Krajowe domy aukcyjne od kilku lat podają w opisach katalogowych informację o pochodzeniu oferowanego obiektu. Z opisu często wynika, że sprzedawane polskie dzieło sztuki pochodzi z importu.
Importem zwykle zajmują się zawodowi dostawcy na rynek. Żyją z tego jak królowie. Jak zostać dostawcą na rynku sztuki? Jak kupić dzieła niedoszacowane o wybitnym potencjale inwestycyjnym lub wartości kolekcjonerskiej?
Posłużę się przykładem jednego z największych kolekcjonerów-dostawców, który jak detektyw tropi po świecie polskie obrazy. Zaczął od podstaw. Zebrał najpierw źródła informacji o możliwych miejscach przechowywania polskich dzieł. Archiwum domowe naszego bohatera liczy ok. 1000 starych katalogów i gazet.
Na przykład w 1997 roku w Chicago w hurcie kupił najświetniejsze reliefy Henryka Stażewskiego, pozostałe po wystawie z lat 60., przechowywane na zapleczu galerii Kazimierza Karpuszki zlikwidowanej w 1973 roku. W 2014 roku jedno z tamtych dzieł sprzedano nad Wisłą za pół miliona złotych.
Intuicja pomaga
Jak to możliwe, że reliefy klasyka Stażewskiego tyle lat leżały na zapleczu zlikwidowanej galerii? Tydzień temu wspomniałem, że powojenny emigrant Kazimierz Karpuszko z pobudek patriotycznych założył w USA galerię. Wystawiał tam polskich malarzy. Amerykanie nie kupowali anonimowych dla nich polskich artystów. Polonia z natury rzeczy nie kupowała sztuki abstrakcyjnej, więc obrazy Stażewskiego zostały w USA.