Ciekawe dane podał ostatnio Mark Hulbert, jeden z autorów w serwisie MarketWatch. Przypomnę, że śledzi on biuletyny inwestycyjne ukazujące się w USA i buduje na bazie wskazań tych biuletynów wskaźniki nastrojów. Oparte są one na rekomendowanym przez autorów biuletynów zaangażowaniu na rynku akcji. Hulbert sugeruje kontrariański sposób odczytywania zbiorczej sugestii autorów śledzonych przez niego biuletynów. Jeśli wskaźnik średniego rekomendowanego zaangażowania na rynku akcji jest wysoki, może to wskazywać na przegrzanie rynku i możliwość spadku cen, a wyraźnie niskie wartości zaangażowania w akcje mogą wskazywać na możliwość wzrostu cen.

W piątkowym tekście Hulbert wskazuje na pewien dysonans nastojów. Z jednej strony podkreśla wyraźne opory przeciętnych Amerykanów w stosunku do angażowania się na rynku akcji, bo dane o przepływie środków do funduszy akcyjnych wyraźnie wskazują na brak zainteresowania tą formą lokaty. Łatwo to tłumaczyć skalą strat, jakie te fundusze, a więc i ich uczestniczy ponieśli w trakcie kryzysu. Rynek akcji w oczach przeciętnego Amerykanina wyraźnie stracił i potrzeba trochę czasu, by ponownie skusił.

Inną sprawą jest fakt, że proces delewarowania, jaki ma miejsce na poziomie budżetów domowych, sprawia, iż pieniędzy jest relatywnie mniej.Z drugiej strony, osoby na bieżąco związane z rynkiem akcji, analitycy, wykazują rekordowo wysoki poziom optymizmu względem rynku technologicznego. Zbudowany przez Hulberta wskaźnik dla indeksu Nasdaq wynosi obecnie 80 proc., co jest najwyższą wartością od lipca 2000 roku. Warto dodać, że na dnie korekty z początku roku, wynosił on -16 proc., a więc w ciągu dwóch miesięcy oczekiwania zmieniły się diametralnie. Pytanie, czy nie za szybko i jak ma się to do wspomnianej rezerwy przeciętnego Amerykanina.

Hulbert tłumaczy, i słusznie, że zmiany nastrojów autorów newsletterów należy odczytywać w nieco krótszym okresie, niż zmiany nastrojów całej społeczności, która na co dzień wahań cen nie śledzi. Z tego względu wysoki poziom optymizmu analityków jest ostrzeżeniem przed możliwym spadkiem cen, ale w kontekście średniego terminu, a wyraźna awersja szerszej publiczności wskazuje na to, że rynek akcji związany ze spółkami technologicznymi jest w fazie wzrostowej w długim terminie.