Inwestycje w obligacje skarbowe są bezpieczniejsze w porównaniu choćby z akcjami, ale to nie znaczy, że nie wiąże się z nimi ryzyko. Nawet na obligacjach oszczędnościowych możemy stracić, chociaż minister finansów w wyznaczonym terminie z pewnością wykupi papiery i wypłaci ustalone odsetki. Z powodu inflacji pojawi się jednak strata w ujęciu realnym.
Na przykład w sierpniu 2020 r. oferowane były obligacje dwuletnie ze stałą stawką 1 proc. w skali roku. W ciągu pierwszych 12 miesięcy wskaźnik inflacji, według GUS, wyniósł 5,4 proc., a w ciągu kolejnych 12 miesięcy – aż 16,1 proc. Co więcej, od mizernych odsetek fiskus pobrał 19-proc. podatek, co realną stratę jeszcze zwiększyło.
Minister poprawił ofertę
Stawka dla dwulatek sprzedawanych we wrześniu 2022 r. jest wyraźnie wyższa, w pierwszym miesięcznym okresie wynosi 6,75 proc. w skali roku. I już wiadomo, że w kolejnym miesiącu będzie o 0,25 pkt proc. wyższa, ponieważ RPP o tyle podniosła stopę referencyjną NBP (wysokość odsetek jest uzależniona od tej stopy). Jednak nawet 7 proc. nie robi wrażenia, skoro inflacja przekracza 16 proc. i może jeszcze rosnąć, a dalsze podwyżki stopy referencyjnej, jak zapowiada prezes NBP, będą już niewielkie.
Wśród obligacji oszczędnościowych są papiery z oprocentowaniem powiązanym z inflacją, ale mechanizm ten zaczyna działać dopiero od drugiego roku. W pierwszym roku stawka dla papierów czteroletnich kupionych we wrześniu 2022 r. wynosi 6,5 proc., a dla dziesięcioletnich – 6,75 proc. Tak więc w tym okresie realnej straty nie da się uniknąć. W kolejnych latach do wskaźnika rocznej inflacji będzie dodawana stała marża, odpowiednio 1 oraz 1,25 proc. Wtedy, z powodu 19-proc. podatku Belki, papiery te będą przynosić realny roczny zysk, o ile inflacja nie przekroczy 4,3 proc. (czterolatki) oraz 5,1 proc. (dziesięciolatki). Inwestycja w te ostatnie będzie na plusie w ujęciu realnym, jeśli przez 10 lat średnia inflacja będzie nie wyższa niż 5,8 proc.