Opcje na akcje - jest źle

Albo Giełda i inne instytucje podejmą radykalne działania, albo celowa jest likwidacja rynku opcji na akcje. Ewentualnie zamiast likwidacji można rozważyć pozostawienie opcji na akcje jednej albo dwóch spółek

Publikacja: 28.12.2006 08:22

Ponad rok temu na parkiet warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych wprowadzono nowy instrument pochodny - opcje na akcje. Wiązano z nim duże nadzieje. Wszak opcje na WIG20 w trzy lata po debiucie zdobyły szerokie uznanie. Co więcej, dla wielu inwestorów stały się istotnymi składnikami portfela, a dla niektórych - nawet wiodącym. Niestety, jak dotąd opcje na akcje w najmniejszym stopniu nie powtórzyły tego sukcesu. Obrót nimi jest znikomy, nie widać żadnego rozwoju. Dlaczego jest aż tak źle?

Śladowa animacja

Podstawową cechą rynku opcji na akcje jest rozproszenie. Na akcje konkretnej spółki opiewają opcje kupna oraz opcje sprzedaży o dwóch terminach wygaśnięcia oraz o co najmniej czterech kursach wykonania. Tak więc serii opcje na akcje jednej spółki jest co najmniej 16. Po istotnych zmianach notowań do obrotu wprowadzane są kolejne. Wówczas serii opcji na akcje spółki jest aż kilkadziesiąt. Nawet przy dużej liczbie aktywnych inwestorów rynek nie mógłby być płynny. Dlatego też na giełdach opcji na akcje kluczową rolę odgrywają animatorzy rynku. Ich obowiązkiem jest nieustanne oferowanie kupna i sprzedaży opcji po uczciwych cenach.

Niestety, na GPW zastosowano specyficzne rozwiązanie. Animator musi kwotować tylko kilka serii opcji na akcje spółki. Co więcej, animowane serie się zmieniają. Tak więc inwestor, który zajął pozycję w animowanych opcjach, nie wie, czy będą one animowane także w przyszłości. Nabywca opcji największy sukces osiąga wtedy, gdy opcje stają się głęboko w cenie (deep in-the-money). Niestety, takie opcje tracą płynność. Dodatkowo najczęściej ich ceny przestaje kwotować animator. Zwykle arkusz zleceń po stronie ofert kupna staje się pusty. Tak więc inwestor nie może posiadanych opcji odsprzedać po cenie zbliżonej do rynkowej, nierzadko - po żadnej. Oznacza to konieczność czekania do terminu wygaśnięcia przy ogromnym ryzyku, że sytuacja na rynku zmieni się niekorzystnie.

Pytania bez odpowiedzi

Niepełne animowanie nie miało być jednak istotnym problemem dzięki wprowadzeniu zapytania o kwotowania. Polega ono na tym, że inwestor może poprosić o podanie cen kupna i sprzedaży konkretnej serii opcji. Animator, jeżeli akurat jej nie kwotuje, udziela wiążącej odpowiedzi.

Niestety, jak zgodnie stwierdzają zainteresowani inwestorzy, zapytanie o kwotowania jest "martwe". Najczęściej na zapytanie nie ma żadnej odpowiedzi. Jeżeli jest, to animator nie musi jej utrzymywać w arkuszu zleceń dłużej niż pół minuty. W tym czasie może zresztą zmienić podane ceny. A zarówno aktualizacja informacji o arkuszu zleceń, jak i działania inwestora nie są natychmiastowe. Oznacza to, że inwestor najzwyczajniej może nie zdążyć z reakcją na pojawienie się odpowiedzi. O poważnych analizach spostrzeżonej ceny nie ma oczywiście mowy. Czy na tym ma polegać inwestowanie w opcje?

Iluzoryczna pomoc

Doświadczeni inwestorzy rynku opcji wykorzystują strategie złożone. Najprostsze to spready (strategie rozpiźtościowe) polegające na kupnie i sprzedaży opcji tego samego typu, różniących siź kursami wykonania lub terminami wygaśniźcia, oraz kombinacje, łączące długie albo krótkie pozycje w opcjach obu typów. W pierwszym przypadku kluczowa jest różnica, w drugim - suma cen opcji.

Na wielu giełdach opcji inwestorzy mogą składać zlecenia łączone. Na przykład gdy różnica cen dwóch konkretnych serii opcji jest mniejsza od zadanej wielkości, jedna opcja jest kupowana, a druga sprzedawana. W ten sposób otwierana jest pozycja spreadowa. Niestety, pod tym względem warszawska giełda nie może być uznana za dojrzałą. Po prostu takich możliwości nie ma. Inwestor jest skazany na śledzenie arkusza zleceń i wiarę w szybkość reakcji. Doświadczeni warszawscy inwestorzy pamiętają czasy, gdy informacje giełdowe były dostępne szybko i za darmo. Niestety, to przeszłość, a giełda ze sprzedaży informacji uczyniła istotne źródło przychodów. W praktyce oznacza to, że inwestorzy mają dostęp do aktualnych informacji tylko w niektórych miejscach. WIG20, bazowy dla kontraktów i opcji indeksowych, jest na bieżąco podawany na stronach internetowych niektórych darmowych portali, także na stronie GPW. Jednak nie dotyczy to akcji. Tu 15-minutowe opóźnienie informacji jest powszechne. Najszerszy zestaw względnie aktualnych (opóźnienie do 5 minut) danych publikuje telewizja Biznes. Jednak nawet ona zamieszcza informacje o kursach akcji z opóźnieniem większym niż o poziomach indeksów. Jak widać preferowani są inwestorzy wykorzystujący pochodne indeksowe. Inwestowanie w pochodne na akcje, w tym w opcje na akcje, jest trudniejsze. No cóż, jak widać to gorszy segment rynku.

Inwestycje w giełdowe instrumenty pochodne wiążą się z depozytami zabezpieczającymi. Samodzielna kalkulacja ich poziomu dla złożonych pozycji jest bardzo trudna. Aby zlikwidować ten problem, KDPW udostępniła darmowy dostęp do specjalnego arkusza kalkulacyjnego. Niestety, od niedawna może go uruchomić tylko ten, kto dysponuje co najmniej Microsoft Office 2003. Czy niedługo nie będzie potrzebna jeszcze nowsza wersja? Jak widać nie tylko Microsoft robi dużo, abyśmy kupowali jego kolejne produkty.

Co dalej?

Opcje na akcje mają wiele zastosowań. Są najlepszym zabezpieczeniem pozycji zajętej na rynku akcji. Pozwalają na wykorzystanie strategii spekulacyjnych o bardzo różnych profilach zysków i strat. Także w arbitrażu stwarzają szanse niedostępne w przypadku instrumentów indeksowych. Jednak warunkiem jest możliwość otwarcia oraz, zwłaszcza, zamknięcia pozycji po uczciwej cenie. Obecnie takiej możliwości nie ma. W najgorszej sytuacji jest inwestor, który otworzył pozycję i nie ma jej jak zamknąć. Nierealne jest efektywne wykorzystywanie złożonych strategii opcyjnych.

Nie ma sensu uporczywie utrzymywać taką sytuację. Albo giełda i inne instytucje podejmą radykalne działania, albo celowa jest likwidacja rynku opcji na akcje. Ewentualnie, zamiast likwidacji, można rozważyć pozostawienie opcji na akcje jednej albo dwóch spółek. Pozory zostaną wówczas zachowane. Nie zniknie kolejna, po warrantach opcyjnych, grupa instrumentów pochodnych na GPW. Może spółki "postawione pod ścianą" zdecydują się na aktywne poszukiwanie dobrze działających animatorów rynku opcji na swoje akcje? Wszak takie rozwiązanie, i to dotyczące spółek znacznie mniejszych, sprawdziło się na rynku akcji.

fot. Adrzej Cynka

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Banki muszą wyjść poza strefę komfortu
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego