Amortyzacja to księgowy zabieg mający na celu równomierne rozłożenie w czasie kosztu zakupu majątku.
Na początek warto rozróżnić dwa pojęcia. Mówiąc o amortyzacji, w 99 proc. przypadków uczestnicy rynku mają na myśli amortyzację księgową. Istnieje jednak jeszcze coś takiego, jak amortyzacja ekonomiczna. To drugie pojęcie oznacza po prostu stopniową utratę wartości majątku trwałego na skutek zużycia i upływu czasu. Klasycznym przykładem jest samochód osobowy, który nieustannie traci na wartości w związku ze starzeniem się. Amortyzacja księgowa jest szacunkiem rzeczywistego zużycia, który ma bezpośredni wpływ na wyniki finansowe. Najbardziej popularna i najprostsza jest amortyzacja liniowa, według której co roku odlicza się stałą kwotę, tak aby po założonej z góry liczbie lat księgowa wartość majątku była równa zeru.
www.parkiet.com/szkolagieldowa
pomagamy inwestorom zarobić pierwszy milion
Po co cała ta operacja? Wyobraźmy sobie na chwilę świat bez księgowej amortyzacji. Gdyby spółka X kupiła maszynę wartą 100 tys. zł, to bez istnienia amortyzacji „wrzuciłaby" od razu całą tę kwotę do kosztów. Doszłoby do dość paradoksalnej sytuacji, w której inwestycja miałaby bardzo negatywne skutki, jeśli chodzi o bieżące zyski. Bardzo zmartwiłby się też fiskus, bo koło nosa przeszedłby mu podatek od zysku. Właśnie dlatego stworzono amortyzację, dzięki której koszty są równomiernie rozkładane w czasie, tak by nie zaburzały zysków. Równocześnie chociaż coroczne odpisy amortyzacyjne traktowane są jako koszt, to nie wiążą się z regularnym odpływem gotówki i z tego względu zwane są kosztami niepieniężnymi. W tym miejscu natrafiamy na pewien paradoks. Finansiści najwyraźniej sami nie do końca wiedzą, co zrobić z tym fantem. Niby amortyzacja jest słuszną koncepcją, ale żeby było śmieszniej analitycy wymyślili coś takiego jak EBITDA, czyli zysk operacyjny... powiększony o amortyzację. Czyli krótko mówiąc, nie traktują jej jako faktycznego kosztu.