Siemionczyk: Polskie paradoksy

Prezesowi NBP Markowi Belce dzieje się jawna niesprawiedliwość. Jest ganiony za to, za co Ben Bernanke, Mario Draghi i celebryta polityki pieniężnej Mark „Clooney” Carney zbierają laury.

Aktualizacja: 10.02.2017 23:54 Publikacja: 25.07.2013 13:50

Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz Gazety Giełdy Parkiet

Grzegorz Siemionczyk, dziennikarz Gazety Giełdy Parkiet

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Chodzi o jego deklarację, kilkakrotnie już powtórzoną, że lipcowa obniżka stóp procentowych do 2,5 proc. zamknęła cykl łagodzenia polityki pieniężnej. Kolejnych cięć nie będzie.

Czytaj i komentuj na blogu

To, że Belkę za te słowa skrytykował minister finansów Jacek Rostowski, który od dłuższego czasu wini Radę Polityki Pieniężnej za spowolnienie gospodarcze, było do przewidzenia. Ale pod jego zarzutami podpisuje się też sporo ekonomistów. Wskazują, że prezes NBP nie może składać takich obietnic, bo nie można przecież wykluczyć, że gospodarka będzie wymagała jeszcze łagodniejszej polityki pieniężnej.

A przecież deklaracja Belki to nic innego, niż modny ostatnio „forward guidance", firmowe danie Marka Carneya, nowego gubernatora Banku Anglii. Jeszcze jako szef Banku Kanady znalazł sposób, jak zbić kluczowe dla gospodarki długoterminowe stopy procentowe nie ruszając stóp krótkoterminowych, które już były blisko zera. Wystarczyła obietnica, że te ostatnie nie wzrosną co najmniej przez rok. Potem to „werbalne" sterowanie stopami zaczął praktykować Ben Bernanke, a ostatnio nawet Mario Draghi, choć jeszcze niepewnie.

Tak, wiem.  Dotychczas narzędzie to było stosowane do łagodzenia polityki pieniężnej i pewnie właśnie dlatego Carney i jego naśladowcy są chwaleni. Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby z „forward guidance" korzystać inaczej. Deklarując, że stopy procentowe już nie spadną, Belka daje wyraz optymizmowi RPP, że koniunktura już się nie pogorszy. Jeśli instytucja ta cieszy się autorytetem, ten optymizm może zarazić uczestników życia gospodarczego i zadziałać na zasadzie samospełniającej się przepowiedni.

Inną kwestią jest, że prezes NBP doskonale wie, że niskie stopy procentowe nie są remedium na wszystkie bolączki polskiej gospodarki, a mogą nawet przysporzyć jej kilku dodatkowych. Na przykład doprowadzić do odpływu depozytów z banków i w ten sposób uderzyć w akcję kredytową. Albo zachęcić firmy do nieprzemyślanych inwestycji.

Zastrzeżenia pod adresem omnipotencji luźnej polityki pieniężnej na Zachodzie utożsamia się na ogół z liberalnymi ekonomistami z tzw. „szkoły austriackiej". Czy to nie paradoks, że u nas głosi je utożsamiany z lewicą Belka, a „liberalny" rząd ich nie rozumie?

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?