[b]Jakie będą wyniki Almy za ubiegły rok?[/b]
Ubiegły rok był słaby, spodziewamy się straty wyższej niż po trzech kwartałach. Już pod koniec 2008 r. ostrzegaliśmy o kiepskich wynikach, spowodowanych bardzo dynamicznym rozwojem sieci w 2009 r. W 2008 r. otworzyliśmy osiem sklepów, w 2009 r. sześć, a łącznie mamy ich 28, czyli tempo narzuciliśmy bardzo ostre. W 2007 r. było siedem otwarć. Jednak nadal nie wszystkie sklepy są na plusie. Trochę czasu musi upłynąć, zanim sklep dojdzie do odpowiedniego poziomu obrotów, a co za tym idzie zysku. Standardowo zajmowało to 12–18 miesięcy, a teraz z powodu spowolnienia gospodarczego nawet 24 miesiące.
[b]Warto było powiększać sieć?[/b]
Dla przykładu w mniejszych miastach, gdzie otworzyliśmy pierwszy sklep i nie jesteśmy jeszcze dobrze znani, trudniej jest przekonać klientów do robienia zakupów w Almie. Dlatego teraz dojrzałe sklepy muszą pracować na nowe, ale optymistyczny jest wzrost obrotów praktycznie we wszystkich obiektach. Te uruchomione w ubiegłym roku notują wzrost nawet o 40–50 proc., te z 2008 r. 20–25 proc., a te najdłużej działające około 10–15 proc.
Nasz biznes przypomina trochę firmy telekomunikacyjne – najpierw trzeba dużo zainwestować, aby przekonać klientów, że jesteśmy lepsi od konkurencji. Lojalność w przypadku Almy jest bardzo duża. Mimo wszystko naszą ambicją jest, żeby w tym roku wyjść na plus. Wyniki z początku stycznia są dobre. Może to po części wpływ mrozów – ludzie niechętnie wyjeżdżają i więcej kupują.