Upadek zamiast giełdy

W czwartek, 9 października 2003 r. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze ogłosił upadłość Big Blue Travel Sp. z o. o. Niedawno spółka aspirowała do miana "największej, o rodzimych korzeniach, polskiej firmy turystyki czarterowej".

Publikacja: 14.10.2003 09:48

Kilka dni wcześniej, w piątek 3 października na internetowej stronie firmy ukazało się oświadczenie zarządu. Informował on, że spółka znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej i nie może dłużej zapewnić wykonywania świadczeń wskazanych w umowach z klientami. W ten sposób przeszło półtora tysiąca turystów, którzy wyjechali na wakacje za pośrednictwem biura oraz około tysiąca osób, które zapłaciły za wycieczki, ale będą musiały zostać w kraju, znalazło się na lodzie.

Dziwne wejście do gry

Spółkę Big Blue Travel zawiązały 12 listopada 2002 roku Dorota Palibuda i Agnieszka Michalska. Kapitał zakładowy wynosił 50 tys. zł i dzielił się na 100 udziałów po 500 zł. Wspólniczki objęły po 50 udziałów. Oprócz działalności turystycznej firma miała zajmować się transportem, nieruchomościami i ubezpieczeniami. Na pierwszym zgromadzeniu wspólników powołano zarząd w składzie: Marcin Kołodziejczyk i Paweł Michalski.

Na początku grudnia zarząd wystąpił do wojewody dolnośląskiego o wydanie zezwolenia na działalność gospodarczą w zakresie organizacji usług turystycznych. Stosowne pozwolenie firma otrzymała 17 stycznia 2003 r., bo jak nas poinformowano w biurze prasowym wojewody, wnioskodawcy spełnili wszystkie ustawowe przesłanki i nie było podstaw prawnych, by wydać decyzje odmowną.

Dwa dni później, 19 stycznia 2003 r. w internecie Marcin Kołodziejczyk napisał: "Działając w imieniu Big Blue Travel Sp. z o.o. z/s w Jeleniej Górze upoważniam wszystkich agentów posiadających aktualne pełnomocnictwo oraz umowę z Big Blue Sp. z o.o. w Jeleniej Górze do zawierania z Klientami, w imieniu Big Blue Travel Sp. z o.o. umów o świadczenie imprez turystycznych na zasadach określonych w dotychczas obowiązującej umowie agencyjnej z Big Blue Sp. z o.o."

Według zapewnień Kołodziejczyka, był to wynik restrukturyzacji firmy Big Blue, która systematycznie rozwijała się i zwiększała obroty. Odpowiedź na pytanie: skoro Big Blue miał się tak dobrze, w jakim celu przeniesiono jego działalność do nowej firmy z dnia na dzień, znaleźć można w dokumentach spółki założonej w 1997 r. znajdujących się w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Bilans powie prawdę

Spółkę Big Blue założyli Marcin Kołodziejczyk i Paweł Michalski 18 listopada 1997 roku. Kapitał zakładowy wynosił 4 tys. zł i dzielił się na 40 udziałów, po 100 zł każdy. Kołodziejczyk - viceprezes i Michalski - prezes objęli po 20 udziałów. Firma miała zajmować się turystyką, reklamą, handlem hurtowym i komisowym. Ale już na starcie, za 1998 r. Big Blue odnotował 530 tys. zł straty. Wspólnicy uchwalili na walnym, że kwota stanowiąca zadłużenie u greckiego partnera zostanie pokryta z przyszłych zysków spółki.

Rychło okazało się, że nie będzie to łatwe do wykonania. W następnych latach zamiast zysków, Big Blue generował jedynie straty. W 1999 r. spółka miała 12 466 tys. zł przychodu i 422 tys. zł. straty netto. W kolejnym roku przychód wyniósł 18 328 tys. zł, a strata 737 tys. zł. W rezultacie na koniec 2000 r. spółka miała ujemny kapitał własny w wysokości - 1 823 tys. zł. W 2001 r. przychody gwałtownie wzrosły do 40 543 tys. zł, a firma odnotowała 578 tys. zł zysku.

