W dniach 9–11 marca w Bukowinie Tatrzańskiej odbędzie się kolejna konferencja Izby Domów Maklerskich poświęcona rynkowi kapitałowemu, której partnerami są m.in. PZU Inwestycje oraz Gazeta Giełdy i Inwestorów „Parkiet". Jednym z poruszanych tematów będzie postrzeganie polskiego rynku przez zagranicznych inwestorów. Czy w ich oczach jesteśmy rynkiem rozwijającym się, czy już rozwiniętym?
Na pewno dyskusja w Bukowinie na ten temat będzie bardzo ciekawa, szczególnie że usłyszymy od samych inwestorów zagranicznych, którzy wezmą udział w panelu dyskusyjnym, którym się opiekuję, jak oni postrzegają nasz rynek. Osobiście nie jestem zwolennikiem szeregowania krajów i wrzucania ich do różnych koszyków. Obecnie większy sens ma patrzenie, jak dany kraj wygląda w relacji do innych krajów pod względem wartości fundamentalnej.
Mimo wszystko wciąż mamy wiele podziałów. Wiadomo chociażby, że we wrześniu oficjalnie awansujemy do grona rynków rozwiniętych według metodologii FTSE Russell. To dla nas szansa czy zagrożenie?
Polska na tle innych krajów łączy cechy rynku rozwiniętego i rozwijającego się. Oczywiście są inwestorzy, którzy przywiązują wagę do uszeregowania krajów. Jeśli chodzi o awans w zestawieniu FTSE Russell to były sporządzane analizy, które dotyczyły przepływu funduszy pasywnych i saldo przepływów w przypadku Polski mogłoby być negatywne. Ważnym tematem jest też kwestia pokrycia analitycznego spółek. Jako rynek rozwijający się byliśmy jednym z większych rynków i tym samym nasze spółki więcej znaczyły w indeksie i siłą rzeczy przyciągały zainteresowanie. W momencie, gdy będziemy mali w gronie dużych, może się to zmienić. Mimo wszystko patrzyłbym na to bardziej optymistycznie. Jest to bowiem też docenienie drogi, jaką przebył polski rynek kapitałowy. Zdecydowanie wolę taką sytuacją od tej, z jaką mieliśmy do czynienia w przypadku Grecji, która została zdegradowana.