Z ustaleń „Parkietu” wynika, że Sapo International nie kupi notowanego na giełdzie w Warszawie i Wiedniu SkyEurope Holding. – SkyEurope to dla nas historia – informuje Theodore Polykandriotis, dyrektor marketingu greckiej firmy. Wyjaśnia, że problemem okazał się nie brak porozumienia z głównym akcjonariuszem spółki (kontrolującym 29,9 proc. jej kapitału funduszem York Global Finance II), lecz z jej zarządem. – Jeśli oferuje się pomoc tonącemu, a on ją odrzuca, to kogo powinno się winić? – pyta retorycznie Polykandriotis. Wczoraj nie udało nam się uzyskać w tej sprawie komentarza od przedstawicieli SkyEurope.
Przypomnijmy, że Sapo International początkowo chciało kupić akcje SkyEurope w joint venture z kanadyjsko- -portugalskim funduszem Longstock Financial Group. Zrezygnowało jednak ze współpracy, jako przyczynę podając jego niewiarygodność finansową.
Przejęciu towarzyszyć miała emisja akcji, która doprowadziłaby do przekroczenia przez Sapo 30 proc. udziału w kapitale zakładowym lotniczej firmy. Zgodnie z austriackim prawem, wiązałoby się to z koniecznością ogłoszenia wezwania. Jego uniknięcie możliwe jest tylko w przypadku spółek, którym grozi bankructwo (pod warunkiem, że przejmujący przedstawi plan ich restrukturyzacji).
Sapo zamierzało skorzystać z tej ewentualności. Musiało jednak wcześniej uzyskać zgodę Austrian Takeover Commission. Przedstawiciele komisji o zmianie planów Sapo dowiedzieli się od „Parkietu”. A czy na horyzoncie jest inny chętny? – Spółka nie informowała ostatnio o potencjalnym kupującym – mówi Stefan Arnold z komisji. – My zaś nie możemy ujawniać takich informacji – dodaje.
Niewiele na ten temat mówi Tomas Kika, rzecznik prasowy SkyEurope. – Prowadzone są negocjacje w sprawie sprzedaży spółki. Są one jednak na zbyt wczesnym etapie, by informować o tym rynek – twierdzi. – Sytuacja na rynku nie sprzyja inwestycjom w spółki lotnicze, gdyż branża boryka się z problemami. Są jednak podmioty, które mogą wykorzystać ten czas na zakupy – dodaje.