W trakcie wczorajszej sesji miało się pojawić kilka interesujących publikacji danych makro i potencjalnie to one mogły być impulsem do większych zmian. Nie były. Impulsem do jedynej w tym dniu zmiany była prawdopodobnie informacja o obniżeniu ratingu Fitcha dla portugalskiego długu. Efektem tego była szybka, choć niezbyt duża przecena.
Zanim jednak pojawiła się ta uznana przez większość serwisów za niemal hiobową wieść, opublikowane zostały pocieszające, bo wyższe od prognoz wskaźniki PMI dla strefy euro. Krótko po tym poznaliśmy stopę bezrobocia w Polsce oraz dynamikę sprzedaży detalicznej. W pierwszym wypadku zaskoczenia nie było, ale w drugim owszem. Oczekiwano wzrostu sprzedaży detalicznej o prawie 4 proc., a tymczasem wzrosła ona o symboliczne 0,1 proc. To z pewnością rozczarowujące dane, choć reakcja rynku była relatywnie spokojna.
Pewnie miał tu swój udział wzrost wskaźnika Ifo w Niemczech. Zapewne wynikało to także z tego, że takie dane oddalają perspektywę podwyżki stóp procentowych w Polsce. Po komentarzach można sądzić, że dyskusja dotycząca skali możliwych podwyżek stóp w tym roku powoli zostaje zamieniana na dyskusję, czy w ogóle do takich podwyżek w tym roku dojdzie. Ja zaczekałbym z poważniejszymi wioskami na dane marcowe. O ile i one będą słabe, możliwość podwyżek stóp faktycznie może zostać oddalona na przyszły rok. Samo osłabienie sprzedaży detalicznej nie jest może aż tak zaskakujące. Rynek pracy nie tryska optymizmem. Niemniej zaskakuje tempo osłabienia.
Godzinę później przyszło kolejne rozczarowanie. Okazało się, że dynamika zamówień w przemyśle strefy euro zamiast wynieść prawie +2 proc., wyniosła -2 proc. Dane ze strefy euro rzadko wzbudzają poruszenie, ale taka publikacja nie jest dobrym prognostykiem dla naszego kraju. W końcu to do unii idzie większość naszego eksportu i jeśli gospodarka eurolandu się nie podniesie, to będziemy musieli opierać się na popycie wewnętrznym, który tego nie udźwignie.
Wiadomość o obniżeniu ratingu dla długu Portugalii była o tyle zaskakująca, że pojawiła się właśnie w tej chwili, bo taką możliwość należało brać pod uwagę. Tak jak należy ją brać w odniesieniu do pozostałych krajów europejskich, które zmagają się z problemem obciążenia długiem. Zatem lament, jaki pojawił się w mediach, jest chyba zbyt głośny.