Ujemna baza z jaką od kilku dni notowane były kontrakty nie była przypadkowa i pesymizm rynku terminowego okazał się jak najbardziej uzasadniony. W czwartek zarówno rynki europejskie jak i nasza giełda powróciły do trendu spadkowego. Wzrostowa korekta, dla której głównym impulsem było dyskontowanie przez giełdy światowe spokojnego przebiegu rocznicy ataku terrorystów na Stany Zjednoczone, dobiegła końca.
Na tym pesymizm kontraktów się nie kończy i pomimo tego, iż do końca wrześniowej serii kontraktów zostało już tylko kilka dni baza na zamknięciu sesji po raz kolejny się zwiększyła. Pesymiści mają jednak silne poparcie w analizie technicznej. Ostatnie wzrosty zakończyły się właściwie co do punktu na oporze wyznaczanym przez 50-proc. zniesienie wcześniejszej fali spadkowej, co równocześnie oznaczało odbicie od średnich z 15 i 45 sesji. Dodatkowo zakończenie wzrostów zostało potwierdzone przez wskaźnik RSI, który odbił się od przełamanej na początku września linii krótkoterminowego trendu wzrostowego.
Pierwszą barierą dla dalszej przeceny jest obecnie poziom 1050 punktów, w pobliżu którego znajdują się lokalne dna z przełomu lipca i sierpnia oraz główna linia trendu spadkowego na wykresie opartym o skalę logarytmiczną. W dalszej kolejności podaż napotka opór na 1025 punktów, gdzie znajduje się tegoroczne dno. Spadek w pobliże tego poziomu jest bardzo prawdopodobny i dodatkowo potwierdza go utworzona na wykresie 15-minutowym formacja głowy z ramionami. Co prawda obszar 1025-1030 punktów zatrzymał już w tym roku dwie fale spadkowe, ale moim zdaniem tym razem nie utrzyma się, a średnioterminowa koniunktura zadecyduje się na poziomie minimum z września zeszłego roku, które na wykresie kontynuacyjnym znajduje się na poziomie 972 punktów.