W listopadzie, jak wynika z publikowanych ostatnio danych, polska gospodarka była rozgrzana do czerwoności. To dość zagadkowe, biorąc pod uwagę IV falę epidemii, pogarszające się nastroje przedsiębiorstw i konsumentów, ale też inflację, która ogranicza wzrost siły nabywczej dochodów gospodarstw domowych. Z czego wynikało to przyspieszenie pod koniec roku?
Rzeczywiście, końcówka roku jest wybitna, jeśli chodzi o kondycję gospodarki. Zaskoczyła zarówno produkcja przemysłowa, jak i budowlano-montażowa, oraz sprzedaż detaliczna. Czynników, które się na ten obraz składają, jest kilka. W przypadku produkcji ciągle widać wpływ budowy zapasów w firmach. Przedsiębiorstwa przechodzą od strategii „just in time" do „just in case", żeby zabezpieczyć przyszłą produkcję, bo spodziewają się, że popyt ciągle będzie solidny. Jeśli chodzi sprzedaży, mamy przedświąteczną kumulację konsumpcji. Być może część konsumentów dokonała zakupów nieco wcześniej, obawiając się dalszego wzrostu cen albo problemów z dostępnością niektórych produktów. W budownictwie wzrost aktywności miał szeroki zakres. To pokazuje, że ożywienie trwa, a procesy inflacyjne czy obawy związane z nowym wariantem koronawirusa go nie wyhamowały.
Zwykle tak dobrą koniunkturę uznalibyśmy za dobrą wiadomość, ale teraz, w warunkach najwyższej od 20 lat inflacji, ten rozpęd gospodarki może niepokoić. Czy to nie będzie tworzyło dodatkowej presji na wzrost cen? Czy da się zdławić inflację bez wyraźnego spowolnienia wzrostu gospodarczego?
Czynników, które odpowiadają za wysoką inflację i które będą ją napędzały w 2022 r., jest wiele. Co chwila mamy nowe informacje natury regulacyjnej – dotyczące wzrostu cen energii, gazu, a teraz zapowiedź obniżki do zerowego VAT na żywność – które zmieniają perspektywy inflacji z tygodnia na tydzień. Nie wiemy, czy tarcza antyinflacyjna, która w dotychczasowej formie największy wpływ miałaby do marca, nie zostanie przedłużona. Kolejnym źródłem niepewności są czynniki podażowe, zewnętrzne. Nowy wariant koronawirusa skutkuje już ograniczeniami aktywności w niektórych krajach, co może przekładać się na tempo wzrostu globalnej gospodarki i w efekcie na ceny surowców. Wszelkie prognozy inflacji są niepewne, a więc siłą rzeczy ryzykowne są prognozy dotyczące docelowego poziomu stóp procentowych. Na pewno RPP ma trudny orzech do zgryzienia.