Emil Łobodziński, BM PKO BP: Korekta możliwa, ale raczej nie głęboka

Nadal nie można ogłosić zwycięstwa w walce z inflacją. Na rynku wciąż jest dużo znaków zapytania. W krótkim terminie możliwe są więc spadki. W długim – perspektywy są nadal dobre – uważa Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Publikacja: 14.02.2023 18:03

Emil Łobodziński, BM PKO BP: Korekta możliwa, ale raczej nie głęboka

Foto: parkiet.com

Szef Rezerwy Federalnej przy okazji ostatnich wystąpień i po kolejnej podwyżce stóp procentowych był gołębiem czy jastrzębiem?

Przyznam szczerze, że pozytywna reakcja rynków po wystąpieniu Powella mnie zaskoczyła. Jego przesłanie było bowiem mieszane. Była mowa o tym, że muszą być kolejne podwyżki stóp procentowych, a z drugiej strony szef Fedu zaznaczył, że mamy proces dezinflacji i być może uda się uniknąć klasycznej recesji. Generalnie można powiedzieć, że wielkiej rewolucji jego wystąpienie nie wywołało. Pozytywna reakcja rynkowa była więc niespodzianką, ale trzeba jednak też zauważyć, że po kilku dniach przyszła korekta. Znaków zapytania mimo wszystko bowiem nie brakuje. Ważne są chociażby dane o inflacji ze Stanów Zjednoczonych, ale też kwestia chińska. W Chinach mamy odejście od polityki zero covid. Jeśli tamtejsza gospodarka za jakiś czas zacznie mocniej rosnąć, to potencjalnie może to wywołać presję na ceny surowców i tym samym znów oznacza to znak zapytania, co dalej z inflacją.

Czyli banki centralne nie mogą na razie spać spokojnie, a tym bardziej nie mogą ogłosić zwycięstwa w walce z inflacją?

Byłoby to przedwczesne. W tym kontekście ostrożna postawa banków centralnych, które przekonują, że wyższe stopy procentowe zostaną z nami przez jakiś czas, jest zasadna. Dzisiaj bardzo trudno powiedzieć, że problem inflacji mamy za sobą. Jeśli mówimy o rynku amerykańskim, to tam inflacja jest jednak bardziej pod kontrolą i jej poziomy też są inne niż to, co obserwujemy w Polsce. Patrząc w perspektywie do końca tego roku, zapewne cały czas będziemy w otoczeniu podwyższonej inflacji, chociaż pewnie będzie ona spadać. To nie jest środowisko, które może skłaniać banki centralne do wycofywania się z ostrej polityki.

Czy dane makroekonomiczne, takie jak chociażby te z piątku, mogą być przyczynkiem do większej korekty rynkowej? Jaki kształt może ona ewentualnie przybrać?

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to trzeba zauważyć, że sezon wynikowy jest już mocno zaawansowany. Główne spółki, które mogłyby napędzać jakieś trendy rynkowe, pokazały już wyniki. Z tej strony nie powinno być już niespodzianek. Pozostaje nam teraz śledzenie danych makroekonomicznych i działań banków centralnych. Problem w tym, że paradoksalnie bardzo dobre dane z amerykańskiej gospodarki są nie najlepszą informacją dla rynków. Dają bowiem pole Rezerwie Federalnej do tego, aby utrzymywać jastrzębią politykę. Czy będziemy mieli korektę rynkową? Optymizm na Wall Street jest duży. Może dojść do jakiejś korekty, ale nie sądzę, aby ona była jakaś bardzo głęboka. Też do tego na razie nie ma podstaw.

Amerykanie wyznaczą też kierunek naszemu rynkowi? Ten przecież też ma swoje wyzwania, a najbliższe to chociażby wyrok TSUE w sprawie kredytów frankowych.

Faktycznie u nas sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Oprócz globalnych kwestii makroekonomicznych, dochodzą też kwestie lokalne. Po pierwsze, cały czas istotną sprawą jest wojna w Ukrainie. W ostatnich dniach widać było, że eskalacja konfliktu też wpływa na zachowanie rynku. Po drugie, faktycznie mamy lada moment wyrok TSUE, który jest wielką niewiadomą. Będzie to niezwykle istotna kwestia, bo banki odgrywają dużą rolę na naszym rynku. Decyzja TSUE będzie miała więc istotny wpływ nie tylko na same banki, ale też na cały rynek. Do tego trzeba pamiętać, że jesteśmy w roku wyborczym, a to oznacza, że różne pomysły mogą się jeszcze pojawiać. Moim zdaniem nie należy oczekiwać, że będziemy oderwani od rynków zagranicznych. Jeśli w Stanach Zjednoczonych będą spadki, to nie wierzę, abyśmy mieli rosnąć. Jeśli rynki zagraniczne będą rosły, to jest szansa, że i my na tym skorzystamy. Biorąc natomiast pod uwagę fakt, jak mocno urośliśmy od jesienni, byłbym jednak ostrożny w stosunku do nadmiernych oczekiwań.

Rynki zdają się wierzyć, że w tym roku banki centralne nie tylko zatrzymają podwyżki stóp, ale nawet pojawi się przestrzeń do ich obniżek. Nie jest to nadmierny optymizm?

Zakładając, że podwyższona inflacja się utrzyma, a także to, że nie będziemy mieli do czynienia z jakąś mocną recesją, to nie jestem przekonany odnośnie do potencjalnych obniżek stóp procentowych w tym roku. Zgadzam się, że zapewne dojdzie do zatrzymania podwyżek stóp. Jeśli natomiast podwyższona inflacja zacznie mocno spadać, to być może zacznie pojawiać się przestrzeń do obniżek stóp. Rynki chcą w to wierzyć, ale na ten moment nie jest to scenariusz bazowy.

W tym momencie jest więcej pozytywnych elementów rynkowych czy jednak negatywnych?

Oczywiście to zależy, o jakim horyzoncie czasowym mówimy. Kiedy mowa jest o krótszym terminie, to jednak widzę ryzyko korekty. W perspektywie długoterminowej, czyli bardziej kilkuletniej, absolutnie uważam, że w tym momencie jest więcej szans niż zagrożeń.

Każdy więc musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, o jakim horyzoncie czasowym myśli.

Inwestycje
Akcje GameStop, AMC czy Reddit. Polacy rzucili się na akcje memiczne
Inwestycje
Sobiesław Kozłowski, Noble Securities: Bal na giełdach trwa. Dobry moment do zmiany struktury portfela
Inwestycje
Piotr Kaźmierkiewicz, BM Pekao: Najciekawsza część hossy przed nami
Inwestycje
Dorota Sierakowska, DM BOŚ: Złoto z perspektywą na kolejne rekordy
Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia