b]forum parkiet.com[/b] z innymi inwestorami na temat [b]kontraktów[/b] »[/link]

[/ramka]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów