We wtorek w siedzibie GPW odbył się finał kolejnej edycji Parkiet Challenge – gry giełdowej, w której uczestnicy do dyspozycji mieli wirtualne 15 tys. zł.
Emocje na półmetku
Parkiet Challenge składał się z dwóch etapów. Pierwszy trwał cztery tygodnie, w czasie których inwestorzy mogli handlować akcjami spółek z WIG20 i mWIG40. Co tydzień rozdawaliśmy nagrody najlepszym. Do finału wyłoniliśmy zaś dziesiątkę najlepszych graczy spośród ponad 3 tys., którzy wzięli udział w I etapie. Poziom rozgrywki był bardzo wysoki – do zakwalifikowania się do ostatecznej rozgrywki potrzeba było blisko 50-proc. stopy zwrotu. Lider zdołał nawet podwoić początkowy kapitał. Przypomnijmy, że największym zainteresowaniem cieszyły się walory Biomedu Lublin, a także Mercatora czy CD Projektu – gwiazdy poprzedniej edycji Parkiet Challenge.
Do finału gracze wchodzili z dorobkiem z I etapu, natomiast do dyspozycji mieli tylko kontrakty terminowe dostępne na GPW. Początek wtorkowej rozgrywki wydawał się dość senny. Część uczestników, w tym lider po I etapie, do zakupów podchodziła dość ostrożnie. Stanowcze ruchy pozostałych graczy, a wraz z nimi rosnąca zmienność w tabeli wyników, skłoniły jednak resztę do śmielszych decyzji. Przez kilka pierwszych godzin mogło się wydawać, że numer jeden po I etapie, czyli Paweł Czuba (nick: Fikumiku), może czuć się bezpiecznie. Nad drugim Robertem Bernatem („Grahamek") miał około 3 tys. zł przewagi. O wiele mniejsze różnice występowały między kolejnymi pozycjami. Dlatego przedpołudnie upłynęło pod znakiem rywalizacji głównie o trzecie oczko między Markiem Łobożewiczem („Bruno") a Magdaleną Kaźmierkiewicz („magenta"). Uwagę zwracał spory awans, dokonany przez Dawida Kuchnickiego („ChartVader"), który godzinami mógł chwalić się najwyższą stopą zwrotu w finałowej rozgrywce, przekraczającą 20 proc. Kuchnicki zaczynał z miejsca dziewiątego, jednak zdołał wskoczyć na podium.
Gracze spoza pierwszej trójki nie mieli jednak nic do stracenia, dlatego zaraz po południu rozpoczęła się walka o pierwsze miejsce. Dystans do lidera zaczął szybko odrabiać Bernat, który w drugiej części sesji co chwilę zamieniał się miejscami z Czubą, notując nawet około 18 proc. zysku. Wówczas jednak coraz więcej zaczął zyskiwać również Czuba i po południu jego kapitał rósł o blisko 13 proc.