Na czym oparty jest ten optymizm na przyszłość? Będzie odbicie, bo już mocno spadliśmy i siłą rzeczy ta korekta musi się kiedyś pojawić, czy może są ku temu też jakieś fundamentalne przesłanki?
Są to dwie rzeczy. Z jednej strony są to wyceny i skala przeceny. Ta była naprawdę duża. Z drugiej strony mamy to, co dzieje się w gospodarce i jak na to reagują banki centralne. Pierwsze półrocze to był okres, w którym banki centralne kontynuowały swoją jastrzębią politykę albo przechodziły do niej. Nic więc dziwnego, że w takim otoczeniu ryzykowne aktywa radzą sobie słabiej. Pytanie oczywiście, co przyniesie drugie półrocze. Tutaj też dużo zależy od inflacji. Zwróciłbym jednak uwagę na jedną rzecz. W pierwszym półroczu rynki przede wszystkim obawiały się wspomnianej inflacji. Wydaje mi się natomiast, że ostatnio rynek mniej zaczął patrzeć na samą inflację, a bardziej skupił się na zagrożeniu związanym ze spowolnieniem lub recesją gospodarczą. To widać, jak porówna się jednocześnie zachowanie akcji, surowców czy też obligacji. Ciężar rynkowej uwagi został przesunięty. Trzeba też pamiętać, że spowolnienie lub recesja generalnie powinny powodować, że presja inflacyjna będzie maleć. A jeśli tak faktycznie się stanie, to oznacza to też większy komfort dla banków centralnych.
Czy właśnie widmo spowolnienia, a nawet recesji może zmienić podejście banków centralnych do prowadzonej polityki? Ostatnio mieliśmy chociażby bardzo słabe dane PMI z Polski i po nich zaczęła się dyskusja, że RPP na najbliższym posiedzeniu może nieco złagodzić swój ton, a nawet wstrzymać kolejną podwyżkę stóp procentowych.
W dłuższym terminie tak, natomiast w krótszym wcale to nie jest takie oczywiste. W Polsce mamy akurat dość specyficzną sytuację. Z jednej strony faktycznie mieliśmy słaby odczyt PMI dla przemysłu, ale z drugiej strony mamy też wysoką inflację. Z perspektywy polityki pieniężnej nie jest to łatwa sytuacja. Nieco inaczej wygląda to natomiast na rynku amerykańskim. Tam sytuacja gospodarcza, przynajmniej na ten moment, jest bardzo dobra. Odczyty PMI też są coraz niższe, ale tam inflacja też jest wyraźnie niższa niż u nas, a poza tym, tak jak wspomniałem, gospodarka też jest w całkiem dobrym stanie. To oznacza, że raczej nie ma co oczekiwać, aby Rezerwa Federalna zmieniła politykę. Jeśli natomiast pogorszenie w gospodarce będzie bardzo mocne, to uważam, że wtedy jest szansa na zmianę polityki pieniężnej, ale też przy założeniu, że inflacja nie będzie rosła. Wypowiedzi szefa Fed jednoznacznie wskazują, że walka z inflacją jest teraz celem numer jeden, nawet jeśli efektem tego miałyby być problemy gospodarcze.
W przypadku rynku polskiego mamy nieciekawą kombinację. To wspomniana inflacja, fatalny odczyt PMI, obawy o spowolnienie gospodarcze, a nawet recesję, ale także i rozpoczynający się festiwal zapowiedzi wyborczych. Czy to nie spowoduje, że nawet jeśli na świecie dojdzie do odbicia, to Polska i tak zostanie w tyle?
Nasz rynek mocno już spadł. Wyceny, jeśli popatrzymy po różnych spółkach, są raczej niskie, a w niektórych przypadkach nawet bardzo niskie. W związku z tym zakładam, że jeśli dojdzie do obicia na rynkach zagranicznych, to nasz rynek również odbije. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że z punktu widzenia inwestora zagranicznego, czyli patrząc na wyceny wyrażone w dolarach, nasz rynek jest naprawdę atrakcyjny. Oczywiście mamy swoje ryzyka. Jeśli ich nie ma, to z reguły oznacza to szczyt wzrostów. To, że mamy w przyszłym roku wybory, będzie oczywiście powodowało zwiększoną nerwowość w przypadku niektórych sektorów, ale też nie demonizowałbym tego. To nie są pierwsze i nie ostatnie wybory. Z racji tego nie przywiązywałbym do tego czynnika aż tak dużej wagi.