To Polacy zdecydują o losie OFE

Według naszych obliczeń aktywa OFE będą spadać, gdy pozostanie w nich poniżej 39 proc. dotychczasowych członków funduszy

Aktualizacja: 11.02.2017 12:24 Publikacja: 24.09.2013 09:52

Adam Czerniak, główny ekonomista w POLITYKA INSIGHT i członek Katedry Ekonomii II na SGH

Adam Czerniak, główny ekonomista w POLITYKA INSIGHT i członek Katedry Ekonomii II na SGH

Foto: materiały prasowe

Rząd może pomóc ochronić OFE przed zniknięciem – znosząc czasowo zakaz akwizycji. Ponadto agenci funduszy powinni mieć możliwość pośredniczenia w przekazywaniu do ZUS decyzji ubezpieczonych o pozostaniu w OFE.

Po przedstawieniu przez rząd reformy systemu emerytalnego indeks warszawskiego parkietu WIG20 spadł w ciągu dwóch dni aż o 7 proc. i to w okresie, gdy większość europejskich giełd odnotowywała zwyżki. Tak silnych spadków nie było nawet w 2011 r. na giełdzie w Budapeszcie, gdy Viktor Orbán ogłosił bardziej radykalny program reformy emerytalnej, polegający de facto na nacjonalizacji środków będących w dyspozycji tamtejszych OFE. W pierwszych dwóch dniach po ogłoszeniu zmian główny indeks budapeszteńskiej giełdy spadł jedynie o 5,4 proc.

Reakcja inwestorów na GPW może być jednak przesadzona, gdyż ostateczny wpływ zmian w OFE na rynek akcji zależy od decyzji Polaków w kwestii wyboru sposobu oszczędzania na emeryturę. A ta zależy od wielu czynników: zakresu kampanii informacyjnej funduszy, sposobu zgłaszania decyzji o pozostaniu w OFE, a także od samych preferencji emerytalnych Polaków.

Ilu Polaków potrzeba, aby obronić OFE

Rząd chce wprowadzić tzw. suwak bezpieczeństwa, czyli stopniowe przekazywanie składek z OFE do ZUS już na 10 lat przed przejściem na emeryturę. To duży cios dla funduszy, powoduje bowiem znaczny odpływ kapitału. Jego najsilniejszy efekt fundusze odczują tuż po wprowadzeniu reformy, gdy będą musiały przekazać składki nie tylko tych osób, które w 2014 r. przejdą na emeryturę, ale także znaczną część kapitału zebranego przez Polaków, którzy dopiero w kolejnych latach uzyskają prawo do świadczeń. Przykładowo, jeżeli komuś w momencie wprowadzenia reformy brakowałoby sześć lat do emerytury, to OFE musiałyby odprowadzić do ZUS aż jedną szóstą z jego składek. W efekcie tylko w przyszłym roku OFE będą musiały przekazać do ZUS 4,4 mld zł, z czego blisko 700 mln zł to pieniądze na wypłatę świadczeń osobom przechodzącym w 2014 r. na emeryturę.

Przyszły los funduszy zależy zatem od tego, czy dziurę powstałą w wyniku oddziaływania „suwaka" uda się załatać nowymi wpływami ze składek. Gdyby wszyscy Polacy zdecydowali się dalej oszczędzać w funduszach, to napłynęłoby do nich w 2014 r. 11,3 mld zł składek. Na taki wybór nie ma jednak co liczyć, gdyż od kilku lat spada zainteresowanie obywateli sposobem, w jaki oszczędzają na emeryturę. Jeszcze w 2009 r. OFE wybrało samodzielnie 81,1 proc. osób zaczynających oszczędzać na emeryturę. Jednak już w 2012 r. proporcje te uległy odwróceniu i aż 79,3 proc. przyszłych emerytów została wylosowana przez system, bo nie zgłosili, do jakiego funduszu mają trafić ich oszczędności. To wskazuje, że również liczba osób, które zgłoszą do ZUS chęć pozostania w OFE, będzie niska. Wniosek ten znajduje potwierdzenie w badaniach CBOS – oszczędzanie w OFE wybrałoby jedynie 36 proc. z 15 mln Polaków, którzy przekazują regularnie składki do funduszy.

Istnieje zatem ryzyko, że po reformie fundusze zaczną się kurczyć. Według naszych obliczeń aktywa OFE będą spadać, gdy pozostanie w nich poniżej 39 proc. dotychczasowych członków. Poziom równowagi między przychodami a rozchodami OFE to około 5,8 mln osób. Wszystko zależy jednak od tego, którzy klienci wybiorą OFE – jeżeli w funduszach pozostaną tylko ci dużo zarabiający, to ich liczba może być mniejsza. Na przykład do zbilansowania OFE wystarczy, aby pozostało w nich niecałe 3 mln osób zarabiających dwie średnie krajowe.

Jak na reformę zareaguje giełda

Oczywiście, jeżeli liczba członków OFE spadnie poniżej progu 39 proc., to fundusze będą musiały zacząć sprzedawać akcje. A to z kolei oznacza bessę na giełdzie. Jednak nawet, gdy w funduszach pozostanie więcej Polaków, to los akcji w portfelach OFE pozostanie niepewny. Zaraz po umorzeniu obligacji wzrośnie bowiem skokowo udział akcji w aktywach funduszy. W takiej sytuacji każde OFE, które dba o bezpieczeństwo ulokowanych w nim pieniędzy, będzie chciało zróżnicować swój portfel aktywów. Oznacza to, że fundusze sprzedadzą część posiadanych akcji. Uzyskane w ten sposób pieniądze ulokują na depozytach bankowych, w obligacjach korporacyjnych i samorządowych, a może nawet w listach zastawnych.

