Giełda nie tylko dla dużych

Większość spółek, które zadebiutowały w ubiegłym bądź w tym roku na giełdzie albo szykują się do wejścia na parkiet, to przedstawiciele sektora małych i średnich przedsiębiorstw (MSP). Nawet bardzo małe firmy próbują sił na rynku kapitałowym. Nie bez powodzenia.

Publikacja: 28.05.2005 09:44

To, że giełda jest dobrym miejscem dla gospodarczych gigantów, rozumie się samo przez się. PKN Orlen, Telekomunikacja Polska, KGHM czy największe banki kojarzone są z GPW, a ona z nimi. Z ich powodu w Warszawie lokują zagraniczne banki czy fundusze inwestycyjne znane na całym świecie.

To, że liczebnie na warszawskim parkiecie dominują małe spółki i takie, które, zgodnie z powszechnie stosowanymi definicjami, mogą być zaliczone co najwyżej do grona średnich, już nie wszyscy wiedzą (z grubsza rzecz biorąc, unijne przepisy jako małe traktują podmioty o obrotach do 10 mln euro, a średnie do 50 mln euro). Ale łatwo można to zrozumieć, jeśli się spojrzy na strukturę publicznych ofert. Projekty tak duże i głośne, jak zeszłoroczna prywatyzacja PKO BP czy sprzedaż przez właścicieli części akcji TVN, można było policzyć na palcach jednej ręki. Tymczasem w 2004 roku na warszawskim parkiecie zadebiutowało 36 firm. W I kwartale tego roku przybyło 7 następnych. Także w kolejnych miesiącach ruch się utrzymał, a wszystko wskazuje na to, że w związku z rosnącą liczbą spółek dopuszczanych do publicznego obrotu - jeszcze się nasili. W Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, która wystawia przepustkę na rynek publiczny, a co za tym idzie także na giełdę, leży około 30 wniosków, z tego większość złożona przez giełdowych kandydatów. W tym roku Komisja dopuściła już do obrotu 19 nowych przedsiębiorstw (patrz tabela nr 1), zwiększając liczbę spółek publicznych do 304. Nie wszystkie zdążyły już zadebiutować, niektóre są w trakcie sprzedaży akcji (Grupa Lotos, czy Lena Lighting), inne przygotowują się do tego (patrz tekst obok), jeszcze inne mają przed sobą publikację prospektu np. PGNiG. W najbliższych dniach kolejne firmy dostaną zielone światło od KPWiG. Zarówno w gronie zeszłorocznych i tegorocznych debiutantów, jak i firm dopuszczonych na rynek dominują podmioty z szeroko rozumianego sektora MSP.

Większość spółek przed giełdowym debiutem sprzedawała nowe akcje, chcąc pozyskać pieniądze na rozwój. Sięgały po kwoty proporcjonalne do rozmiarów prowadzonej przez siebie działalności i do planowanych inwestycji. Rzut oka na wielkość emisji pozwala na stwierdzenie, że większość zeszłorocznych i tegorocznych publicznych ofert organizowały MSP. A to oznacza z kolei, że ten sektor najbardziej, nie licząc Skarbu Państwa i jego prywatyzacyjnych propozycji, skorzystał na poprawie giełdowej koniunktury i wynikającej stąd szansy na pozyskanie pieniędzy.

W 2004 roku oferty akcji przeprowadziło 31 nowych spółek oraz 33 takie, które już miały status publicznych przedsiębiorstw. W pierwszym przypadku średnia wartość emisji wyniosła zaledwie 26,2 mln zł, w drugim - 86,6 mln zł. Do tego dochodzi 16 IPO (initial public offering), rozumianych zgodnie z Prawem o publicznym obrocie: pierwsza oferta publiczna - czyli proponowanie po raz pierwszy przez wprowadzającego lub tzw. subemitenta usługowego emitowanych w serii papierów wartościowych.

