Spółka sprostowała raporty za III i IV kwartał oraz za pierwsze półrocze 2008 r., w których poinformowała, że 100 proc. walorów należy do głównych akcjonariuszy.

Okazało się, że błędnie podała liczbę papierów serii B w posiadaniu Lecha Drągowskiego. Miał on bowiem 207,64 tys. a nie 282,64 tys. walorów tej serii. Okazało się, że rodzina kontrolowała 99,2 proc. kapitału i 99,6 proc. głosów na WZA spółki. Teraz udział ten jest niższy w związku ze zbyciem przez Drągowskiego 46,7 tys. akcji pod koniec marca.

Komisja Nadzoru Finansowego bada, czy główni akcjonariusze spółki nie handlowali jej papierami. – Jeśli okaże się, że rodzina Drągowskich kupowała akcje, to drobni akcjonariusze będą mogli domagać się odkupienia walorów po cenie, po jakiej zawierane były transakcje – powiedział na antenie TVN CNBC Biznes Robert Wąchała, dyrektor departamentu nadzoru obrotu w KNF.

Dodał, że ustalenie stanu faktycznego będzie możliwe przed końcem przyszłego tygodnia.Wąchała krytycznie wypowiedział się o dopuszczaniu do obrotu spółek o niskim free float. – GPW dopuściła spółkę do obrotu, bo spełniała warunki regulaminu. Po jej debiucie podjęliśmy jednak działania zmierzające do zmiany przepisów – powiedział.

Wyjaśnił, że KNF będzie zabiegać o to, by do obrotu trafiały tylko spółki, których kapitalizacja przekracza 10 mln euro, a free float przekracza 15 proc. Obecnie w regulaminie mowa jest o tym, że w posiadaniu drobnych akcjonariuszy musi być 15 proc. akcji objętych wnioskiem o dopuszczenie do obrotu. Wąchała dodał, że jeśli płynność akcji Drągowskiego się nie poprawi, może zostać usunięty z GPW lub przeniesiony na NewConnect.