Alfred Adamiec, 4 Max: Przecena może jeszcze przyspieszyć

Jestem ostrożny w odniesieniu do rynku. Nie było bowiem jeszcze fazy paniki, pomijając to, co działo się po wybuchu wojny. W tej chwili wygląda to na wyprzedawanie portfeli przez dużych graczy – mówi Alfred Adamiec, główny ekonomista grupy 4 Max.

Publikacja: 30.08.2022 18:11

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Alfred Adamiec, główny ekonomista grupy 4 Max. Fo

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Alfred Adamiec, główny ekonomista grupy 4 Max. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Ostatnio znów na rynkach zrobiło się nerwowo. Prawdziwa bessa wciąż jest jeszcze przed nami?

Bessę już teraz mamy i myślę, że jesteśmy w okolicach jej połowy. Można więc zadać sobie pytanie, czy przyjdą jeszcze gwałtowniejsze spadki? Osobiście myślę, że tak. Na początku klasycznej bessy mamy spadki, które tak naprawdę są przedsmakiem tego, co dzieje się później. Ten rok przypomina mi to, co działo się w 2008 r., i jeśli faktycznie powtórzyłby się ten scenariusz, to oznacza to przyspieszenie spadków, a później faza wykańczania tego ruchu. Niestety będzie to faza, która wykończy również niektórych inwestorów. Zakładam, że duża część z nich jednak wytrzyma i będzie akumulować kapitał po to, aby kupować spółki blisko dna. Oczywiście ciężko powiedzieć, kiedy to się stanie.

Co to oznacza dla naszego rynku? WIG20 znów może zawitać w rejony, które widzieliśmy w czasie pandemii?

Pesymiści twierdzą, że WIG20 może osiągnąć wartość nawet trzycyfrową. To oznaczałoby dramatyczną przecenę. Nie wykluczałbym tego, ale traktowałbym to też jako bardzo dużą okazję. Na pewno czeka nas filtrowanie spółek, które radziły sobie dobrze tylko dlatego, że był dostęp do łatwego i taniego pieniądza, łatwej sprzedaży napędzanej konsumpcją. Prawdopodobnie kapitał będzie płynął do firm, które mają mocne fundamenty, działają w ciekawej branży, liczyć się będzie dywersyfikacja działalności czy nawet przestawienie się na inną branżę. Gospodarkę czeka bowiem też przestawienie się z konsumpcji na inwestycje. Same inwestycje to nic innego niż odłożona w czasie konsumpcja. Najważniejszym w tej chwili aspektem działań jest bezpieczeństwo na różnych poziomach: militarnym, ekonomicznym, energetycznym, zdrowotnym i wielu innych. W tych obszarach powinny się więc koncentrować inwestycje. Bezpieczeństwo też zapewni wygładzenie nastrojów społecznych, które ostatnio się pogarszają. Trzeba jednak też powiedzieć wprost: musimy ograniczyć konsumpcję po to, abyśmy czuli się bezpieczni. Może wtedy przejdziemy w miarę łagodnie przez kryzys, który już się rozpoczął.

Co dzisiaj jest największym zmartwieniem inwestorów? Temat inflacji jakby trochę zszedł na dalszy plan. Dzisiaj jest to recesja?

Faktycznie dzisiaj straszy głównie recesja i to, jak sobie z nią poradzimy. Proste sposoby dźwigania gospodarki z kłopotów w postaci dodruku taniego pieniądza nie działają w takich warunkach jak obecnie. Ich zastosowanie oznaczałoby, że okres zbijania inflacji wydłużyłby się na kilka lat, co drenowałoby portfele obywateli, szczególnie tych słabiej sytuowanych. To groziłoby wybuchem niepokoi społecznych. Lepiej powiedzieć wprost, że przyjdzie kilka kwartałów, a może i lat cięższych, ale dzisiaj budujemy przyszłość na kolejne dziesięciolecia. W tym kontekście jestem za wieloletnimi programami w różnych aspektach gospodarki.

Tylko jak to się ma chociażby do zbliżających się wyborów w Polsce? One będą skłaniały do tego, aby prawie wszystkim coś obiecać, tu i teraz.

Obawiam się tego. W polskim ujęciu problem polega na tym, że przyzwyczajono społeczeństwo do konsumpcji i to był główny motor naszego rozwoju. Niestety poziom inwestycji u nas jest bardzo niski, a nawet jeśli one są, to też często są nietrafione. Jeżeli na siłę będziemy dzisiaj próbowali podnieść morale społeczne dodrukiem pieniądza, to pomoże nam to jedynie na chwilę, natomiast efekty negatywne będziemy odczuwać przez wiele lat. Inflacja, którą teraz mamy, to nie jest tylko efekt pandemii. „Wypracowaliśmy” to przez ponad dekadę drukowania taniego pieniądza zarówno na świecie, jak i w Polsce.

Gospodarka zdaje się zmierzać na czołowe zderzenie z górą lodową. Da się wykonać jakiś manewr, by do tego zderzenia nie doszło, a jedynie byśmy o tę górę lodową się otarli?

Jak policzyli specjaliści, gdyby Titanic nie próbował ominąć góry lodowej, tylko uderzyłby w nią centralnie, szkody i straty, również w ludziach, byłyby zdecydowanie mniejsze. Titanic by nie zatonął. Może więc warto dla otrzeźwienia w gospodarce zderzyć się z tą górą lodową, powiedzieć sobie wprost, że szybko nie będzie lepiej. Na świecie wyczerpał się model rozwoju, który funkcjonował przez długie lata. Trzeba więc kreślić długoterminowe wizje. To potrafi wyzwolić w ludziach nowe pokłady energii, nawet w trudnych czasach.

Z naszej rozmowy płynie dość pesymistyczny przekaz. Trzeba więc przygotować się, że na rynkach finansowych będzie nadal nerwowo?

Jestem ostrożny w odniesieniu do rynku. Nie było bowiem jeszcze fazy paniki, pomijając to, co działo się po wybuchu wojny. W tej chwili wygląda to na wyprzedawanie portfeli przez dużych graczy, którzy gromadzili ryzykowne aktywa przez wiele lat. Ta wyprzedaż też trochę potrwa. Oczywiście będą zdarzały się korekty w górę, być może nawet niedługo, ale to będzie zapewne tylko przerywnik. Oczekuję dobicia rynku i wtedy będzie można mówić o okazji. Dzisiaj spółki wydają się tanie, ale biorąc pod uwagę perspektywy wynikowe, wydaje się, że to nie są jeszcze atrakcyjne wyceny.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?