Pośrednim efektem wycofywania się OFE z giełdy będzie również niższy napływ kapitału zagranicznego na GPW. Obawa przed gorszymi wynikami warszawskiej giełdy w porównaniu z innymi parkietami regionu zniechęci inwestorów z Frankfurtu czy Londynu do zakupów akcji. OFE nie będą już bowiem w stanie pełnić w tym samym stopniu, co w poprzednich latach, funkcji katalizatora rozwoju GPW. Nie oznacza to jednak, że inwestorzy odwrócą się od Polski. Proponowane przez rząd zmiany mogą bowiem pobudzić rynek obligacji korporacyjnych i samorządowych, co będzie sprzyjać napływowi kapitału zagranicznego na te rynki. W efekcie reakcja kursu złotego na reformę systemu emerytalnego – jeżeli w ogóle będzie – nie powinna mieć charakteru trwałego.

Czy będzie komu kupować nowe akcje

Reforma rykoszetem uderzy też w rynek pierwotny. Mniejsze OFE i spadki na GPW to mniejsze szanse na udane emisje nowych akcji przez spółki. Do tej pory fundusze były bowiem jednym z podstawowych uczestników aukcji na rynku pierwotnym, co skłaniało firmy do pozyskiwania kapitału w ten sposób. Nasz parkiet to miejsce, na którym w ostatnich latach debiutowały spółki z całego regionu – teraz może się okazać mniej atrakcyjny od innych giełd w regionie.

Brak OFE na rynku pierwotnym to duży ból także dla Ministerstwa Skarbu. Reforma systemu emerytalnego znacząco wyhamuje bowiem proces prywatyzacji państwowych spółek. Skarb nie będzie już mógł liczyć na pomoc funduszy przy budowie księgi popytu. W takiej sytuacji, aby sprzedać akcje publicznej firmy, rząd będzie musiał poszukiwać zagranicznych lub krajowych inwestorów strategicznych. Ci z kolei nie zadowolą się pakietem mniejszościowym, co oznacza, że wraz z prywatyzacją państwo będzie zmuszone przekazać kontrolę nad sprzedawaną firmą. Już teraz fundusze zapowiadają, że nie będą uczestniczyć w prywatyzacji Energi – ostatniej dużej polskiej spółki energetycznej, która nie jest notowana na warszawskim parkiecie. A to może opóźnić planowany na jesień tego roku debiut giełdowy spółki. Szczęście w nieszczęściu, że Ministerstwo Skarbu i tak zamierzało ograniczyć sprzedaż państwowych spółek z 9,2 mld zł w 2012 r. do 3 mld zł w latach 2015–2016. Po zmianach w OFE nawet wykonanie tak mało ambitnego planu stoi pod dużym znakiem zapytania.

Jak ograniczyć koszty reformy

Co zrobi rząd, już wiemy. Nie należy się spodziewać jakiejś wolty na ostatniej prostej, zwłaszcza że zmiany w systemie emerytalnym będą jedną z najważniejszych reform wprowadzonych przez obecny parlament. Teraz wszystko w rękach Polaków. Jeżeli w OFE pozostanie dostatecznie dużo z nich, to wpływ zmian na giełdę będzie umiarkowany i zapewne uda się uniknąć długoletniej bessy. Przy odpowiedniej kampanii marketingowej nakierowanej na najlepiej zarabiających Polaków OFE mogą być w stanie dalej kupować akcje i obronić się przed ujemnym bilansem rocznym. Co więcej, przy wysokim odsetku osób pozostających w OFE na reformie mają szansę skorzystać inne rynki kapitałowe – obligacji samorządowych, dłużnych papierów korporacyjnych czy listów zastawnych.

Rząd może pomóc Polakom ochronić OFE przed zniknięciem, znosząc zakaz akwizycji, ale tylko na czas przeprowadzania reformy systemu. Wówczas fundusze będą mogły lepiej przedstawić swój punkt widzenia i spróbować przekonać przyszłych emerytów do tego, aby dalej przekazywali swoje składki do OFE. Ponadto agenci funduszy powinni mieć możliwość pośredniczenia w przekazywaniu do ZUS decyzji Polaków o pozostaniu w OFE. Wówczas jest szansa, że wszyscy, którzy faktycznie chcą inwestować swoje składki na rynkach kapitałowych, pozostaną w funduszach. Jeżeli rząd zdecydowałby się na ten gest w stronę obywateli, to proponowana przez rząd „dobrowolność" w wyborze między OFE i ZUS byłaby bardziej podobna do faktycznej dobrowolności.

Komentarze
Robert Nogacki: Dedolaryzacja - próby podważenia dominującej pozycji amerykańskiej waluty
Komentarze
Paweł Spławski: Jak zapobiegać praniu pieniędzy
Komentarze
Robert Morawski: Dla kogo kwoty wolne?
Komentarze
Altcoinom brakuje euforii
Komentarze
Przecena wyhamowała