Krzysztof Kołaczyńskiprywatny [email protected]ć zmianę trendu, czyli mit ekspertaPrawdziwą sztuką jest systematyczne osiąganie zysków w długoterminowej perspektywie, a więc to, czego nie osiąga zdecydowana większość uczestników rynku kapitałowego. Dodatnia stopa zwrotu osiągana systematycznie jest wynikiem nobilitującym. Aby osiągać takie wyniki, należy inwestować inaczej niż większość.Artykuły na temat rynku kapitałowego są publikowane przeważnie w prasie finansowej. Są one cennym źródłem wiedzy o rynku i nowych wydarzeniach na nim. Inwestorzy zwracają baczną uwagę na to, o czym jest w nich mowa. Jednak często zdarza się, że zamiast informacji o nowych wydarzeniach, można przeczytać w nich różne prognozy i przepowiednie licznych ekspertów, którzy przecież ?nigdy się nie mylą?. Gdy artykuły tego typu trafiają na pierwsze strony gazet o tematyce ogólnej, ich znaczenie jest większe niż wtedy, gdy publikowane są one w prasie finansowej.Śledząc okładki i tytuły artykułów magazynów o tematyce ogólnej (np. ?Wprost?, ?Polityka?), które poświęcone są rynkowi kapitałowemu, można dojść do interesujących wniosków. Pierwszą rzeczą, na którą powinien zwrócić uwagę inwestor jest fakt, że temat giełdy wyszedł poza kręgi finansowe. Najbardziej interesujące jest to, że artykuły te publikowane są po znaczącym ruchu cen ? przeważnie w górę, bo dla dziennikarzy jest to temat-sensacja. Artykuł napisany przez eksperta tłumaczy, w jaki sposób nastąpiła zwyżka cen i dostarcza argumentacji, dla których szerokie kręgi powinny zacząć kupować akcje na giełdzie. Dla inwestora, chcącego wyprzedzić w działaniach większość, jest to znak, że czas pomyśleć o sprzedaży swoich akcji. Podobnie jest z publikacjami na temat słabej koniunktury na rynku kapitałowym. W tym przypadku na ogół są opisywane pesymistyczne dane na temat stanu gospodarki, finansów publicznych, bezrobocia itp. Dla inwestora jest to sygnał do pomyślenia o zakupach akcji na mocno wyprzedanym już rynku. Zawsze ?szeroka rzesza? oznacza bardzo wysokie prawdopodobieństwo ?potencjalnego zwrotu na rynku?.We ?Wprost? z 18 października 1998 roku w artykule ?Czarny rok?1 jego autorzy opisywali bardzo słabą koniunkturę na światowych rynkach kapitałowych. Z lektury tego artykułu można było dowiedzieć się, iż notowania na światowych giełdach spadły w ostatnim czasie średnio o 20%.2 Wytłuszczono w nim sformułowanie: kryzys zbiera coraz większe żniwo.3 Zaprezentowane tam były również wartości indeksów najważniejszych giełd na świecie i WIG20 (patrz tabela).Jak pokazała przyszłość, artykuł został opublikowany dokładnie podczas osiągnięcia przez rynek dna (18 października 1998 r.). Indeks WIG20 z 1038 pkt. 19 października 1998 r. wzrósł do poziomu 1221 pkt. 19 listopada 1998 r. Ci, którzy prawidłowo zinterpretowali ten artykuł, osiągnęli spore zyski, zanim pozostała większość uzmysłowiła sobie, że nastąpiła zmiana trendu. Dodam tylko, że WIG20 rósł dalej, by po korekcie lipiec 2000?październik 2000 r., osiągnąć swój szczyt podczas słynnej internetowej hossy w 2000 roku.Analogicznie jest w przypadku, gdy opisywane są bardzo pomyślne wiadomości dotyczące rynku kapitałowego. We ?Wprost? ze stycznia 2000 roku, w wymownym artykule pt. ?Czas byka?4 jego autorzy tłumaczyli szerokim rzeszom, jakie wydarzenia mają miejsce na warszawskiej giełdzie. Była w nim mowa o tym, że warszawskiej giełdzie sprzyja niemal wszystko: przełamanie recesji w UE i kryzysu w Rosji, pomyślne prognozy polskiej gospodarki i przedsiębiorstw oraz hossa na światowych rynkach. Bardzo duże znaczenie ma przełamanie kryzysu w Azji oraz rekordowe wyniki firm informatycznych w USA. (...) Hossa zapowiada poprawę stanu całej gospodarki. (...) Analitycy uważają, że GPW czeka rok rekordowego wzrostu.5Indeksy giełd na całym świecie nadal rosły, więc w lutowym numerze ?Wprost? z 2000 roku, w artykułach poświęconych giełdzie były sformułowania typu: Szampan i optymizm wróciły na parkiet GPW. Po 6 latach WIG pobił swój rekord. Analitycy przewidują, że tegoroczna hossa nie zakończy się krachem (?Wejście byka?, 13 lutego 2000 r.)6. Stan euforii i podniecenia daje się odczuć po lekturze ?Wprost? z 20 lutego 2000 r. W artykule ?Wirtualny byk?7 można było dowiedzieć się że: Miłość do Internetu wywindowała kursy firm sektora TeleInfo na niewyobrażalny wcześniej pułap. Podtytuł o treści: GPW w Warszawie weszła w fazę długofalowego wzrostu. Wiele wskazuje na to, że już latem WIG pokona 25 tys. punktów sugeruje czytelnikom, że nie pozostaje im nic innego, tylko otworzyć rachunek giełdowy, kupić akcje spółek ?nowej technologii? i liczyć nieprzeciętne zyski. Oprócz wypowiedzi dziennikarki, znajdują się wypowiedzi ekspertów ? czyli licencjonowanych doradców inwestycyjnych, które zdają się utwierdzać czytelnika w przekonaniu o długotrwałym charakterze hossy. I tak:l Waldemar Gębuś, dyrektor zarządzający aktywami OFE DOM: ? Giełda weszła w fazę długofalowego wzrostu.l Michał Kopiczyński, wiceprezes PTE Pioneer: ? Przyczyny wzrostów są trwałe i mają silne podstawy.Jak ?silne? były podstawy tej hossy, można było się dowiedzieć, czytając dalej ten sam artykuł. Opisywany był przypadek, w którym spółka Morliny zapowiedziała sprzedaż wędlin i kiełbas przez internet. Następnego dnia jej kurs wzrósł o 6%. Podobna sytuacja miała miejsce z maleńką spółką Ariel (producent obuwia), gdy jej kurs wzrósł o 140% po informacji o zakupie przez nią 100% udziałów w internetowej spółce ZIG-ZAG. Jedynie Wiesław Rozłucki, prezes GPW w Warszawie, podczas dyskusji on-line pt. ?Internetowa hossa?8 w wypowiedzi: ? Ariel zrezygnował z produkcji obuwia, przestawiając się na działalność internetową. Wskazuje to na ogromne NADZIEJE, jakie inwestorzy pokładają w internecie, wskazał, że już tylko nadzieja wynosi notowania e-spółek na coraz to wyższy poziom. Inwestując na giełdzie, trzeba być wyzbytym nadziei ? liczy się tylko chłodna kalkulacja.Po lekturze artykułów z okresu styczeń 2000?marzec 2000 r., dla inwestora, który chce uprzedzić w działaniach większość uczestników rynku, decyzja może być tylko jedna ? sprzedać akcje i zainkasować zysk. Nie muszę wspominać, że zaraz po publikacji fragmentów dyskusji on-line z Wiesławem Rozłuckim, indeks WIG zaczął szybko obsuwać się. Szczególnie odczuli to ci, którzy zainwestowali swoje pieniądze pod koniec hossy w akcje Optimusa, Prokomu, a więc lokomotyw e-hossy. Zakładając, że kupili oni papiery pod koniec szczytu, w ciągu miesiąca stracili ponad 30%, w następnym miesiącu następne 30%. Rynek wszedł w fazę bessy.W artykule ?Wprost? z maja ubiegłego roku pt. ?Widmo krachu? jego autorzy użyli, prawdziwych skądinąd, sformułowań, które ostudziły zapał wiecznych optymistów:? ogromny deficyt sektora finansów publicznych;? wysokie stopy procentowe, które mogą doprowadzić do kryzysu walutowego;? ujemne aktywa zagraniczne Polski prawie podwoiły się z 30 mld USD w 1996 r. do 56 mld USD w 1999 r.Jego autorzy bardzo rzeczowo opisali realną sytuację polskiej i światowej e-gospodarki.Lektura artykułów na temat giełdy w pismach o tematyce ogólnej może być dla inwestora cennym narzędziem, pomagającym wychwycić zmianę trendu. Nie mam zamiaru krytykować którejkolwiek z zacytowanych wypowiedzi. Przeciwnie, stanowią one dla mnie cenne źródło informacji na temat nastrojów większości uczestników rynku.Oczywiście, za pomocą wyżej opisanej metody nie można określić dokładnej daty potencjalnego zwrotu na rynku, niemniej jednak faktem jest, iż istnieje silna korelacja pomiędzy opublikowaniem artykułu o tematyce giełdowej w popularnych czasopismach a zmianą trendu na rynku. Niekiedy może to być tydzień, innym razem dwa miesiące, jednak zależność taka z pewnością występuje.Nadzieja matką...W czasie bessy, po pierwszych niepowodzeniach inwestor uspokajany jest przez komentarze w mediach typu: ?chwilowe wahania kursów?, ?trend się jeszcze nie wyczerpał ? to tymczasowa korekta?, ?przejściowe dywergencje?, ?splot nieprzewidywalnych wiadomości?. Artykuły lub wypowiedzi tego typu działają kojąco na psychikę większości uczestników rynku. Zamazują one realny obraz bieżącej sytuacji na giełdzie. Wnioskują oni, iż ich sytuacja jest podobna do położenia większości giełdowych inwestorów. Zamiast sprzedawać akcje, bądź odwracać pozycję na rynku futures, ponoszą duże straty, czekając na zmianę niekorzystnej sytuacji.Inwestorom tym ?pomocą? w ocenie sytuacji służą komentarze maklerów giełdowych w prasie, którzy żyją z prowizji płaconej przez klientów. Nadzieja jest największą siłą, jaka działa na przeciętnego inwestora. Wystarczy przypomnieć sobie, jak dużo, potracili inwestorzy w czasie wielkiej bessy z 1994 r., łudząc się, że rynek był już tak wyprzedany, że gorzej już być nie mogło. Jednak przyszłość okazała się bardziej brutalna. Posłużmy się innym przykładem ? odpowiedzmy sobie na pytanie, czy sami kiedyś, licząc na zmianę trendu na rynku nie straciliśmy znacznej ilości kapitału? Przyznam się szczerze, że ja ?utopiłem? dokładnie 43% swojego kapitału na akcjach Dębicy w latach 1997?1998. Jednak ten wstrząs podziałał na mnie zbawiennie. Chcąc skutecznie inwestować na giełdzie, nie należy kierować się nadzieją. Stale należy doskonalić swoje umiejętności kontrolowania emocji. Nie jest to łatwe i nie przychodzi tak ?od razu?. Zaczynając swoją karierę zawodową nigdy od razu nie możemy liczyć na stanowisko dyrektorskie. Podobna sytuacja jest na rynku kapitałowym ? nie staniemy się szybko błyskotliwymi specjalistami od inwestowania na giełdzie typu Warren Buffet, Cynthia Kase czy Liz Cheval. Najważniejsze jest, aby uświadomić sobie, że trzeba stale uczyć się nie analizy technicznej czy fundamentalnej (bo do tego wystarczy jedna?dwie książki uznanych autorów), ale czytać, jak inwestują najlepsi na świecie. Polecam książkę J. Schwagera The New Market Wizards, w której autor przeprowadza wywiady z najlepszymi w tym fachu na świecie.Zgubna chęć byciaw zbiorowościCzłowiek w swojej naturze zawsze dąży do bycia w zbiorowości, czuje się bezpiecznie, jeśli otrzymuje wsparcie od ekspertów, którzy przecież ?nigdy się nie mylą? (jeśli tak jest, to dlaczego fundusze inwestycyjne osiągają takie słabe wyniki). Poczucie przynależności do grupy jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Za przykład chęci przynależności do grupy może posłużyć choćby moda ? ubieramy się w to, co nosi większość. Zawsze czujemy się lepiej, wiedząc, że w podobnej jak my sytuacji znajduje się znaczna większość. Już od wczesnych lat wpaja się nam, że bezpieczniej jest zgadzać się z większością, aby nie wprowadzać zamieszania. Jeśli stracimy sporą ilość gotówki na giełdzie, naszą gorycz porażki słodzi fakt, iż wielu innych też poniosło stratę. Marna jednak jest w tym pociecha, ponieważ oprócz naszej psychiki ucierpiał przede wszystkim stan naszego rachunku giełdowego. To właśnie jego wartość precyzyjnie określa nasze umiejętności w zarządzaniu swoim kapitałem. Jeśli inwestor straci dużą część zainwestowanego kapitału, zaczyna się szukanie winnych. Najczęściej wymienianym powodem strat są nieprawdziwe ?tajne wiadomości? od znajomych, manipulacje kursami przez ?spółdzielnie?, nieprawidłowo zrealizowane zlecenie, a najczęściej niewytłumaczalna, wręcz irracjonalna reakcja rynku na wydarzenia. Zadziwiające wydaje się to, jak człowiek potrafi sterować swoimi emocjami, aby usprawiedliwić własne złe decyzje. Zapomina, że ceny nie podążają w kierunku, w którym sobie by tego życzył. Oczywiście, sądząc po treści list dyskusyjnych w internecie, na giełdzie wszyscy stale osiągają zyski. Jest tam mnóstwo inwestorów, którzy corocznie osiągają ponad 100?200% zwrotu zarówno na rynku akcji, jak i kontraktów terminowych (szczególnie day-traderzy). Jeśli tak jest, to dlaczego przeciętnie 90% spekulantów na rynkach kontraktów terminowych traci całą zawartość swojego rachunku w 6?10 miesięcy?9 I właśnie ten fakt zasługuje na podkreślenie. Chyba 95% giełdowych inwestorów nie potrafi lub nie chce przyznać się do strat ? czyli błędów w ocenie sytuacji na rynku.Dlaczego większość traci?Podstawowym błędem, jaki popełniają inwestorzy na giełdzie, jest wchodzenie na rynek metodą ?na wyczucie?. Brakuje im systemu inwestycyjnego, który w sposób chłodny, bezemocjonalny dawałby sygnał wejścia/wyjścia z rynku. Celowo wytłuściłem słowo ?wyjścia?, gdyż wielu inwestorów, mając dobry system ?dzięki? nieuwzględnieniu w nim sygnału wyjścia (bądź odwrócenia pozycji na rynkach terminowych) ponosi dotkliwe straty.10 Metoda, według której tworzy się system, jest nieistotna. Nie ma więc znaczenia, czy jest to analiza techniczna, fundamentalna, behawioralna czy kalendarz spiralny ? ważne jest, aby system stworzony w oparciu o którąś z tych metod był przetestowany na dość długim okresie w przeszłości i rokował nadzieję na pokaźne zyski w przyszłości. Dobór systemu jest sprawą indywidualną każdego inwestora. Jeden z łatwością potrafi czytać wykresy, drugi preferuje analizę bilansu danej spółki lub całego sektora, trzeci zaś skupuje akcje firm zapomnianych przez analityków w nadziei na długoterminowy wzrost ich wartości. Każda metoda jest dobra, jeśli przynosi zyski. Jeszcze raz chcę podkreślić, że najważniejsze jest to, aby inwestor czuł się dobrze ze swoim systemem, a przede wszystkim ufał mu w okresie zawirowań na rynku (trend horyzontalny).KonkluzjaMówi się, że 3 osoby na 10 na rynku akcji oraz 1 na 10 na rynku kontraktów terminowych w kilkuletniej perspektywie potrafi stale osiągać zyski. I to twierdzenie jest chyba prawdziwe. Jestem zdania, iż początkujący inwestor, zanim zacznie swoją przygodę z giełdą, powinien sobie uświadomić, że staje do walki z licznymi doradcami w funduszach inwestycyjnych, zagranicznymi inwestorami, funduszami emerytalnymi (poza kilkoma wyjątkami efekty ich inwestowania raczej nie rzucają na kolana) oraz z prawdziwymi ekspertami ? stojącymi trochę na uboczu i cierpliwie liczącymi zyski. Gdy po pierwszym roku inwestowania na giełdzie nic nie straci ze swojego początkowego kapitału, może on uznać, że pokonał dużą liczbę uczestników rynku i w dalszym ciągu doskonalić swoje umiejętności. Stałe zyski osiągają tylko ci nieliczni, którzy stojąc jakby na uboczu uprzedzają w działaniach większość. Obserwują oni reakcje większości, wyciągając z nich konkretne wnioski.
1 Z. Leśniewska, J. Urbanowicz, Czarny rok, [W:] ?Wprost?, nr 42, 18.10.1998 2 tamże. 3 tamże. 4 R. Boruc, B. Leśniewski, Czas byka, [W:] ?Wprost?, nr 3, 16.01.2000 5 tamże. 6 K. Gołata, Wejście byka, [W:] ?Wprost?, nr 7, 13.02.2000. 7 M. Remisiewicz, Wirtualny byk, [W:] ?Wprost?, nr 8, 20.02.2000. 8 Fragmenty dyskusji zostały opublikowane we ?Wprost?, nr 11, 12.03.2000. 9 Taka sytuacja ma miejsce w USA. W Polsce nie prowadzi się jeszcze takich badań, ale najprawdopodobniej proporcje te są takie same na każdych innych rynkach.10 Zainteresowanych metodami wyjścia z rynku odsyłam do książek:1. Van K. Tharp, Giełda, wolność, pieniądze. Poradnik spekulanta, WIG-Press, Warszawa 2000.2. Martin J. Pring, Psychologia Inwestowania, Dom Wydawniczy ABC, Warszawa 1999.