Emil Łobodziński, BM PKO BP: Lepiej na rynkach powinno być w 2023 r.

I półrocze było bardzo trudne. Zakładam, że i II połowa roku będzie niełatwa. W nieco dłuższym terminie widzę natomiast światełko w tunelu – mówi Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP.

Publikacja: 05.07.2022 17:55

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO B

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP. Fot. mat. prasowe

Mamy już lipiec. Można więc podsumować I półrocze na rynkach. To był chyba bardzo trudny okres dla inwestorów?

Zdecydowanie tak. Takie półrocza zdarzają się naprawdę bardzo rzadko. Patrząc na indeksy, to w Polsce mieliśmy najgorsze półrocze od 2008 r. Indeks S&P 500 zaliczył najsłabszy okres od 1970 r., a w sumie niewiele brakowało, żeby zanotować najsłabszy rezultat od lat 30. Warto natomiast zwrócić uwagę, że słabo zachowywały się nie tylko akcje. Wystarczy spojrzeć chociażby na rynek obligacji, gdzie rentowności poszły mocno w górę. Z punktu widzenia inwestorów na tym rynku to był również bardzo słaby okres. Jedynymi wygranymi tego okresu były surowce i spółki z tego obszaru. Ryzyko w tym okresie było kluczowe. W zasadzie im bardziej ryzykowne aktywa, tym mocniej traciły one na wartości.

Teoretycznie po każdej burzy wychodzi słońce. Widać już jego promienie na rynkowym horyzoncie?

Z natury jestem optymistą. Mieliśmy słabe półrocze, a drugie też raczej będzie niełatwe, natomiast widzę światełko w tunelu. Uważam, że przyszły rok dla rynku powinien być dużo lepszy niż ten i to w zasadzie dla wszystkich aktywów, no może z pominięciem surowców, które przecież dobrze zachowywały się w I półroczu.

Na czym oparty jest ten optymizm na przyszłość? Będzie odbicie, bo już mocno spadliśmy i siłą rzeczy ta korekta musi się kiedyś pojawić, czy może są ku temu też jakieś fundamentalne przesłanki?

Są to dwie rzeczy. Z jednej strony są to wyceny i skala przeceny. Ta była naprawdę duża. Z drugiej strony mamy to, co dzieje się w gospodarce i jak na to reagują banki centralne. Pierwsze półrocze to był okres, w którym banki centralne kontynuowały swoją jastrzębią politykę albo przechodziły do niej. Nic więc dziwnego, że w takim otoczeniu ryzykowne aktywa radzą sobie słabiej. Pytanie oczywiście, co przyniesie drugie półrocze. Tutaj też dużo zależy od inflacji. Zwróciłbym jednak uwagę na jedną rzecz. W pierwszym półroczu rynki przede wszystkim obawiały się wspomnianej inflacji. Wydaje mi się natomiast, że ostatnio rynek mniej zaczął patrzeć na samą inflację, a bardziej skupił się na zagrożeniu związanym ze spowolnieniem lub recesją gospodarczą. To widać, jak porówna się jednocześnie zachowanie akcji, surowców czy też obligacji. Ciężar rynkowej uwagi został przesunięty. Trzeba też pamiętać, że spowolnienie lub recesja generalnie powinny powodować, że presja inflacyjna będzie maleć. A jeśli tak faktycznie się stanie, to oznacza to też większy komfort dla banków centralnych.

Czy właśnie widmo spowolnienia, a nawet recesji może zmienić podejście banków centralnych do prowadzonej polityki? Ostatnio mieliśmy chociażby bardzo słabe dane PMI z Polski i po nich zaczęła się dyskusja, że RPP na najbliższym posiedzeniu może nieco złagodzić swój ton, a nawet wstrzymać kolejną podwyżkę stóp procentowych.

W dłuższym terminie tak, natomiast w krótszym wcale to nie jest takie oczywiste. W Polsce mamy akurat dość specyficzną sytuację. Z jednej strony faktycznie mieliśmy słaby odczyt PMI dla przemysłu, ale z drugiej strony mamy też wysoką inflację. Z perspektywy polityki pieniężnej nie jest to łatwa sytuacja. Nieco inaczej wygląda to natomiast na rynku amerykańskim. Tam sytuacja gospodarcza, przynajmniej na ten moment, jest bardzo dobra. Odczyty PMI też są coraz niższe, ale tam inflacja też jest wyraźnie niższa niż u nas, a poza tym, tak jak wspomniałem, gospodarka też jest w całkiem dobrym stanie. To oznacza, że raczej nie ma co oczekiwać, aby Rezerwa Federalna zmieniła politykę. Jeśli natomiast pogorszenie w gospodarce będzie bardzo mocne, to uważam, że wtedy jest szansa na zmianę polityki pieniężnej, ale też przy założeniu, że inflacja nie będzie rosła. Wypowiedzi szefa Fed jednoznacznie wskazują, że walka z inflacją jest teraz celem numer jeden, nawet jeśli efektem tego miałyby być problemy gospodarcze.

W przypadku rynku polskiego mamy nieciekawą kombinację. To wspomniana inflacja, fatalny odczyt PMI, obawy o spowolnienie gospodarcze, a nawet recesję, ale także i rozpoczynający się festiwal zapowiedzi wyborczych. Czy to nie spowoduje, że nawet jeśli na świecie dojdzie do odbicia, to Polska i tak zostanie w tyle?

Nasz rynek mocno już spadł. Wyceny, jeśli popatrzymy po różnych spółkach, są raczej niskie, a w niektórych przypadkach nawet bardzo niskie. W związku z tym zakładam, że jeśli dojdzie do obicia na rynkach zagranicznych, to nasz rynek również odbije. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że z punktu widzenia inwestora zagranicznego, czyli patrząc na wyceny wyrażone w dolarach, nasz rynek jest naprawdę atrakcyjny. Oczywiście mamy swoje ryzyka. Jeśli ich nie ma, to z reguły oznacza to szczyt wzrostów. To, że mamy w przyszłym roku wybory, będzie oczywiście powodowało zwiększoną nerwowość w przypadku niektórych sektorów, ale też nie demonizowałbym tego. To nie są pierwsze i nie ostatnie wybory. Z racji tego nie przywiązywałbym do tego czynnika aż tak dużej wagi.

Inwestycje
Andrzej Powierża, BM Citi Handlowy: Jestem optymistą co do banków, ale umiarkowanym
Inwestycje
Diamenty kupowane także jako inwestycja
Inwestycje
Goldman Sachs podniósł prognozę ceny złota
Inwestycje
Złoto nie traci apetytu na rekordy. Napięcie na Bliskim Wschodzie wspiera notowania kruszcu
Inwestycje
Słabnie „Barbiemania”, Europa wraca do łask inwestorów
Inwestycje
Ropa naftowa po 100 USD za baryłkę? Goldman Sachs: raczej nie w tym roku