– Rozważamy teraz, czy sami mamy objąć akcje, czy przekazać warranty partnerom. Mogą to być spółki z naszej grupy albo współpracownicy biznesowi mający pomysł na rozwinięcie biznesu Mewy. Chcemy do niej wnieść aktywa w formie przedsiębiorstw. Na razie wszystko się rozstrzyga – mówi Gniady. Jego zdaniem Mewa potrzebuje nowego otwarcia. – Prowadzona przez nią działalność ma mały zakres. Aby ją zwiększyć, firma potrzebuje nowych kapitałów i aktywów. Trwają rozmowy i sądzę, że Mewa ma szanse rozpocząć nowy rozdział swojego biznesowego życia i najprawdopodobniej zmieni segment działalności – dodaje Gniady.

Na początku czerwca akcjonariusze Mewy zgodzili się na emisję z wyłączeniem prawa poboru 79 mln warrantów i akcji. Zgodnie z uchwałą nowe papiery mają być sprzedawane po 1,06 zł, cenie równej wartości nominalnej. Rynek jednak znacznie niżej wycenia akcje Mewy. Jednak wczoraj na wieść o zaoferowaniu Finaderowi warrantów kurs Mewy rósł nawet o 21,05 proc., do 0,23 zł.

Poszukiwania inwestora jednak przeciągały się. Pojawiały się informacje o firmach z branży mediowej i finansowej.

– Od kiedy półtora roku temu kontrolę nad spółką przejął Grzegorz Gniady, nie było pomysłów na jej rozwój. Zaoferowanie warrantów jego firmie to pewien krok w przód, ale na razie formalny. Oczekuję, że Gniady, który jest autorem tego ruchu, zrealizuje informacje przekazywane na czerwcowym WZA, że ma inwestora dla Mewy – mówi Józef Kiszka, który w maju 2011 r. został odwołany funkcji prezesa przez akcjonariuszy związanych z Gniadym.

Kiszka wciąż jest znaczącym akcjonariuszem Mewy mającym 10,7 proc. jej akcji. – Spółka obecnie potrzebuje nowego przedmiotu działania i modelu biznesowego. Oczekuję, że firma połączy się z podmiotem większym od siebie – dodaje Kiszka.