To zaskakujące, gdyż z reguły po przejściu rynków w tryb „risk off" najbezpieczniejsze obligacje drożały. Jak to tłumaczyć? Przede wszystkim spadki rentowności były przesadzone i teraz rynki wracają do stanu równowagi. Bez wątpienia zmienność na rynkach wskazuje na panikę i w takiej sytuacji przereagowanie nie może dziwić. Inna teza, wcale niesprzeczna z pierwszą, to rozpoczęcie przez rynki długu dyskontowania skutków stymulacji fiskalnej, jaką rządy będą musiały uruchomić dla uratowania gospodarki przed skutkami własnych działań w ramach walki z pandemią. Po rynkach akcji tego nie widać. Historycznie sytuacje, w których rynki obligacji i akcji różniły się w oczekiwaniach, nie były rzadkością. Ale to rynki obligacji zawsze miały rację. Krótkookresowo znaczenie może mieć sytuacja płynnościowa. Banki centralne robią, co mogą, aby z płynnością problemów nie było, ale przy tak niskich rentownościach koszt alternatywny utrzymywania gotówki jest niski, a jednak ryzyko w przypadku obligacji jest wyższe. Dla uspokojenia rynków potrzebne są dwa czynniki. Pierwszy to informacja o tym, jaka jest dynamika pandemii w krajach, w których znajdują się największe ogniska. Drugi to zdecydowana reakcja rządów po stronie polityki fiskalnej. Spełnienie pierwszego warunku to kwestia czasu. Który rząd przygotuje jaki pakiet i kiedy go wprowadzi, to już większa niewiadoma. Do tego czasu będziemy musieli żyć ze spektakularną zmiennością.