W ubiegłym roku postawił pan prognozę 100 pkt na WIG do końca 2025 r. Czy po ostatnich zniżkach indeksu podtrzymuje ją pan?
Wzrost o około 20 proc. do tego poziomu nie wydaje się być poza zasięgiem tak zmiennego i dynamicznego rynku, jakim jest GPW. Jesteśmy dziś w trakcie korekty, ale przypomnijmy, że od dramatycznego dołka z końca 2022 r. indeks szerokiego polskiego rynku akcji wzrósł o około 90 proc. Teraz WIG odsunął się od majowego szczytu o około 8 proc. Co ciekawe, podczas obecnej hossy wystąpiły cztery korekty WIG, w trakcie których indeks tracił od 6 proc. do 12 proc. Obecnie zatem jesteśmy wciąż w trakcie książkowej, klasycznej korekty. Sądzę jednak, że obrona pułapu 80 tys. pkt może być kluczowa dla utrzymania trendu wzrostowego. Osiągnięcie 100 tys. pkt przez WIG w 2025 r. jest jak najbardziej możliwe. Przy tym poziomie indeksu rynek będzie wyceniany na około 1,4 wartości księgowej. To jest poziom, na którym był wyceniany trzy- czy czterokrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Pamiętajmy, że WIG to indeks dywidendowy i tylko to może dać kilka solidnych punktów procentowych wzrostu. Zaznaczam jednak, że rajd z ostatnich około 20 miesięcy miał dwa konie pociągowe. Jednym były banki, zachowujące się doskonale dzięki wysokim stopom procentowym. Drugim zaś były małe i średnie spółki. Abyśmy dociągnęli do wspomnianej prognozy, przydaliby się nowi liderzy peletonu. Nasz rynek wcale nie jest drogi.
Który sektor może przejąć rolę lidera, spółki konsumenckie?
Sektor konsumpcji to bardziej kwestia sytuacji makro, która powinna poprawić się raczej w 2025 r. Ostatnio nastąpiła korekta oczekiwań co do konsumpcji. Polacy zaczęli odbudowywać oszczędności, i to ogromne zaskoczenie w realnie dodatniej dynamice płac. To oczywiście bardzo pozytywne zjawisko w długim terminie, bo może wspomóc inwestycje w gospodarce i na rynku kapitałowym. W krótkim terminie ma jednak wpływ na wydatki.