Średnia wartość ubiegłorocznych IPO to 574,8 mln zł. Łatwo to zrozumieć, skoro w przypadku IPO mamy do czynienia ze sprzedażą akcji przez wprowadzającego, czyli zwykle właściciela. Z kilkunastu zeszłorocznych projektów tego typu dwa zrealizował Skarb Państwa, w tym jeden to sprzedaż akcji PKO BP za ponad 7 mld zł.

Spółki obecne na giełdzie, lepiej znane inwestorom, zwykle też "dojrzalsze" od debiutantów, sięgają po większe pieniądze. Nowe przedsiębiorstwa muszą zapracować na zaufanie.

Ale MSP zwykle też nie potrzebują dużych kwot: z racji stosunkowo małej skali działalności nie byłyby ich w stanie sensownie zagospodarować, a co za tym idzie wytłumaczyć giełdowym graczom, dlaczego potrzebują od nich dużego kapitału. Często ponadto ich oferty obejmują nie tylko nowe akcje, ale także "stare", których pozbywają się dotychczasowi udziałowcy. W efekcie oferty mają i tak wyższą wartość niż potrzeby finansowe spółek.

W 2003 roku emisję realizowało 18 firm publicznych i 11 debiutantów. Średnia wartość podwyższenia kapitału to odpowiednio 64,5 mln zł i 28,2 mln zł. Nie było żadnego IPO.

W zeszłym roku na rynku publicznym znalazły się takie firmy, które, jak Mediatel, ATM czy Swissmed, zgłosiły się do inwestorów jedynie po kilka milionów złotych (4,3-7,5 mln zł). Obok nich są przedsiębiorstwa, które zainkasowały ze sprzedaży akcji kilkanaście milionów złotych (Atlanta Poland, Betacom, DGA, Drozapol Profil, FAM Technika Odlewnicza, czy Plast-Box). Inne w giełdzie upatrywały szansy na skokowy rozwój, chcąc zebrać od razu kilkadziesiąt milionów złotych. Dla przykładu były to Artman, Hygienika, Śrubex czy Koelner. Wszystkie wymienione kwalifikują się do grona małych bądź średnich przedsiębiorstw, gdyby brać pod uwagę wielkość przychodów. W pierwszej grupie ubiegłoroczne przychody wynoszą od kilku (Swissmed - 7,5 mln zł) do kilkudziesięciu milionów złotych (ATM - 97,8 mln zł). W drugiej zwykle sięgają kilkudziesięciu milionów, choć i tu różnice są istotne (sprzedaż DGA to 28,4 mln zł, FAM - ponad 53 mln zł, a Atlanty 120 mln zł). W trzeciej mamy już większe firmy z wyjątkiem Hygieniki, która odnotowała mocny spadek obrotów w 2004 r., do niespełna 40 mln zł. Artman miał prawie 103 mln zł przychodów, Śrubex 147 mln zł, a Koelner 157 mln zł.

Spółki, które w ubiegłym roku weszły na rynek, reprezentowały bardzo różnorodne branże: handel (odzieżą, bakaliami, butami), informatykę, produkcję śrub, usługi (medyczne, telekomunikacyjne). Pozyskiwały pieniądze na różne cele.

Jeśli chodzi o przedsiębiorstwa, których papiery w tym roku zostały dopuszczone do publicznego obrotu, sytuacja wygląda trochę inaczej (patrz tabela nr 1).

Spora część to podmioty emitujące obligacje, w tym w związku z realizacją specyficznych projektów finansowych (Citibank). Jeśli jednak wziąć pod uwagę firmy, które chcą notować na giełdzie akcje, to widać wyraźnie, że sukces ofert PKO BP i WSiP zachęcił Skarb Państwa do realizacji kolejnych transakcji. Zwykle są to duże, a nawet bardzo duże transakcje, które zakłócają statystyki. Za nami subskrypcja Polmosu Białystok (sprzedaż przez właściciela walorów o wartości 0,3 mld zł), w trakcie - Lotosu (nowa emisja szacowana na 1,5 mld zł), a przed nami innych wielkich przedsiębiorstw, choćby Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (ok. 1,5 mld zł). Z drugiej strony, koniunktura na rynku pierwotnym poprawiła się na tyle, że także prywatne duże firmy szukają tu swojej szansy na zdobycie kapitału bądź ich właściciele - na wyjście z inwestycji. Przykładem Opoczno (udziałowcy chcą sprzedać papiery za ok. 1 mld zł) czy AmRest (oferta miała wartość prawie 0,2 mld zł). Jednak małe i średnie firmy stanowią nadal liczną grupę. Oferty szykują nawet przedsiębiorstwa, które realizują zaledwie kilkumilionowe przychody (np. Spray czy Travelplanet.pl).

Mimo rozpoczęcia wielu procesów prywatyzacyjnych, grupa firm zaliczanych do MSP będzie się bardzo liczyć na rynku pierwotnym także w kolejnych miesiącach. Wystarczy spojrzeć na kolejkę przedsiębiorstw, które czekają na dopuszczenie lub zapowiadają złożenie prospektu w KPWiG. Do tego grona można zaliczyć Bolix (produkcja dociepleń budynków), Odratrans (żegluga śródlądowa), Maks Sport (sklepy sportowe) czy Internetowy Dom Maklerski. To pozwala na stwierdzenie, że GPW:

- jest i będzie miejscem pozyskiwania pieniędzy przez małe i średnie firmy;

- jest i będzie sposobem na wzmocnienie kapitałowe dla firm z bardzo różnych branż, przy czym dla inwestorów nie tyle ważna jest branża, ile to, co firma sobą reprezentuje (wyniki finansowe, perspektywy, jakość produktu, pozycja rynkowa, plany inwestycyjne);

- jest i będzie metodą finansowania bardzo różnych inwestycji (budowa kolejnych sklepów, zakup maszyn, przejęcie innego przedsiębiorstwa, spłata zobowiązań, zwiększenie produkcji, budowa nowej fabryki).

Małe oferty (a więc i małe spółki) cieszą się mniejszym zainteresowaniem dużych giełdowych graczy niż np. PKO BP.

Nie skupiają też na sobie uwagi zagranicznych inwestorów. Czy to jednak oznacza, że mogą liczyć jedynie na drobnych inwestorów, zwłaszcza nastawionych spekulacyjnie? Doświadczenie uczy, że krajowe podmioty, takie jak fundusze emerytalne czy inwestycyjne biorą udział w subskrypcjach większości małych i średnich przedsiębiorstw. Kierują się raczej jakością ofert, a nie ich wielkością (dlatego czasem odwoływać emisję muszą też duże firmy, jak operator kin Cinema City International).

Ich obecność w akcjonariacie dodaje nie tylko prestiżu (wskazuje, że firma cieszy się wiarygodnością), ale też ułatwia pozyskiwanie kapitału w przyszłości, np. poprzez kolejną emisję. Z kolei mali inwestorzy zapewniają płynność akcji na GPW, a więc ułatwiają ich prawidłową wycenę i handel nimi. Dlatego wszystkie MSP, które znalazły się na rynku, kierowały swoje oferty zarówno do inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Zdecydowana większość - z sukcesem.

Rynek (nie) dla MSP

Rynkiem dla małych firm, w tym rozpoczynających działalność, był z założenia i formalnie jest jeszcze MTS - CeTO (dawniej Centralna Tabela Ofert). Większość stanowią na nim małe przedsiębiorstwa (niewielka kapitalizacja, niewielkie przychody), w tym w trudnej sytuacji finansowej. Każda spółka zainteresowana upublicznieniem swoich akcji może nadal wybrać to miejsce notowań, korzystając z prostszych i tańszych procedur. Musi jednak pamiętać, że MST - CeTO skupia się na rozwoju handlu obligacjami i chciałaby przenieść "swoje" spółki na giełdowy parkiet. Ponadto ten rynek znajduje się na marginesie zainteresowań inwestorów. Jeżeli zatem firmie zależy na rozgłosie, większym zainteresowaniu, aktywnym handlu akcjami, a nie tylko w miarę szybkim ich upublicznieniu, powinna od razu myśleć o GPW.

GPW dla małych i średnich

Warszawska giełda poświęca sektorowi MSP sporo uwagi, dostrzegając znaczenie tego typu firm dla rozwoju rynku kapitałowego w Polsce. Kilka miesięcy temu wystąpiła z pomysłem powołania fundacji Warsaw City. Jej misją miałoby być utworzenie w Warszawie płynnego i taniego rynku finansowego, "przyjaznego małym i średnim przedsiębiorstwom". Wpisywałoby się to, zdaniem giełdy, w ideę budowania w Warszawie finansowego centrum dla naszego regionu Europy. W tym kontekście prezes GPW Wiesław Rozłucki mówił o Warszawie jako o "centrum płynności dla małych i średnich spółek" z naszej części Europy. Fundacja miałaby pomagać przedsiębiorstwom, by były zdolne do finansowania działalności poprzez rynek kapitałowy. Mogłaby np. pomagać w przygotowywaniu analiz MSP. Troska o małe i średnie firmy oraz jak najliczniejszą ich reprezentację na rynku kapitałowym jest zgodna ze strategią warszawskiej giełdy.

Kiedy na rynku jest tłok

Czasem na rynku pierwotnym panuje tłok: oferta goni ofertę albo akcje sprzedają równolegle dwie lub więcej firmy. To nie jest najlepsza sytuacja dla emitentów z sektora MSP, zwłaszcza kiedy wśród sprzedających walory spółek są też bardzo duże podmioty, np. państwowe. Wówczas małym i średnim przedsiębiorstwom po prostu trudniej jest zdobyć kapitał. Przekonała się o tym w ostatnich dniach Lena Lighting. Wprawdzie jej subskrypcja w pełni się powiodła, ale drobni inwestorzy zapisali się tylko na 0,44 mln z 1,55 mln walorów. Spółka sprzedała wszystkie oferowane papiery (nowe i należące do jej akcjonariuszy), bo drobnych graczy wyręczyły instytucje. Kupiły i to, co im pierwotnie zaproponowała firma, i to, czego nie chcieli objąć drobni gracze. Dlaczego nie chcieli? Oczywiście tego dokładnie nie wiemy. Czy przedsiębiorstwo "nie leżało" małym inwestorom? To się zdarza, ale w tym przypadku specjaliści wskazywali raczej na inną przyczynę: inwestorzy indywidualni trzymali gotówkę, a nawet zaciągali kredyty, by kupić akcje Grupy Lotos oferowane w tym samym czasie. Po prostu dokonali wyboru, mając pewnie w pamięci, że debiuty prywatyzowanych firm obchodzą wszystkich i są z reguły zyskowniejsze niż prywatnych emitentów.

Z tego między innymi powodu zaplanowaną już szczegółowo ofertę przełożyło Opoczno, którego właściciel chce sprzedać papiery za ok. 1 mld zł. To by oznaczało, że syndrom tłoku na rynku pierwotnym dotknął bardzo dużą prywatną firmę. Jeszcze w czerwcu akcje chce sprzedać inny państwowy gigant - PGNiG. 24 maja został dopuszczony do publicznego obrotu. Chciałby zebrać z rynku około 1,5 mld zł. Kto w takiej sytuacji znajdzie czas i pieniądze, by interesować się małymi przedsiębiorstwami? W związku z planowaną zmianą prawa dotyczącego prospektów emisyjnych i publicznych ofert oraz zbliżającym się wakacyjnym zastojem teraz właśnie mamy do czynienia ze sporym nagromadzeniem emisji, a w każdym razie - bardzo dużą liczbą dopuszczeń do publicznego obrotu. Generalnie jednak mali emitenci powinni unikać tłoku, by skupić większą uwagę inwestorów na własnych akcjach i nie zniknąć w cieniu większych i wzbudzających większe emocje firm.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku