W trakcie wczorajszej sesji odezwały się znane nam strachy związane z sytuacją Grecji. Reakcja rynków była tym razem wyraźnie słabsza. Można odnieść wrażenie, że rynki już tracą wyczulenie na ten temat. Przynajmniej jeśli chodzi o pojedyncze wypowiedzi oficjeli. Rynek wyraźnie może zareagować na poważniejsze fakty. Bardziej widoczną reakcję widać było w notowaniach złotego, co zapewne cieszy członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy nie muszą się wysilać, by osłabiać walutę. Grecy to czynią za nas.
W trakcie dnia ceny głównie spadały, ale – jak widać na wykresie – skala spadku nie była zbyt duża. Stąd wniosek, że ten dzień niczego nie zmienił i nie może być podstawą do zmiany oceny rynku. Można mówić o próbie testu luki, ale ja nie przywiązywałbym do niej aż tak dużego znaczenia, a więc i jej zamknięcie nie będzie, moim zdaniem, przełomem. W tej chwili rynek jest w trakcie kreślenia zygzakowatej korekty. Kolejne ruchy są mniejsze od poprzednich, co powoduje, że wygasa amplituda wahań.
Żaden z ważniejszych dołków lub szczytów nie został pokonany, a w związku z tym można deliberować, czy to jeszcze trwa spadek cen z poprzedniego tygodnia i wczorajsze osłabienie jest sygnałem jego powrotu czy też w ubiegłym tygodniu korekta spadkowa się zakończyła, a teraz obserwujemy ruch w obrębie nowej fali wzrostu cen.
Podyskutować zawsze warto, choć jeśli weźmiemy pod uwagę poważne argumenty, to okaże się, że na razie w krótkim terminie niewielką przewagę ma jednak podaż. W terminie średnim trend został zawieszony i na razie nie ma się co upierać przy jakimkolwiek scenariuszu.
Nastawienie neutralne pozwala na komfort oczekiwania na to, co pokaże sam rynek. Próba byków z początku tygodnia była całkiem niezła, ale jednak jest jeszcze zbyt mała. Jakąś wskazówką było zatrzymanie wczorajszego osłabienia nad poziomem 2460 pkt i ponowny zdecydowany ruch w górę. Wtedy wyjście nad wczorajszy szczyt miałoby jakieś znaczenie i dla części graczy byłoby sugestią do powrotu do gry na wzrost cen.