Wygląda na to, że styczniowe zwyżki zaskoczyły wszystkich. I chyb nie ma się co dziwić – WIG20 naruszył 2400 pkt, mWIG40 4100 pkt, a sWIG80 11 000 pkt. Pytanie tylko, czy wzrost jest tylko sezonowym efektem, czy mamy fundamenty pod silniejszy trend?
KB: Trudno powiedzieć, czy to tylko efekt stycznia, bo ta tendencja wzrostowa utrzymuje się już od listopada. Bite są lokalne rekordy i na razie trend trwa. Dopóki jego linia nie zostanie przełamana to możemy mówić o średnioterminowym rynku byka. Dodam, że rozruszał się też rynek kontraktów na mWIG40. Wydaje mi się zatem, że GPW próbuje rosnąć bez względu na sprzyjający statystycznie okres. WIG20 czeka oczywiście korekta i jeśli będzie płaska i nastąpi po niej wybicie na nowe szczyty, no to będzie ewidentne potwierdzenie trendu wzrostowego. Z kolei zejście na niższe poziomy oznaczałoby, że w szerszym ujęciu indeks wraca do ruchu bocznego. Dodam jeszcze, że trzeba bacznie obserwować dane makro i z Polski ze wspomnianych już Niemiec. Istotne będzie też to, jak zachowa się Wall Street, bo widać tam na indeksach fale A i B, i byłoby niebezpiecznie, gdyby pojawiła się spadkowa fala C.
SB: Uważam, że paliwem do styczniowych zwyżek, były grudniowe spadki. Szczególnie te na Wall Street. Wydaje mi się, że rynek przereagował, dając w ten sposób sygnał Fedowi, by ten zmienił swoją agresywną politykę. I co ciekawe, jeszcze w grudniu Jerome Powell mówił, że rynkowe wydarzenia nie wpływają na jego decyzje, a w styczniu okazało się, że jednak wpływają. A łagodny Fed podoba się inwestorom. Tak więc, styczniowe odbicie na Wall Street pomagało GPW, podobnie jak zwiększone zainteresowanie rynkami wschodzącymi ze strony zagranicy. Efektem tego ostatniego była siła WIG20.
A jak ten udany styczeń wpisuje się w scenariusz pana Wojciecha Białka, który zakładał, że hossa rozpocznie się dopiero na przełomie 3 kwartału?
WB: Jest taka stara teatralna zasada, że jeśli w pierwszym akcie na ścianie wisi strzelba, to w trzecim akcie ona wypali. I tą strzelbą w trwającej, cyklicznej bessie jest oczywiście konflikt handlowy na linii USA – Chiny. Ona pojawiła się w pierwszym akcie, gdy zaczęły się pogróżki ze strony USA, i to mniej więcej zbiegło się w czasie z początkiem spadków na rynkach akcji. Potem były groźby 10-proc. ceł, a także zapowiedź zwiększenia obciążeń od 1 marca. Widząc to co się dzieje, zakładam, że spektakl się nie skończy, zanim strzelba nie wypali.
Mało tego na scenie stoi jeszcze biurko, a w jego szufladzie jest rewolwer, czyli brexit. Brytyjczycy stoją z tym rewolwerem przy skroni i nie mogą się zdecydować, czy pociągnąć za cyngiel. Zmierzam do tego, że bessy zwykle kończą się jakimś mocnym uderzeniem i w tym kontekście uważam, że styczniowa zwyżka to tylko przerwa na kawę i dopiero po owym uderzeniu zacznie się byczy rajd na akcjach. Także podtrzymuje, że w 2019 r. będzie jeszcze okazja by kupić akcje w perspektywie długoterminowych zarobków. Oczywiście jeśli Brytyjczycy dojdą do porozumienia podobnie jak USA z Chinami, no to mój scenariusz będzie mocno zagrożony.