Zarówno przedstawiciele branży handlowej, jak i analitycy uważają, że w drugim półroczu nie ma co liczyć na świetne wyniki. – Spodziewam się, że drugie półrocze będzie nieznacznie gorsze od pierwszego – mówi prezes Emperii Holding, Artur Kawa. Wtóruje mu szef Bomi Andrzej Wojciechowicz. – Sądzę, że nie można liczyć na poprawę koniunktury i większą skłonność konsumentów do zakupów, ale nie spodziewam się też gwałtownych spadków sprzedaży – zaznacza.
W podobnym tonie wypowiadają się analitycy. – Naszym zdaniem w drugim półroczu rynek handlu FMCG (dobra szybkozbywalne, np. żywność – red.) skurczy się, nawet mimo stosunkowo wysokiej inflacji. Bezrobocie będzie rosło, a ludzie coraz częściej będą sięgać po tańsze produkty. Z tego też względu znacznie gorszą dynamikę przychodów zanotują delikatesy – komentuje Łukasz Kołaczkowski, doradca inwestycyjny Domu Maklerskiego Millennium. Osłabienia popytu w drugim półroczu oczekuje również Michał Potyra, analityk UniCredit CA IB. – Ponieważ jednak teraz nie jest to już żadne zaskoczenie dla firm w branży, myślę, że dzięki odpowiednim oszczędnościom poziom rentowności powinien być niewiele gorszy niż w ubiegłym roku – podkreśla.
[srodtytul]Bomi i Eurocash rosną[/srodtytul]
Kryzysu nie widać w wynikach giełdowych spółek Bomi i Eurocashu. – Te firmy zasługują na wyróżnienie, ponieważ bardzo dobrze udaje im się uzyskać efekty synergii z powiększania grupy kapitałowej, co przekłada się w sposób widoczny na wyniki – mówi Tomasz Manowiec, analityk Biura Maklerskiego Banku BGŻ. Prezes Bomi twierdzi, że mimo dekoniunktury sprzedaż w sklepach nie spada. – Nasza spółka posiada zdywersyfikowane kanały sprzedaży, co w pewien sposób zabezpiecza ją przed spadkami obrotów – wyjaśnia. Dodaje jednak, że zauważalne są zmiany preferencji klientów. – Dokonują bardziej przemyślanych zakupów – ocenia.
[srodtytul]Alma i Emperia przeinwestowały?[/srodtytul]