W 2008 r. spółka zamknęła swój zakład produkcyjny. Od tego momentu całość produkcji zlecana jest zewnętrznym podwykonawcom, a towar głównie sprowadzany jest z importu.
Firma od kilku lat traci udziały w rynku na rzecz konkurencji, także z segmentu odzieży codziennej. Trudniejsza sytuacja gospodarcza sprawiła, że Polacy zwrócili się ku tańszym markom oferowanym m.in. przez LPP, które systematycznie i dynamicznie zwiększa sprzedaż. Segment odzieży formalnej charakteryzuje się jednak mniejszą zmiennością sprzedaży i konkurencją. Giełdowe firmy rywalizujące z Próchnikiem to głównie Bytom i Vistula, mające odpowiednio około 70 i 180 sklepów (tylko odzieżowych). Próchnik ma obecnie około 30 placówek.
Bytom, w przeciwieństwie do Próchnika i Vistuli, które stały się firmami typowo handlowymi, nadal korzysta z własnej produkcji. Również ta firma, podobnie jak Próchnik, boryka się z malejącą sprzedażą i walczy o wyjście nad kreskę.
W lepszej sytuacji jest Vistula, która systematycznie spłaca zadłużenie i chce nieco przyspieszyć rozwój. Oferta grupy jest szersza i oprócz garniturów, płaszczów, koszul męskich pod markami Wólczanka i Vistula, firma sprzedaje też odzież damską pod brandem Deni Cler. Do tego dochodzi jubilerska sieć W. Kruk. W ubiegłym roku krakowska grupa, zarządzana niegdyś przez Rafała Bauera, miała około 400 mln zł przychodów i mogła zarobić 13 mln zł.
Próchnik rywalizuje także z nienotowanymi na GPW firmami, takimi jak Gamatex (marki Lavard i Dino Salvani) czy Warmia. Zagraniczne marki, takie jak Kenzo, Armani i Hugo Boss funkcjonują w wyższym segmencie cenowym.