We wczesnej fazie rynku byka, z jaką mieliśmy do czynienia od 2002 r. do 2004 r., największe wzrosty odnotowały spółki, które podczas ostatniej bessy zwiększały rezerwy i ograniczyły produkcję, zachowując jednocześnie infrastrukturę w stanie umożliwiającym szybkie zwiększenie wydobycia w odpowiedzi na wzrost cen kruszców. Wśród producentów złota liderami były więc: Goldcorp., Agnico-Eagle, IAMGold, Meridian Gold i Glamis Gold, a z producentów srebra najwięcej wzrosły Pan American Silver i Coeur D?Alene. Wyraźnie odstawali natomiast ci duzi producenci, którzy znaczną część produkcji zabezpieczyli kontraktami terminowymi - m.in. Placer Dome i Barrick Gold.
Stopy zwrotu uzyskane na akcjach najlepszych spółek były w tym okresie kilkakrotnie wyższe od tempa wzrostu cen złota i wyniosły od 400-500 proc. do ponad 1000 proc. Uzasadnione to było prostym mechanizmem dźwigni operacyjnej, której działanie można zobrazować następującym przykładem. Załóżmy, że koszt produkcji uncji złota wynosi 250USD. Przy cenie 300 USD/oz (za uncję) spółka wypracowuje 50USD zysku z każdej sprzedanej uncji. Wzrost ceny złota o 50 proc., do 450USD/oz, sprawia, że zysk spółki wzrasta do 200USD/oz, czyli czterokrotnie.
Producentów, którzy w obecnej, dojrzałej fazie rynku byka przejęli pozycję liderów wzrostów, można podzielić na kilka grup. Pierwszą są nowi gracze (junior producers), którzy ostatnie lata bessy wykorzystali do kupna po niskich cenach dobrze opisanych i ekonomicznych złóż i teraz rozpoczynają ich eksploatację (np. Alamos Gold czy Silver Standard Resources). Drugą grupą są spółki posiadające depozyty, których eksploatacja została zatrzymana ze względu na zbyt niskie ceny podczas ostatniej bessy (np. Abcourt Mines). Ostatnia grupa producentów odnotowujących duże wzrosty to ci, do których wniesiono dochodowe kopalnie po cenach znacznie niższych niż ich realna wartość. Na polskim rynku klasycznym przykładem takiej strategii jest Alchemia, choć tu wartościowym aktywem była nie kopalnia, a huta. Przykładowymi spółkami notowanymi za granicą mogą być microcapy: Aurcana Resources, Great Panther, Starcore Ventures czy Mines Management.
Spółki przedprodukcyjne
Najbardziej ryzykowną, ale potencjalnie najbardziej dochodową klasą aktywów na rynku metali szlachetnych są spółki zajmujące się poszukiwaniem i rozwojem złóż. Szacuje się, że tylko jedna na kilka tysięcy spółek eksploratorskich ma szczęście przejść przez cały proces od prospectingu (faza wstźpna projektu), przez odkrycie złoża, studium wykonalności, finansowanie, do budowy i eksploatacji kopalni. Co się dzieje z pozostałymi? Część beznadziejnie utyka na etapie niekończących się i bezskutecznych poszukiwań, którym towarzyszy stałe rozwadnianie kapitału niezbędne do utrzymania spółki przy życiu. Te z pozostałych, które nie chcą lub nie mogą uzupełnić swych kompetencji geologicznych o metalurgiczne i górnicze, próbują znaleźć dla swoich projektów większego partnera, czy to w postaci joint venture, czy przez sprzedaż całego depozytu.
Często stosowaną strategią spółek przedprodukcyjnych jest identyfikacja i definiowanie złóż dość dużych, by mogły zwrócić uwagę największych graczy - zasobnych w gotówkę, lecz cierpiących na brak rezerw surowcowych. Odkrycie złoża o wielkości przekraczającej 1 mln uncji złota lub 50 mln uncji srebra, uzasadniającej zainteresowanie przejęciem, jest zjawiskiem rzadkim, lecz wynagradza akcjonariuszy przejmowanej spółki kilku- lub kilkunastokrotnym wzrostem kursu akcji. Przykładem sukcesu takiej strategii może być Bear Creek Mining.