Czeski kolos energetyczny CEZ mówił do tej pory o wejściu na warszawską giełdę, ale nie o sprzedawaniu na niej akcji. Teraz okazuje się, że czeski rząd może nam zafundować publiczną ofertę o wartości, bagatela, 10 miliardów złotych (pisaliśmy o tym we wtorek).
To genialny w swojej prostocie pomysł: prywatyzacja czeskich, słowackich, ukraińskich czy litewskich firm przez polski rynek. Wystarczy tylko przekonać do tego decydentów z Pragi, Kijowa czy Wilna. Może się udać, bo mamy kilka znakomitych argumentów w ręku. Sąsiednie giełdy nie są tak rozwinięte, jak warszawska. Daleko im do naszej pod względem wiarygodności, potencjału, regulacji, a czasem też infrastruktury. Tylko u nas w pogotowiu czeka ogromny, gorący kapitał - bogate fundusze emerytalne, pęczniejące od gotówki fundusze inwestycyjne, coraz zasobniejsze firmy asset management, inwestorzy zagraniczni, darzący Warszawę sporym zaufaniem, i rzesza aktywnych indywidualnych. Mamy rozgrzany od kilku lat rynek pierwotny, na którym akcje, bez względu na branżę, wielkość czy status własnościowy firmy, sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Można rzec, że rynek kręci się wokół ofert publicznych.
Nie mamy - niestety dla nas, ale na szczęście dla potencjalnych emitentów z zagranicy - prywatyzacji przez giełdę, co sprawia, że potencjał rynku i jego zasoby nie są należycie wykorzystywane przez jego krajowych uczestników. Czyli konkurencja między przedsiębiorstwami, poszukującymi pieniędzy, rozgłosu i tego wszystkiego, co wiąże się z giełdowym statusem, jest mniejsza niż mogłaby być lub jest na innych rynkach. Mamy wreszcie, a to rzecz nie bez znaczenia, niezwykle przyjazną atmosferę dla zagranicznych spółek. Absolutnie wyjątkową, czego wizyty przedstawicieli naszej giełdy w Kijowie są tylko jednym z przykładów.
Wspomniany na początku pomysł powinien także podobać się polskiemu rządowi, któremu zależy przecież na tym, by Warszawa stała się centrum finansowym regionu, a polski kapitał umocnił pozycję Polski na sąsiednich rynkach. Rząd powinien wspierać, także właściwymi sobie sposobami, budowę takiego centrum.
Gra toczy się, oczywiście, nie tylko o prywatyzację zagranicznych firm przez polską giełdę, choć to najbardziej oryginalny koncept. Trzeba też pamiętać o emisjach akcji już sprywatyzowanych czy od początku prywatnych przedsiębiorstw. Być może w przyszłości znaczenia nabierze też fakt, że polskie firmy coraz chętniej inwestują za granicą, a ich spółki córki z Rosji, Ukrainy czy innych państw mogą dojrzeć do finansowania ekspansji za pieniądze z Warszawy (pierwsza jaskółka już jest - Asseco Slovakia).