Przyglądając się na co dzień zmianom kursów akcji można odnieść wrażenie, że zmiany te bywają całkowicie chaotyczne. Zapewne stąd bierze się popularny przesąd, mówiący, że inwestowanie na giełdzie to nic innego jak hazard. Kiedy jednak przestaniemy się przez przysłowiową lupę przyglądać codziennej tabeli notowań i spojrzymy na giełdę z dużego dystansu, to okaże się, że być może to jednak nie jest aż taki chaos.
W 40 miesięcy dookoła giełdy
Właśnie spoglądając na giełdę i gospodarkę z pewnej perspektywy badacze odkryli, że zarówno kursy akcji, jak i koniunktura ekonomiczna podlegają pewnym cyklom, w ramach których fazy wzrostowe przeplatają się z fazami spadkowymi. Ze względu na dość krótką historię GPW trudno rzecz jasna zastanawiać się nad przydatnością w polskich warunkach opisanych przez badaczy cykli trwających przez kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat, ale warto przyjrzeć się tym, które obejmują do kilku lat. Jednym z nich jest tzw. cykl Kitchina, odkryty w latach 20. ubiegłego wieku przez brytyjskiego statystyka Josepha Kitchina. Według jego badań w gospodarce można dostrzec powtarzający się co ok. 40 miesięcy schemat.
Ponieważ od czasu odkrycia Kitchina minie niebawem cały wiek, wydawać by się mogło, że teoria ta – powstała w innych niż obecnie realiach – nie jest już użyteczna. Okazuje się jednak, że ciągle jest coś na rzeczy, przy czym kluczowa przy poszukiwaniu cyklu jest odpowiednia metoda badawcza. Jeśli na warsztat weźmiemy po prostu wykres WIG, to może być trudno dostrzec stały schemat. O ile np. cykl hossa–bessa zakończony wczesną wiosną 2009 r. obejmował ok. siedmiu lat, to jego poprzednik trwał zaledwie ok. trzech lat. Bardziej regularny schemat można natomiast dostrzec, przyglądając się wykresowi rocznej dynamiki WIG (czyli obliczając, o ile wartość indeksu zmieniała się względem wartości sprzed 12 miesięcy). Podejście takie jest o tyle zrozumiałe, że w ujęciu rok do roku podaje się zwykle wiele ważnych dla inwestorów danych makroekonomicznych.
Jeśli arbitralnie przyjmiemy, że aby zakwalifikować dany ruch jako część cyklu, powinien on wynieść co najmniej 50 pkt proc., to od 1995 roku na wykresie rocznej dynamiki WIG dostrzec można pięć takich powtarzających się schematów. Odległość pomiędzy kolejnymi tak zdefiniowanymi dołkami wyniosła odpowiednio: 42, 35, 45 i 42 miesięcy, co średnio daje 41 miesięcy. To niemal idealnie wpisuje się w teorię Kitchina. Z kolei odległość między kolejnymi szczytami dynamiki wynosiła: 38, 49, 25 i 46 miesięcy, co średnio daje prawie 40 miesięcy. W tej sytuacji pojawia się uzasadnione podejrzenie, że na dłuższą metę kursami akcji rządzi cykl Kitchina.
Pytanie jednak, skąd bierze się taka prawidłowość? Kitchin tłumaczył istnienie cyklu jako efekt wahań poziomu zapasów przedsiębiorstw, które z opóźnieniem reagują na zmiany popytu. Bez względu na słuszność takiej teorii okazuje się faktycznie, że 40-miesięczny cykl na GPW ma podbudowę w postaci wydarzeń w gospodarce. W podobny sposób zachowuje się np. bacznie obserwowana przez ekonomistów roczna dynamika produkcji przemysłowej.