Rafał Sadoch, BM mBank: Wyniki spółek w USA jedyną nadzieją

IV kwartał na rynkach z pewnością nie będzie łatwy. Jest wiele znaków zapytania. Amerykańskie indeksy mocno już jednak spadły, a historycznie, wcześniej czy później, zawsze z nawiązką odrabiały straty – mówi Rafał Sadoch, analityk BM mBanku.

Publikacja: 11.10.2022 18:07

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Rafał Sadoch, analityk BM mBanku.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Rafał Sadoch, analityk BM mBanku.

Foto: tv.rp.pl

Fed dalej brzmi jastrzębio, amerykańskie dane makroekonomiczne są mocne, co daje Rezerwie Federalnej duży komfort w podwyższaniu stóp procentowych. To znaczy, że dla rynków akcji nie ma na razie nadziei?

Myślę, że teraz dużo zależy od tego, jak będzie wyglądał sezon wynikowy w Stanach Zjednoczonych. To w tej chwili jest jedyny czynnik, który może poprawić nastroje rynkowe. Jeśli popatrzymy bowiem na politykę monetarną, to bankierzy centralni nadal mocno przykręcają śrubę, by zdławić rekordową inflację. Trwają wciąż walki w Ukrainie, w Chinach z kolei kontynuowana jest polityka zero covid, a liczba nowych przypadków rośnie. Rynki zastanawiają się, jak będzie wyglądało lądowanie gospodarek. To są znaki zapytania, natomiast wyniki spółek za III kwartał mogą dać wskazówki, jak będzie wyglądała końcówka tego roku i początek 2023 r. Też trzeba pamiętać, że indeksy amerykańskie są ponad 25 proc. od szczytów. Oczywiście obawy o recesję nadal są, ale to już w dużej mierze jest wycenione przez rynek. To, czy w listopadzie zobaczymy podwyżkę stóp przez Fed rzędu 50 pkt czy też 75 pkt, nie będzie miało już aż tak dużego znaczenia. Zmienność zapewne będzie duża, spadki są nadal możliwe, ale wydaje się, że zbliżamy się do poziomów, które mogą promować rynkowych optymistów.

Rynki zdają się teraz czekać na dane czy też informacje, które by sugerowały, że Fed złagodzi swoją retorykę. Czy takim odczytem mogą być dane o amerykańskiej inflacji w tym tygodniu?

Patrząc na dynamikę inflacji CPI, to oczekiwany jest niewielki spadek, ale inflacja bazowa nadal pozostaje problemem. Raczej bym nie liczył na to, że dane o inflacji będą wielką ulgą i jednomiesięczny odczyt może coś zmienić w podejściu bankierów centralnych. Nawet więc lekkie spowolnienie wzrostu dynamiki cen niewiele zmieni w kontekście dalszej ścieżki stóp procentowych w USA. Warto zwrócić uwagę, że przed danymi o inflacji poznamy jeszcze protokół z ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej i przebieg dyskusji może nam rzucić więcej światła na obecną sytuację. Też jednak nie spodziewam się zmiany retoryki członków Fed.

Wspomniał pan o zbliżającym się sezonie wynikowym w USA. Czego można się po nim spodziewać? Jak wyglądają oczekiwania rynkowe? Może one są tak nisko ustawione, że ich pobicie wcale nie będzie takie trudne.

Tak jak już powiedziałem: to wydaje się w tym momencie jedyną szansą dla rynku akcji w krótkim terminie. Poprzeczka może nie jest zbyt wysoko zawieszona, ale trzeba patrzeć nie tylko na wyniki, ale także i prognozy spółek, na to, czego spodziewają się one w kolejnych okresach i czy widzą już światełko w tunelu. Wydźwięk ten będzie kluczowy z punktu widzenia inwestorów na Wall Street. Patrząc też na historię, trzeba zwrócić uwagę, że amerykańskie spółki częściej pozytywnie zaskakiwały inwestorów aniżeli negatywnie.

Czy więc po trzech ciężkich kwartałach jest szansa, że w czwartym statystyki rynkowe indeksów nieco się poprawią czy też będzie to ich gwóźdź do trumny?

Z pewnością nie będzie to łatwy kwartał. Mamy przed sobą okres jesienno-zimowy i w tym kontekście pojawiają się pytania, co będzie się działo z gazem w Europie i cenami energii, jak będą wyglądały walki za naszą wschodnią granicą. To wszystko są znaki zapytania, które generują bardziej ryzyka niż szanse. Pamiętajmy też, że spowolnienie gospodarcze cały czas trwa, a inflacja w przyszłym roku być może nie będzie aż tak wysoka. Wystarczy więc, że bankierzy centralni zdejmą nieco nogę z hamulca, a to z rynkowego punktu widzenia może wygenerować odbicie indeksów. Jesteśmy ponad 20 proc. poniżej szczytów. Jeśli spojrzymy historycznie, to po roku od takiej przeceny rynek łapał już oddech i widać było dodatnie stopy zwrotu. Wyjątkiem był rok 2008 i kryzys finansowy. Mieliśmy natomiast w ostatnich latach temat wojny handlowej, później oczywiście pandemię i indeksom na Wall Street udawało się nawet z nawiązką odrabiać straty. Tym razem będzie podobnie, pytanie tylko, kiedy to się stanie. Zbliżamy się do poziomów, przy których część inwestorów będzie próbowała akumulować przecenione akcje.

Na koniec chciałbym poruszyć jeszcze wątek naszego rynku, który – jak wiemy – nawet w tym słabym otoczeniu prezentuje się wyjątkowo mizernie. Czy jednak jeśli rynki globalne złapią oddech, to my również załapiemy się na rajd ulgi?

Na pewno ta ulga będzie większa za granicą, w tym też w Stanach Zjednoczonych, niż u nas. Patrząc na skalę odbić po poprzednich kryzysach, to jednak bardziej imponująco wyglądały one na Wall Street. W tym momencie rynki są natomiast tak rozwinięte, że z punktu widzenia polskiego inwestora inwestowanie na Wall Street jest w zasadzie tak samo łatwe jak na GPW. Patrząc na to, jak zachowywały się nasze spółki w ostatnim czasie, w jak dużym stopniu ich notowania zależą od decyzji politycznych, to z punktu widzenia inwestorów długoterminowych nasz rynek nie cieszy się większym zainteresowaniem. Jeśli więc będą oni szukali okazji na rynku akcji, to nie będziemy ich pierwszym wyborem.

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności