Po ośmiu próbach WIG20 w końcu z nawiązką pokonał 2000 pkt i zbliżył się do tegorocznego szczytu. Czy to długo wyczekiwane wybicie jest pana zdaniem otwarciem nowego rozdziału hossy na GPW czy to kolejny, fałszywy sygnał?
Nasz rynek jest w ostatnim roku bardzo brutalny i nie daje inwestorom klarownych sygnałów kupna. W końcu mamy silny ruch na WIG20, ale patrząc globalnie – oczekiwane jest teraz schłodzenie nastrojów. Piszą o tym amerykańskie banki inwestycyjne. Z jednej strony jest więc widmo korekty, z drugiej wyczekiwane wybicie. Znów niełatwa sytuacja dla inwestorów. Oczekujemy jednak, że jeśli nawet dojdzie do cofnięcia, to trwający od marca 2020 r. trend wzrostowy utrzyma się.
Pytanie, jak silny będzie i jak długo może jeszcze potrwać? Wydaje się, że ożywienie na bankach i perspektywa pożegnania z zarazą pozwala zachować długoterminowy optymizm.
Indeks bankowy wybił się jeszcze przed WIG20, więc wyprzedził orzeczenie TSUE. Wydaje mi się, że rynek traktuje te wyroki, jako pretekst do zakończenia strachu w sektorze. Ale to co ma faktycznie znaczenie dla banków, to nie orzeczenia, ale ogólny trend inflacyjny. Ostatnie wybicie na WIG-Banki zbiegło się w czasie ze szczytami na bankach europejskich i amerykańskich, więc wpisujemy się w te globalne tendencje. Co do pandemii, perspektywa jej końca spowoduje, mam nadzieję, spadek strachu w społeczeństwie, a w związku z niskimi stopami zaczną się napływy do funduszy akcyjnych. Te ostatnie pokazują dobre wyniki, ale masowych napływów jeszcze nie widać. Jeśli one się pojawią w najbliższych tygodniach, to hossa znacznie przyspieszy. Jeśli nie, to pewnie przyjdzie nam na nie poczekać do następnego cyklu.
Szkopuł w tym, że nikt nie chce czekać. Przez dekadę była posucha na GPW, więc chyba zasłużyliśmy no co najmniej dwuletnią hossę?