To credo jednego z licznych czarnych charakterów w świecie, do którego wkracza Richard Blum ze swoją wyidealizowaną wizją rzeczywistości, w której toczy się gra o wielkie pieniądze. Pochodzi z prowincji, nie jest absolwentem renomowanej uczelni.

Bank inwestycyjny Walker & Company przyjmuje go na wymarzony staż. Blum poznaje tam wielkie gwiazdy świata finansów. Szykuje się duża oferta pierwotna i  z nią przychodzi pierwsze wielkie zaskoczenie. Bluma zdumiewa sposób wyceny akcji, które zostały wystawione na sprzedaż. W jednym z komputerów firmy odkrywa tajemnicze zlecenie zakupu dużego pakietu akcji i z tego powodu później wpadnie w szpony prokuratury, która podobnie jak Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC) potrzebuje sukcesu.

Nadzorca amerykańskiego rynku właśnie wydał krocie na system monitorowania transakcji giełdowych i musi dowieść, że ta inwestycja była sensowna. David Lender wie, o czym pisze, gdyż ćwierć wieku przepracował w wydziałach fuzji i przejęć czołowych banków inwestycyjnych i z tamtego doświadczenia czerpie inspirację dla swoich dreszczowców.

„Bull Street" wciąga, a jej atutem są chwyty stosowane przez bohaterów. Dowodzi też wyższości dyktafonu analogowego nad cyfrowym.