DARIUSZ ŚWINIARSKI: Na GPW zdecydowanie na wzroście stóp korzystają spółki finansowe, ale jednocześnie jest masa spółek, które mają wysoki poziom zadłużenia i już odczuwają skutki wzrostu rynkowych stóp, który trwa już od marca br., dyskontując scenariusz zaostrzania polityki pieniężnej przez NBP. Ale ten mocny wzrost rentowności w ostatnich tygodniach wynika z niewystarczającej komunikacji RPP, a właściwie samego prezesa NBP. Zwiększa się premia za niepewność, której rynek nie lubi.
KRZYSZTOF BOROWSKI: Jeśli chodzi o banki, to widać, że ceny akcji rosną, ale nastąpiło też rozwarstwienie na lepsze i gorsze. Jest grupa banków, które permanentnie zyskują na wartości, i jest druga grupa, w której wyceny słabo reagują na wzrost stóp. Ta pierwsza grupa banków ciągnie tą drugą. W rezultacie jako całość jest to wciąż bardzo silny sektor, co sprawiło, że rozwarstwił się cały WIG20. Na drugim biegunie względem banków jest Allegro, które szuka dna, i CD Projekt, który utworzył już dwie luki oporowe.
O TYM, GDZIE TRAFIĄ PIENIĄDZE UCIEKAJĄCE Z FUNDUSZY OBLIGACJI.
DARIUSZ ŚWINIARSKI: W 2020 r. sektor długu był preferowany. Teraz rzeczywiście widać rotację, odpływy z funduszy dłużnych. We wrześniu sięgnęły 1,2 mld zł, w październiku pewnie były nawet większe. Ale rotacja nie wygląda tak, że całe te środki trafiają na rynek akcji. Obecnie inwestorzy przeważają fundusze mieszane, czyli skoncentrowane na rynku akcji i długu. Jeśli chodzi o fundusze akcji, inwestorzy preferują te skoncentrowane na zagranicznych rynkach. Ale my widzimy potencjał w rynku polskim. W rozpoczętym już sezonie publikacji wyników za III kwartał wiele spółek będzie pokazywało dwucyfrową dynamikę zysków. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że udział inwestorów indywidualnych w obrotach wzrósł do dwudziestukilku procent. Hossa przyciąga inwestorów detalicznych, którzy preferują mniejsze spółki. A to ciągnie w górę cały WIG, a nie tylko WIG20.
KRZYSZTOF BOROWSKI: Część inwestorów wycofujących środki z funduszy dłużnych na pewno przejdzie na rynek akcji. Ale część zacznie się zastanawiać, czy nie wzrośnie oprocentowanie lokat. Ten powrót do banków będzie możliwy w razie serii podwyżek stóp. Widać też wciąż zainteresowanie rynkiem sztuki. W Polsce na tym rynku padają coraz to nowe rekordy, nie było też typowych zmian sezonowych. A wchodzimy właśnie w dwa najlepsze dla tego rynku miesiące, gdy odbywa się po kilka licytacji dziennie. Pieniądze idą też w kierunku innych inwestycji alternatywnych, które dają możliwość fizycznego utrzymywania walorów. Dotyczy to m.in. monet kolekcjonerskich. To akurat wynika z podwyższonej inflacji.
W CO WARTO INWESTOWAĆ W OKRESIE WYSOKIEJ INFLACJI, LUB STAGFLACJI, W KTÓRĄ MOŻE SIĘ PRZERODZIĆ.
DARIUSZ ŚWINIARSKI: Inflacja generowana przez wzrost cen surowców negatywnie przekłada się na branżę chemiczną, największego w Polsce konsumenta gazu. Kolejne branże, którym wzrost cen materiałów daje się we znaki, jest budowlanka. Niewiele branż może reagować pozytywnie, gdy z jednej strony rosną ceny, a z drugiej – koszt pieniądza. Poza sektorem wydobywczym i finansowym w takich okolicznościach dobrze wypadają niektóre spółki użyteczności publicznej. Wysoką dynamikę rozwoju może utrzymać e-commerce. To jest branża, dla której pandemia Covid-19 była pozytywnym impulsem, ale ona i tak by rosła. Teraz sprzyja jej to, że dzięki ekspansji fiskalnej konsumenci czują się pewni, nie zaciskają pasa.
KRZYSZTOF BOROWSKI: W warunkach stagflacyjnych doceniane są spółki użyteczności publicznej, które charakteryzuje stabilność przychodów. Spodziewam się natomiast, że konsumenci trochę powściągną wydatki względem tego, co widzieliśmy po zniesieniu antyepidemicznych ograniczeń mobilności. Rosnące ceny, szczególnie żywności, zaczynają się dawać konsumentom we znaki. Ale właśnie z uwagi na wzrost cen surowców rolnych pomyślałbym jeszcze o spółkach z sektora żywnościowego. Ich jest na GPW niewiele, ale mogą pokazywać dobre wyniki.