Ciekawym spostrzeżeniem podzielił się ostatnio z czytelnikami Mark Hulbert z serwisu MarketWatch. Właśnie dla takich perełek, poza analizą nastrojów autorów biuletynów inwestycyjnych, warto śledzić jego teksty. Hulbert zatem zwrócił uwagę na wygenerowany jakiś czas temu sygnał kupna.
Sygnałów kupna jest naturalnie mnóstwo, ale ten wyróżnia się tym, że od 1967 r. pojawił się jedynie 12 razy. Można powiedzieć, że jego wyjątkowość czyni go ciekawym. Statystycy będą jednak utyskiwać na niewielką próbkę, co podważa wnioski płynące z analizy opartej na tym sygnale. Jak łatwo obliczyć, średnio jeden sygnał pojawia się raz na ponad cztery lata. Ciekawe jest to, że to tylko średnia, bo w ostatnich 12 miesiącach to już trzecia taka sytuacja.
Na czym polega sygnał? Zwrócił na niego uwagę Ned Davis w swoim biuletynie. Sygnał pojawia się, gdy ponad 90 proc. papierów (akcji zwykłych) notowanych na rynku jest powyżej swojej 50-dniowej średniej. Zasada prosta, a - jak widać - zdarza się bardzo rzadko.
Zachowanie rynku po pojawieniu się takiej sytuacji w przeszłości było pozytywne. Hulbert przytacza dane Davisa. Po miesiącu od pojawienia się sygnału indeks SP500 rósł średnio o 4,6 proc., choć najgorszym wynikiem był wzrost o 1,1 proc., a najlepszym - o 11,1 proc. Po kwartale wartość zmiany indeksu wyniosła 8,2 proc. w ujęciu średnim, najgorszy wynik wyniósł 0,4 proc., a najlepszy 13,7 proc. Po pół roku było to odpowiednio 13,1 proc., 4,9 proc. i 24,3 proc., a po roku 19,7 proc., 11,6 proc. i 33,9 proc.Jak widać, dane są zachęcające choćby z tego powodu, że żadna wielkość nie jest ujemna.
Oczywiście przeciwnicy takiego podejścia znajdą tu dziury. Po pierwsze, wspomniana mała próbka, która podważa wnioski statystyczne. Po drugie, świadomość, że żadne narzędzie nie jest nieomylne, a więc jeśli mamy tu same plusy, to rośnie prawdopodobieństwo pojawienia się wartości ujemnych. Wreszcie argument oparty na spostrzeżeniu, że mamy za sobą kryzys, który nie miał odpowiednika w badanym okresie. Charakter rynku zatem może być teraz inny. Nie wiadomo, jak przedstawiały się wyniki przed rokiem 1967, i może warto byłoby to zbadać. W końcu pozytywny wycinek danych to tylko wycinek i może wcześniejsze podobne sytuacje nie przynosiły już tak zadowalających rezultatów.