Z analizy dostępnych dokumentów spółki z 1999-2001 wynika, że Big Blue brakowało równowagi finansowej oraz nadmiernie niski był wskaźnik płynności bieżącej, co wskazuje, że spółka nie była w stanie wywiązać się z bieżących zobowiązań. W bilansie za 2001 r. Big Blue miał sumę aktywów 1,84 mln zł, kapitałów własnych -1,25 mln zł, a po stronie pasywów 3,09 mln zł (z tytułu zobowiązań krótkoterminowych, rozliczeń międzyokresowych i przychodów przyszłych okresów). Ale do upadłości firmy nie doszło. Sąd gospodarczy i urząd skarbowy nie miały zastrzeżeń do przedstawianych przez spółkę bilansów.Choć jeszcze kilka miesięcy temu Marcin Kołodziejczyk zapewniał, że w 2002 r. Big Blue osiągnął zysk netto, w kwietniu br. zrzeszenie hotelarzy z Krety ostrzegało greckich właścicieli hoteli przed współpracą m. in. z Big Blue, bo ten nie wywiązał się z umów finansowych za 2002 r. W odpowiedzi wiceprezes spółki twierdził, że to zemsta niesolidnych hotelarzy, z którymi firma musiała zerwać umowy.

Zbyt szybki rozwój

W tym roku Big Blue Travel miał iść ścieżką szybkiego rozwoju i pomnażania zysków. Przynajmniej tak twierdził Marcin Kołodziejczyk. W przyszłości spółka planowała wejście na giełdę. Być może dlatego firma w nowych umowach przesyłanych agentom wymagała od nich weksla in blanco na kwotę 30 tys. zł wraz z deklaracją wekslową bez protestu. Mając taki weksel można bez problemu zrealizować go w dowolnej chwili. Ilu agentów wystawiło takie weksle i co się z nimi stało? - odpowiedź przyniesie zapewne nieodległa przyszłość.

Zamiast zysków w ciągu 10 miesięcy funkcjonowania jako touroperator, Big Blue Travel wygenerował przeszło 14 mln zł długów wobec hotelarzy z kilku krajów i idące w setki tysięcy zobowiązania wobec ZUS, Izby Skarbowej i przewoźnika, czyli LOT-u. - We wniosku o ogłoszenie upadłości po stronie aktywów spółka podała, że posiada wartą 190 tys. zł sieć salonów firmowych oraz około 700 tys. zł. należności od różnych podmiotów - informuje Andrzej Wieja, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze. - W tej sytuacji ogłoszenie upadłości spółki było oczywiste.

Urząd czuwał

Dolnośląski Urząd Wojewódzki w 2002 r. prowadził nieformalne postępowanie w sprawie cofnięcia Big Blue zezwolenia na prowadzenie działalności turystycznej. Formalnie jednak nie wydał postanowienia o wszczęciu takiego procesu. Wszystko toczyło się na drodze analizy spływającej dokumentacji. W rezultacie zezwolenia nie cofnięto, a w grudniu spółka sama wystąpiła o jego wygaszenie.

- Big Blue Travel był cały czas monitorowany przez urząd - zapewnia Bartłomiej Szymecki, kierownik Oddziału Turystyki Wydziału Rozwoju Regionalnego DUW. - Ostatnią kontrolę przeprowadziliśmy w lipcu i doszukaliśmy się dwóch drobnych uchybień, które od razu naprawiono. Niestety urząd nie ma prawa kontrolowania dokumentów finansowych firmy turystycznej.

Nasz informator z branży twierdzi jednak, że urząd bez problemu mógł poprosić o to Izbę Skarbową. Również sama izba mogła prześwietlić dokumenty finansowe i wówczas uniknięto by spektakularnego krachu, a na pewno ograniczono by jego rozmiary.

Zdaniem Andrzeja Jaworskiego, prezesa Dolnośląskiej Izby Turystyki (Big Blue Travel nie była jej członkiem) upadłość spółki będzie miała znaczące konsekwencje dla całej branży, a przede wszystkim małych firm. - To już upadek trzeciego po Aladin Group i SDS Holidays biura podróży w ostatnim okresie - mówi prezes Jaworski. - Nie ulega wątpliwości, że ubezpieczyciele znacząco podniosą stawki za zakup polisy i niewielkich, często rodzinnych firm nie będzie na nią stać. Zaś bez niej operatortour nie otrzyma zezwolenia na prowadzenie działalności.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego