Jednak część z nich jest skłonna rozważyć ofertę sprzedaży akcji z innych powodów niż ekonomiczne. Mają już dość wyjątkowo marnej komunikacji zarządu z drobnymi akcjonariuszami.

O ile notowania akcji Farmacolu w dniu ogłoszenia wezwania były o 7 proc. powyżej oferowanej ceny (47,5 zł) przez skupionych w porozumieniu głównych akcjonariuszy, o tyle po dwóch dniach notowań ta różnica się prawie zatarła. Wtorkowa sesja była już drugą spadkową dla akcji dystrybutora farmaceutycznego. Rynek wycenił je na około 48 zł.

Spółka, mimo ponadprzeciętnych wyników, od dawna jest poza głównym spektrum zainteresowania inwestorów. Okazuje się, że mniejsi udziałowcy są skłonni rozważyć sprzedaż swoich pakietów, gdyż mocno doskwiera im brak komunikacji przedsiębiorstwa z rynkiem. – Cena w wezwaniu nie jest atrakcyjna, ale dopuszczalna i godna rozważenia – mówi nam jeden z zarządzających. Zwraca też uwagę na brak jasnej strategii oraz prognoz. – Wyniki kwartalne są często zaburzane jednostkowymi zdarzeniami, o których zarząd nie informuje – dodaje. Ocenia, że w perspektywie długoterminowej sytuacja w firmie nie jest na tyle obiecująca, aby liczyć na poprawę komunikacji, dlatego warto rozważyć sprzedaż jej akcji po cenie z wezwania. Inny zarządzający zwraca uwagę, że przy obecnej sytuacji finansowej wartość firmy jest większa niż ta, która wynika z oferty porozumienia głównych akcjonariuszy. – Wyniki półroczne zostały podbite przez sprzedaż nieruchomości. Ale dość duże, a w mojej ocenie ponadnormatywne, okazały się koszty operacyjne. Cena w wezwaniu nie odzwierciedla jednak wartości godziwej – uważa zarządzający.

Warto przypomnieć też, że na koniec półrocza Farmacol miał 390 mln zł w gotówce oraz dość niski poziom kredytów. – Pytanie, jakie są plany zarządu odnośnie do tych pieniędzy. Czy zostaną przeznaczone na dywidendę czy jakieś inwestycje? – zastanawia się analityk. Poprosiliśmy zarząd Farmacolu o komentarz. – Jeśli zarząd będzie miał wolę, to się skontaktuje – usłyszeliśmy w spółce.