Analizując dokonania obecnego wicepremiera i ministra infrastruktury Marka Pola można dojść do wniosku, że w jego życiu politycznym niewiele spraw udało się doprowadzić do końca i załatwić pozytywnie. Dziś największym wyzwaniem, stojącym przed resortem infrastruktury, jest znalezienie źródeł finansowania budowy autostrad. Niezwykle ważne jest też przygotowanie odpowiednich projektów inwestycyjnych, które mogłyby w najbliższej przyszłości być współfinansowane z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej.
Niestety, wydaje się, że w resorcie infrastruktury w tej drugiej sprawie niewiele zrobiono. Świadczyć o tym może ostatni raport Komisji Europejskiej o przygotowaniach kandydatów do członkostwa. Polska wypadła w nim dobrze, z wyjątkiem resortu Marka Pola, który poddany został ostrej krytyce. Przygotowany przez niego program rozwoju infrastruktury uznano za pozbawiony jakiejkolwiek wizji zlepek pojedynczych projektów. Z zarzutami tymi nie zgadza się jednak Janusz Lisak, poseł Unii Pracy. - Jak wiadomo, program autostrad nie wszedł w życie. Jednak resort przygotował już rozwiązania alternatywne, które zdaniem ministra Pola są wystarczające, aby unijne środki maksymalnie wykorzystać - uważa J. Lisak.
Szukał, ale nie znalazł
Ciężko też idzie poszukiwanie źródeł finansowania budownictwa drogowego. Najlepszym pomysłem na to, według M. Pola, były winiety. Jak się okazało, sejmowe głosowanie w ich sprawie zakończyło się totalną katastrofą dla rządu. Tymczasem M. Pol wpadł na kolejny pomysł wyciągnięcia pieniędzy z kieszeni kierowców, czyli na opłatę doliczaną do ceny paliwa. Ustawa w tej sprawie ma trafić pod obrady Senatu.
- Ocena poczynań wicepremiera Pola może być tylko krytyczna. Uporczywie, ale i jednocześnie bezskutecznie szuka środków na realizację własnych pomysłów w kieszeniach kierowców - mówi Zbigniew Kuźmiuk z PSL.